Dwa ostatnie potyczki Olimpii-Beskidu z Pogonią Baltica przebiegały pod dyktando kontrowersji. W styczniu w Szczecinie mecz nie doszedł do skutku, bo sądeczanki nie miały przy sobie ważnych badań lekarskich i potem ZPRP ogłosił walkower. Tym razem problem pojawił się po drugiej stronie. Monika Stachowska podczas przedmeczowej weryfikacji przedstawiła kartę zdrowia podpisaną przez lekarza na 7 miesięcy, a standardowo wystawia się je na pół roku. Wydawało się, że w związku z tym nie będzie mogła wystąpić w tym ważnym spotkaniu. Komisarz ligi Bogusław Trojan, z którym konsultowano się telefonicznie, stwierdził jednak, że takie badanie jest ważne i zawodniczka może grać.
W pierwszej połowie lepiej spisała się drużyna gospodarzy, która od początku do końca dyktowała warunki. Po dziesięciu minutach gry było 5:2, a skutecznie akcje wykańczały m.in Karolina Płachta, Joanna Gadzina, czy skuteczna egzekutorka rzutów karnych, Agnieszka Leśniak. Olimpia-Beskid grała do tego bardzo agresywnie w obronie, co wymuszało błędy u rywalek. Te były mocno pogubione i miały też problemy ze skutecznością. W piątej minucie Agata Cebula trafiła w poprzeczkę, a nieco wcześniej bramkarka Karolina Szczurek wybroniła rzut Hanny Yashchuk.
Pogoń otrząsnęła się z tego małego letargu i w trzynastej minucie zbliżyła się na punkt (5:4). Na niewiele zdało się wprowadzenie na parkiet Natallii Kuryanovich i Martyny Huczko, bo w 18. minucie było już 8:5 i szkoleniowiec drużyny przyjezdnej poprosił o czas. Po nim jednak dwie bramki zdobyły podopieczne Lucyny Zygmunt i Zdzisława Wąsa. Pogoń wciąż popełniała sporo błędów, ale na 4 minuty przed syreną kończącą pierwszą część, zrobiło się 10:7 po rzutach Stefki Agovej i Sylwii Piontke. Końcówka należała jednak do Olimpii, która czterokrotnie trafiała do siatki, przy tylko jednym rzucie szczecinianek.
Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.
Początek drugiej połowy nie zapowiadał tak wielkich emocji. Trener Struzik próbował co prawda wstrząsnąć drużyną i na drugą połowę wpuścił od początku Stefkę Agovą i Dorotę Jakubowską. Nic to jednak nie dało, bo do 36. minuty tylko sądeczanki trafiały do siatki, co pozwoliło wyjść na prowadzenie 19:8. Szczególnie mogło się podobać dynamiczne wejście prawym skrzydłem Małgorzaty Rączki. Przy stanie 20:11 na ławkę kar powędrowała Karolina Płachta i od tego momentu losy spotkania zaczęły się odwracać. Pogoń Baltica zaczęła grać koncertowo i w cztery minuty doprowadziła do stanu 20:15. Warto jednak dodać, że w większości były to trafienia podczas gry w przewadze liczebnej.
Najwięcej działo się jednak w ostatnich dziesięciu minutach. Wtedy też szczypiornistki z Nowego Sącza złapały aż 4 dwuminutowe kary i w pewnym momencie grały w 3. Drużyna przyjezdna dwoiła się i troiła, żeby tylko odrobić straty. Aż trzy z pięciu swoich trafień zanotowała wtedy Agata Cebula. Było to jednak za mało, by doścignąć beniaminka PGNiG Superligi. Zespół z Pomorza może być jednak dumny, że odrobił w drugiej części sporo punktów, bo te mogą być bezcenne w kontekście rewanżu.
Warto dodać, że w ostatnich sekundach spotkania nerwy puściły kierownikowi Olimpii-Beskidu Karolowi Baście, który został upomniany żółtą kartką za impulsywne protesty przeciw decyzjom sędziów i podburzenie widowni (machanie rękami w jej stronę w momencie werdyktów na niekorzyść gospodarzy). Nieprzyjemnie mecz zakończył się też dla Anny Maślanki. Rozgrywająca gospodyń przy próbie rzutu upadła na parkiet i doznała kontuzji kręgosłupa oraz prawego barku.
Olimpia-Beskid Nowy Sącz - Pogoń Baltica Szczecin 26:22 (14:8)
Olimpia-Beskid: Szczurek, Sach, Kozieł - Panasiuk 6, Płachta 5, Gadzina 4, Leśniak 4 (4/5), Szczecina 3, Podrygała 3, Rączka 1, Maślanka
Karne: 4/5
Kary: 14 minut
Pogoń Baltica: Płaczek, Adamska - Cebula 5 (2/4), Piontke 4, Yashchuk 3, Agova 2, Kuryanovich 2, Pasternak 2, Głowińska 2, Jakubowska 1, Stachowska 1, Huczko
Karne: 2/4
Kary: 6 minut
Sędziowali: Cezary Figarski i Dariusz Żak (obaj Radom)
Widzów: 350