Rodzina musi trzymać się razem - rozmowa z Krzysztofem Lijewskim, rozgrywającym HSV Hamburg

Krzysztof Lijewski, wychowanek Ostrovii, w wieku 22 lat wyjechał do Niemiec. Od tego czasu jest jednym z podstawowych graczy HSV Hamburg, z którym zdobył Puchar Niemiec, a także zwyciężył w rozgrywkach Pucharu EHF w 2007 roku. Jest etatowym graczem kadry Bogdana Wenty z którą sięgnął po srebrny medal Mistrzostw Świata w Niemczech. W drużynie Hamburga o miejsce w składzie rywalizował będzie ze swoim starszym bratem Marcinem, który przed sezonem zasilił szeregi HSV.

Łukasz Luciński: Jak wspomina pan początki swojej kariery?

Krzysztof Lijewski: Początki były trudne jak chyba u każdego początkującego sportowca, ale jakoś przebrnąłem przez ten okres. Później było już o wiele łatwiej.

Dlaczego zaczął pan trenować piłkę ręczną?

- Zacząłem grać w piłkę ręczną, gdyż tata mi kazał! Ja wolałem koszykówkę, ale teraz jestem mu wdzięczny, że zaraził mnie handballem .

Przez lata był pan w cieniu starszego brata Marcina. Czy nie przeszkadzają panu porównania ze starszym z braci Lijewskich?

- W cieniu? Nie wydaje mi się. Po prostu potrzebowałem czasu, aby nabrać pewności siebie. Marcin jest o 6 lat starszy, lecz gramy na tej samej pozycji, więc normalne jest, że wszyscy będą nas porównywać.

Bardzo wcześnie wyjechał pan do Bundesligi. Czy nie bał się pan, że sobie tam nie poradzi?

- Bardzo się bałem, ale ktoś mi powiedział, że jak się nie uda to zawsze można wrócić do kraju. Na szczęście się udało.

Jaka jest różnica między polską Ekstraklasą a niemiecką Bundesligą?

- Jest bardzo duża różnica. Poziom jest wyższy, bo przecież grają tutaj jedni z najlepszych zawodników na świecie. Ale nie tylko różnica jest w sportowym aspekcie, lecz również w całej oprawie meczów, kibicach itd. Szkoda, że w Polsce tak nie ma.

Czy śledzi pan rozgrywki rodzimej Ekstraklasy?

- Śledzę, ale tylko poprzez Internet, bo nie mam Polsatu Sport. Ciekaw jestem jak będzie wyglądał zespół z Kielc pod wodzą Bogdana Wenty.

Kogo uważa pan za najlepszego zawodnika Bundesligi?

- Zdecydowanie Karabaticia.

Czy cieszy się, że pański brat Marcin przeniósł się do Hamburga? Po kilku latach przerwy znów będziecie występowali w tym samym klubie.

- Jasne, że się cieszę. Rodzina musi się trzymać razem! W dodatku będzie konkurencja miedzy nami o pozycję w klubie, ale to tylko może pomóc HSV.

Przed wyjazdem do Niemiec występował pan w jednym z najbardziej utytułowanych klubów w historii polskiego szczypiorniak a- Śląsku Wrocław, który znajduje się obecnie na skraju bankructwa. Czy nie wydaje się panu dziwne, że kluby z tak bogatą historią przestają istnieć z powodów pozasportowych?

- Smutna polska rzeczywistość. Nie potrafię tego zrozumieć, żeby tak utytułowane kluby z roku na rok przestawały istnieć. Chodzi oczywiście o pieniądze, a raczej ich brak.

Jest pan wielokrotnym reprezentantem Polski. Zdobył pan srebrny medal na Mistrzostwach Świata w Niemczech, w 2002 roku zdobył pan złoty medal na Mistrzostwach Europy Juniorów. Jakie to uczucie reprezentować biało-czerwone barwy?

- To jest największy zaszczyt dla sportowca reprezentowanie swojego kraju. A jak do tego wygrywa się jakieś medale mistrzostw świata czy Europy to jest to coś wspaniałego.

Czym były dla pana Igrzyska Olimpijskie w Pekinie?

- Najwspanialszą imprezą na jakiej miałem zaszczyt zagrać.

Na Igrzyskach w Pekinie zajęliście dopiero piąte miejsce. Jaka jest atmosfera w kadrze po przegranej Olimpiadzie?

- No właśnie. Jeden słabszy mecz i po marzeniach. Po meczu różowo na pewno nie było, ale teraz wszystko wróciło do normy.

Przed Igrzyskami mówiło się, że pana brat Marcin ma zakończyć karierę reprezentacyjną, jednakże ostateczną decyzję miał podjąć po Igrzyskach. Czy sądzi pan zatem, że w reprezentacji będą nadal występowali obaj bracia Lijewscy?

- Proszę Jego o to zapytać. Nie wiem co Marcin zadecyduje, ale mam nadzieję, że jednak pozostanie w kadrze.

Jak ocenia pan szanse reprezentacji Bogdana Wenty przed zbliżającymi się Mistrzostwami Świata w Chorwacji?

- Mamy mocną ekipę i na pewno będą się z nami liczyli przeciwnicy. Marzeniem byłoby poprawienie rezultatu z ostatnich mistrzostw świata.

Bogdan Wenta będzie łączył funkcję selekcjonera z posadą trenera Vive Kielce. Czy nie obawia się pan, że może to mieć negatywny wpływ na reprezentację?

- Absolutnie nie. Bogdan przerabiał to juz wcześniej w Magdeburgu i jakoś dało się to wszystko powiązać.

Jakie są pana cele na najbliższy sezon?

- Jak najwyższe naturalnie. Ważne, żebym był zdrowy bo ostatnio różnie z tym bywało. I wygrywać wszystko, co się da.

Co będzie pan robił po zakończeniu kariery?

- Pozostanę oczywiście przy piłce ręcznej. Ten sport to moje życie.

Źródło artykułu: