Grając bezbłędnie, zawsze byśmy wygrywali 40:18 - rozmowa z Bartoszem Jureckim, reprezentantem Polski

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bartosz Jurecki przyznał, że w meczu ze Szwecją najważniejsze było zwycięstwo, niezależnie jaką różnicą bramek. Podkreślił też dużą rolę obrony podczas spotkania w Ergo Arenie.

Michał Gałęzewski: Czy w czwartek i w niedzielę zagrały dwie różne reprezentacje Polski? W Malmoe przegraliście siedmioma bramkami, a w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie wygraliście różnicą czterech trafień. Bartosz Jurecki: Nie zgodziłbym się z tą tezą. Oglądaliśmy mecz z Malmoe w telewizji i przez 40 minut graliśmy na podobnym poziomie, co w Ergo Arenie. Tam nasza przewaga 6-4 wybiła nas z rytmu. Chcieliśmy szybko odrobić straty i przyniosło to odwrotny skutek. Tym razem nie pękliśmy i graliśmy równo przez cały mecz. Oby było tak zawsze. Myśleliście o tym, że macie siedem bramek do nadrobienia ze Szwecji, czy skupialiście się na tym, aby po prostu wygrać? - Koncentrowaliśmy się na tym, aby wygrać. Jak byłaby szansa, to oczywiście powalczylibyśmy o siedmiobramkową wygraną, ale zwycięstwo było najważniejsze.

Bartosz Jurecki zdobył w meczu ze Szwecją cztery bramki
Bartosz Jurecki zdobył w meczu ze Szwecją cztery bramki

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów szczypiorniaka! Kliknij i polub nas --->>>

Udało wam się zrewanżować Szwedom za porażkę, ale chyba jest jeszcze sporo do poprawy... - Jak zawsze, nigdy nie jest idealnie. Grając bezbłędnie, zawsze byśmy wygrywali 40:18. W obronie świetnie spisał się "Kasa" i dziękuję mu za świetny

występ. On sam jednak powiedział, że cała obrona była ustawiona bardziej kontaktowo. Jak już rzucali z drugiej linii, to mógł on się spodziewać w którą stronę pójdzie piłka, bo tak się umawialiśmy. Co obronił sam na sam, to jest jego i chwała mu za to. W ataku pozycyjnym było dobrze do pewnego momentu, bo przyszedł kryzys, gdy niepotrzebnie szarpaliśmy się jeden na jednego. Lepiej funkcjonuje wyuczona zagrywka, ale piłka ręczna to gra błędów i kto popełnia ich mniej, wygrywa. Tym razem byliśmy to my. Gdy pod koniec pierwszej połowy Szwedzi zniwelowali waszą przewagę wkradła się jakaś nerwowość? - Już teraz nie pamiętam, ale duży wpływ na przebieg miały kary. Niestety nie wygraliśmy gry w podwójnym osłabieniu 1:0 jak Szwedzi, ale dobrze się prezentowaliśmy. Widząc jak Szwedzi do nas dochodzą, nie odpuściliśmy i graliśmy swoje w obronie i w ataku. Udało nam się odskoczyć na dwie bramki i chwała chłopakom za to. Czujesz że już awansowaliście? - Jak wygramy jeszcze dwa mecze, to będziemy na mistrzostwach Europy. Jak będę w Danii, to będę to wiedział (śmiech).

Jurecki podczas meczu w Ergo Arenie
Jurecki podczas meczu w Ergo Arenie

Myślicie o najbliższym turnieju, czy wybiegacie myślami do 2016 roku? - Tuż po meczu trzeba wracać do klubów i na tym się skupiamy. Poza tym trzeba wygrać dwa mecze aby być pewnym. [b]

Grałeś w drużynie która zdobywała medale. Jak oceniasz obecną reprezentację?[/b] - Wiadomo, że musimy jeszcze popracować nad obroną i atakiem. Jest trochę do poprawy i musimy grać równo przez 60 minut. Przed nami dużo pracy. W drużynie jest wielu chłopaków, którzy nie mają ogrania międzynarodowego, czy też nie grali w europejskich pucharach. Z czasem będzie jednak dużo lepiej. Czy w polskiej piłce ręcznej widać zawodników mogących zastąpić niedawnych mistrzów? - To pytanie do trenera, ja jestem zawodnikiem i ciężko mi się na ten temat wypowiadać. Jest utalentowana młodzież, ale trzeba ją wyszlifować. Szkoda, że więcej naszych drużyn nie gra w europejskich pucharach. Pomogła wam publiczność w Gdańsku? - Tak i wielkie dzięki dla niej. W takich halach się świetnie gra i to był nasz ósmy i dziewiąty zawodnik. Czasem można nie mieć sił, ale jak hala ryknie, to przychodzą nadziemskie siły i walczy się dla kibiców.

Pomoc kibiców jest bardzo ważna dla Bartosza Jureckiego
Pomoc kibiców jest bardzo ważna dla Bartosza Jureckiego
Źródło artykułu: