Drużyna z Białej Podlaskiej miała duże szanse na sprawienie niespodzianki, jaką byłoby zwycięstwo w Radomiu. Przez 45 minut prowadziła bowiem z AZS-em Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny dwoma, trzema bramkami. Nie potrafiła jednak utrzymać przewagi w ostatnim kwadransie spotkania. - Na pewno ten mecz nie był dramatyczny w naszym wykonaniu - zaznacza Sławomir Bodasiński, trener AZS-u AWF.
W połowie lutego szkoleniowiec powrócił na stanowisko, zajmowane wcześniej przez siebie 2,5 roku temu. - Pracuję z zespołem właściwie od trzech tygodni. Wygląda to wszystko coraz lepiej. Trudne mecze są za nami - przyznaje opiekun. - Koncentrujemy się na każdym następnym spotkaniu - dodaje.
Po zakończeniu sobotniego starcia Bodasiński miał spore zastrzeżenia do pracy arbitrów. - Duży udział miel sędziowie, także stolikowi - nie ukrywał swojego zdenerwowania. Do Białej Podlaskiej ostatnia drużyna tabeli wróciła jednak z porażką.
Pomimo przegranej, trener Akademików nie miał większych uwag do swoich zawodników. Skazywani "na pożarcie", dzielnie walczyli z zajmującym wyższą lokatę przeciwnikiem. - Jestem zadowolony z wyniku, mniej z gry w drugiej połowie - kończy.