Już na blisko godzinę przed rozpoczęciem finałowej batalii w płockiej Orlen Arenie panował oszałamiający wręcz hałas spowodowany przez tysiące gardeł fanów Wisły i Vive, a z każdą minutą dało się wyczuć wzrastające podekscytowanie i zdenerwowanie. Wielu kibiców zadawało sobie pytanie, na co tak naprawdę strać tego dnia podopiecznych Bogdana Wenty i Larsa Walthera, którzy po spotkaniach półfinałowych mieli sporo zastrzeżeń do gry swoich zespołów.
Wynik spotkania otworzył Rastko Stojković na co Nafciarze odpowiedzieli trafieniem Arkadiusza Miszki z linii 7 metra. Chwilę potem do pierwszego spięcia między zawodnikami obydwu ekip, a w jej efekcie na ławkę kar powędrowali Adam Twardo i Rastko Stojković. Korzystając z większej ilości miejsca na parkiecie do piłkę do siatki skierował Piotr Chrapkowski, lecz kielczanie szybo wyrównali za sprawą Tomasza Rosińskiego.
Chwilę potem dwie kolejne bramki autorstwa Bostjana Kavasa dały miejscowym prowadzenie 4:2. Przewaga to mogłaby być jeszcze większa, lecz playmaker niebiesko-biało-niebieskich Vegard Samdahl dwukrotnie trafił wprost w rozkręcającego się z minuty na minutę duńskiego bramkarza Vive Markusa Cleverlego.
Nieporadność w ofensywie płocczan bardzo szybko się zemściła, gdyż dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Mariusz Jurasik, a chwilę potem na ponowne prowadzenie z
drużynę z województwa Świętokrzyskiego wyprowadził Henrik Knudsen. W 10 minucie do remisu kolejnym atomowym rzutem pod poprzeczkę doprowadził Piotr Chrapkowski, lecz był to… ostatni wynik remisowy w tej części gry!
Od tego momentu Duńczyk strzegący bramki Vive Targów Kielce raz po raz popisywał się skutecznymi interwencjami, a jego koledzy z pola bez większych problemów powiększali przewagę nad nieporadnymi tego dnia niebiesko-biało-niebieskimi. W efekcie już w 15 minucie kielczanie prowadzili pięcioma bramkami (10:5), a w ciągu kolejnych 7 minut powiększyli przewagę do 8 trafień (14:6). Wprawdzie kolejne dwie bramki padły łupem miejscowych (14:8), lecz podopieczni Bogdana Wenty odpowiedzieli czteroma bramkowymi rzutami z rzędu.
Ostatecznie wynik pierwszej partii ustalił na kilka sekund przed końcem Mirza Dżomba. Chorwat poprzez skuteczną egzekucję rzutu karnego powiększył prowadzenie gości do dziesięciu bramek (19:9), nic więc dziwnego, że dobre humory nie opuszczały schodzących do szatni graczy w żółtych koszulkach i niebieskich spodenkach.
Po przerwie obraz gry nie uległ większym zmianom- zawodnicy z Kielc na dużym luzie powiększali przewagę nad Wiślakami prowadząc w 48 aż 15 bramkami (31:16)! Ostatecznie Wiśle udało się odrobić 2 bramki straty, lecz porażka 35:22 na własnym parkiecie była na pewno ogromnym upokorzeniem dla aspirujących do tytułu brązowych medalistów ubiegłorocznych rozgrywek, którzy przez długi czas po zakończeniu spotkania nie podnosili się z parkietu. Postawę graczy Orlen Wisły najlepiej oddają słowa Arkadiusza Miszki, który po ceremonii zamknięcia turnieju przyznał bez ogródek: - Zagraliśmy bardzo, bardzo słabo…
Najlepszymi zawodnikami finałowego starcia wybrani zostali Marcus Cleverly i Piotr Chrapkowski.
Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 22:35 (9:19)
Orlen Wisła: Wichary, Seier - Backstrom 1, Miszka 2 (1/2k), Wiśniewski, Kwiatkowski, D.Kuzelev 3 (2/3k), Chrapkowski 6, Twardo, Dobelsek 3, Kavas 6, Kuptel, Samdahl 1, Paczkowski
Vive Targi: Cleverly, Kotliński - Kuchczyński 4, Dżomba 5 (4/5k), Jachlewski 2, Gliński 2, Stojković 5, Grabarczyk, Żółtak 1, Rosiński 5, Knudsen 4, Zaremba 2, M.Jurasik 4, Zorman 1
Kary:
Orlen Wisła - 18 minut (Kwiatkowski 3- czerwona kartka w 43 minucie, Wiśniewski 2, Samdahl, Kuptel, Dobelsek, Twardo)
Vive Targi - 10 minut (Zaremba 2, Knudsen 2, Stojković)
Widzów: ok. 5000