Wyzwiska i fajerwerki na koniec - relacja z meczu MKS Szczypiorno Kalisz - KPR Ostrovia Ostrów Wlkp.

Niezwykle emocjonującym widowiskiem były derby południowej Wielkopolski. Wynik ważył się do ostatniej akcji, a ostatecznie z dwóch punktów cieszyli się licznie zgromadzeni fani gospodarzy.

Na ten mecz czekano w Kaliszu od momentu, kiedy dowiedziano się, że MKS będzie występować na zapleczu ekstraklasy. Derby z Ostrovią Ostrów Wlkp. były do tej pory rozegrane oficjalnie tylko w pierwszym sezonie działalności kaliskiego klubu po reaktywacji. Wówczas na drugoligowych parkietach dwukrotnie lepsi okazali się ostrowianie, którzy wówczas awansowali do pierwszej ligi. Przed sobotnim meczem nie było faworyta. - Nie jestem z Kalisza, ale przed meczem zaczęły mi się udzielać równie wielkie emocje - stwierdził Artur Bożek, który tym meczem debiutował przed publicznością w Kalisz Arenie.

Pierwsza wizyta w hali musiała wywołać na nim spore wrażenie. Spore kolejki po bilet ustawiały się na długo przed meczem, czego jeszcze nie było. Ostatecznie na trybunach zasiadło około tysiąca widzów, a sporą grupę stanowili również goście.

Mecz był dość specyficzny dla kaliskich szczypiornistów, bowiem wielu z nich... to wychowankowie lokalnego rywala. Niektórzy grali w nim nawet w zeszłym roku, tak Maciej Nowakowski, grający asystent Bruno Budrewicza, który cieszył się niezwykle po każdym trafieniu, a kibice skandowali "sprzedawczyk" w jego kierunku.

Od pierwszego gwizdka widać było nerwowość w poczynaniach obu ekip. Pierwszy nerwy opanował Rafał Niedzielski, który jako pierwszy wpisał się na listę strzelców, jednak pierwsze dziesięć minut należało do Ostrovii. Po trafieniu Łukasza Jaszki było 5:3 na korzyść biało-czerwonych. - Dopóki graliśmy swoje to wszystko było tak, jak należy. Później, kiedy moi zawodnicy zaczęli improwizować to wychodziły już "kwiaty polskie" - komentował trener Filip Orleański.

Trener gości doskonale skwitował poczynania swoich podopiecznych, którzy nie mogli znaleźć sposobu na swojego byłego kolegę, Błażeja Potockiego. Zamurował swoją bramkę, ale po spotkaniu zauważono, że większość rzutów trafiało prosto w niego. - Nie ujmuję nic Błażejowi, ale skuteczność moich graczy była tragiczna - dodał Orleański.

Maciej Nowakowski po jednej z udanych akcji / fot. Michał Sobczak
Maciej Nowakowski po jednej z udanych akcji / fot. Michał Sobczak

Pięć kolejnych bramek uspokoiło poczynania gospodarzy. Szalał Nowakowski, którymi efektownymi rzutami z drugiej linii pokonywał Filipa Tarko. Niemoc Ostrovii trwała, a MKS skutecznie punktował przeciwnika i na pięć minut przed końcem pierwszej połowy prowadził aż 14:8. Taki stan nie utrzymał się zbyt długo. Biało-czerwoni zniwelowali straty do trzech "oczek", a mogli nawet do jednego. Nieskuteczność w ataku spowodowała, że do przerwy tablica świetlna pokazywała rezultat 15:12.

Po zmianie stron do zdecydowanej ofensywy ruszyła Ostrovia. Upragniony remis udało się jej wywalczyć w 48. minucie pojedynku, kiedy skuteczną akcją popisał się Piotr Bielec, były szczypiornista kaliskiej siódemki. Gdy wydawało się, że podopieczni trenera Orleańskiego przejmą inicjatywę, ponownie "przysnęli" na kilka minut. Cztery kolejne bramki dały Szczypiornu prowadzenie 27:23 siedem minut przed końcem. Wówczas zaczęły się prawdziwe derby.

Zawodnicy nie oszczędzali się i doszło do pierwszych spięć. Sędziowie próbowali nie dopuścić do ostrych starć. Pierwsze słowne przepychanki między Łukaszem Kobusińskim oraz Andrzejem Wasilkiem zakończyły się wykluczeniami. Arbitrzy okazali się również negatywnymi bohaterami w opinii ostrowskich trenerów i działaczy. - Nie chcę mówić publicznie źle na tych arbitrów, bo później się odegrają - stwierdził Orleański. Innego zdania był prezes klubu, który po ostatnim gwizdku w kierunku pary prowadzącej użył słów nie nadających się do zacytowania.

MKS na własne życzenie zafundował nerwową końcówkę. W ostatnich akcjach niemiłosiernie obijał słupki i poprzeczki. Ostrovia ambitnie goniła i miała wszystkie atuty po swojej stronie. 30 sekund przed końcem fatalnie w ofensywie zachowali się kaliszanie, którzy schowali się przed Patrykiem Stańkiem, a ten popełnił błąd. Przyjezdni mieli pół minuty, aby doprowadzić do remisu, ale ostatnia akcja w ich wykonaniu była fatalna. Piłkę przejęli gospodarze, wyprowadzili nawet kontrę, ale Konrad Krupa nie zmienił już wyniku.

W hali zapanowała euforia, a cała drużyna gospodarzy tańczyła z radości i długo dziękowała swoim kibicom. Zdecydowanym bohaterem Szczypiorna był Rafał Niedzielski, który zanotował aż 9 trafień. Po drugiej stronie najskuteczniejszym graczem był Łukasz Jaszka, który doskonale radził sobie z obroną gospodarzy.

MKS Szczypiorno Kalisz - Ostrovia Ostrów Wielkopolski 28:27 (15:12)

MKS: Potocki, Krekora - Niedzielski 9 (4/4), Nowakowski 5, Bożek 3, Krygowski 3, Sieg 3, Staniek 2, Kuśmierczyk 1, Krupa 1, Klara 1, Kobusiński, Stefański. 
Kary: 8min
Karne: 4/4

Ostrovia: Tarko, Adamczyk - Jaszka 6, P. Dutkiewicz 5 (2/2), Martyński 4, Bielec 3, Piosik 3, Wasilek 2, Sobczak 2, Tomczak 1 (0/1), Stupiński 1, K. Dutkiewicz.
Kary: 14min
Karne: 2/3

Sędziowie: M. Marciniak, P. Radziszewski (Wolsztyn)

Źródło artykułu: