Puławianom w losowaniu szczęścia ewidentnie zbrakło, ich sobotni rywal jawi się bowiem jako główny faworyt europejskich rozgrywek. - Przeciwnik jest godny i wysokiej klasy. To najlepszy zespół spośród tych, które pozostały w Challenge Cup - mówił kilka tygodni temu w rozmowie ze SportoweFakty.pl Kowalczyk. Teraz ówczesną opinię potwierdza. - To bardzo przyzwoita drużyna, prezentująca poziom europejski. Mecze reprezentacji ze Słowenią pokazały, że grają tam zawodnicy prezentujący poziom Vive i Bundesligi. Będziemy mieli możność konfrontacji z bardzo mocnym zespołem - nie kryje Kowalczyk.
Cimos w trzeciej rundzie Challenge Cup rozbił bułgarski Spartak Warna, a w 1/16 finału poradził sobie ze szwedzką Eskilstuną (32:24 u siebie i 33:32 na wyjeździe). W lidze podopieczni Frediego Radojkovica zajmują drugą lokatę za Gorenje Velenje, które w najbliższy weekend zmierzy się z Frisch Auf Goeppingen w ćwierćfinale Pucharu EHF. Cimos wygrał na krajowym podwórku dziewięć ostatnich spotkań, w sumie w tym sezonie zwyciężył w dwudziestu meczach - uległ jedynie Trimo Trebnje, liderowi i drużynie Celje Pivovarna Lasko (w tabeli pogromców Vive jednak dystansuje). Na własnym parkiecie punktu jeszcze nie stracił.
Norwegów puławianie powstrzymali, w Słowenii będzie znacznie trudniej. Gracze Kowalczyka muszą wznieść się na wyżyny swoich umiejętności
W poprzedni weekend gracze Radojkovicia pokonali na wyjeździe Maribor Branik 31:22, a na parkiecie pojawili się między innymi Darko Stanić (stał w serbskiej bramce w trakcie ostatnich mistrzostw świata) oraz słoweńscy kadrowicze: Jure Vran, Sebastian Skube, Matjaž Brumen, Matjaz Mlakar i Jure Dobelšek, a najskuteczniejszy był Uros Elezović, który także ma już za sobą reprezentacyjne występy. W kadrze Cimosu ze świecą szukać graczy bez międzynarodowej przeszłości, taki Zoran Jovicić ma za sobą 147 występów w drużynie narodowej. Przed dwoma laty Cimos grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a rok wcześniej awansował do półfinału Pucharu EHF.
Na tle rywala puławianie prezentują się skromnie - w Europie debiutują, reprezentacyjnymi doświadczeniami poszczycić mogą się jedynie Piotr Wyszomirski, Maciej Stęczniewski, Grzegorz Gowin i Wojciech Zydroń. W tym roku z sześciu ligowych meczów gracze Kowalczyka wygrali tylko jeden, wzbogacając skromny dorobek dwoma zwycięstwami nad Stord Handball w 1/8 finału Challenge Cup. W środę Azoty uległy na własnym parkiecie MMTS-owi Kwidzyn, pojawiły się problemy kondycyjne. Za tydzień puławianie zagrają o życie z Zagłębiem, o odpuszczaniu pucharowego meczu nie ma jednak mowy. - Zawsze trzeba grać na 100 procent - zapewnia Kowalczyk.
Pierwszy mecz Azoty rozegrają na wyjeździe, w sobotę o 19:00. Rewanż tydzień później w Puławach.