Pojedynek strzelców - relacja z meczu AZS AWF Gorzów Wlkp. - Azoty Puławy

Gorzowska drużyna śrubuje niechlubny rekord. Po bardzo emocjonującym meczu AZS przegrał siódme spotkanie z rzędu w PGNiG Superlidze. W zupełnie innej sytuacji znajdują się piłkarze z Puław, dla których była to trzecia wygrana w ostatnim czasie.

Sobotni mecz zapowiadał się jako pojedynek na szczycie klasyfikacji strzelców PGNiG Superligi. Na jednym parkiecie znaleźć się mogło aż czterech najskuteczniejszych szczypiornistów tegorocznych rozgrywek. Ostatecznie zagrało tylko trzech, gdyż Władimir Huziejew podczas treningu nabawił się kontuzji braku. - Przed samym meczem dowiedzieliśmy się, że nie zagra Huziejew. Brak tego zawodnika oraz Filipa Kliszczyka to spory ubytek w gorzowskim zespole - mówił po spotkaniu Wojciech Zydroń.

Gorzowianie z przymusu na boisko wyszli w dość eksperymentalnym ustawieniu, a brak dwóch podstawowych piłkarzy dał się odczuć już na początku spotkania. Goście szybko objęli prowadzenie, a po bramce Dimitrija Afanasjeva wygrywali 1:4. Gorzowianom co prawda udało się wyrównać, jednak trzy bramki z rzędu Dymytro Zinchuka ponownie pozwoliły Azotom na objęcie prowadzenia. Puławianie kontrolowali przebieg spotkania, a z minuty na minutę uwidaczniała się ich przewaga nad osłabionym rywalem. W 26 minucie po kolejnym trafieniu Zinchuka Azoty prowadziły już 11:16. Trener Dariusz Molski nie czekał więc długo i poprosił o czas dla swojej drużyny. Krótka przerwa w niczym nie pomogła gospodarzom. Na ławkę kar powędrował kołowy Arkadiusz Bosy, a jego drużyna straciła kolejną bramkę.

Gorzowianie przebudzili się dopiero na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy. Jeszcze przed przerwą zdołali rzucić pięć bramek, podczas gdy przeciwnik odpowiedział tylko jednym trafieniem. Wynik pierwszej połowy przypieczętował Mateusz Krzyżanowski, a na tablicy świetlnej widniał wynik 16:18. - Przyznaje się, że przy wyniku 11:17 dokonałem zmian, których normalnie nie dokonuję. Dzisiaj dałem odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. Zmiany nie zdały egzaminu, wtedy straciliśmy kilka bramek - skomentował trener Bogdan Kowalczyk.

Po przerwie zmobilizowani gorzowianie rzucili się do odrabiania strat. Już po trzech minutach doprowadzili do stanu 19:19, a po ośmiu prowadzili 22:21. W 40. minucie po bramce obrotowego Krzysztofa Misiaczyka AZS wygrywał 24:22. Wydawało się, iż gospodarze wrócili na właściwe tory gry i pokuszą się o przełamanie serii sześciu meczów bez zwycięstwa. Puławianie nie zamierzali jednak łatwo sprzedać skóry. W 47. minucie najskuteczniejszy gracz gości, Dimitro Zinchuk doprowadził do stanu 27:27.

Ostatnie dziesięć minut lepiej rozegrali szczypiorniści z Puław. Duża w tym zasługa skrzydłowego Wojciecha Zydronia, który zdobywając trzy bramki z rzędu najpierw doprowadził do wyrównania, a następnie dał prowadzenie swojej drużynie 29:31. Na minutę przed końcem do bramki rywali trafił Misiaczyk, a AZS przegrywał tylko jednym golem. Dobra obrona Pawła Kiepulskiego sprawiła, iż ostania piłka należała do akademików. Jednak fatalnie rozegrana akcja w ataku pozbawiła gorzowską drużynę szans na remis. - Mamy ustawioną ostatnią akcję. Mamy ją zagrać tak a nie inaczej. Jak zwykle gość robi nie to co trzeba. Gra dobre zawody, a ostatnią sytuację marnuje jak małe dziecko! - komentował po meczu zdenerwowany Tomasz Jagła. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 32:33.

AZS AWF Gorzów Wlkp. - Azoty Puławy 32:33 (16:18)

AZS AWF Gorzów Wlkp.: Kiepulski, Zwiers - Fogler 8, Gumiński 7, Śramkiewicz 4, Misiaczyk 4, Krzyżanowski 4, Bosy 3, Stupiński 1, Jagła 1.

Kary: 6 x 2 minuty.

Azoty Puławy: Stęczniewski, Wyszomirski - Zinchuk 10, Zydroń 7, Afanasjev 5, Witkowski 4, Gowin 4, Sieczka 2, Kus 1.

Kary: 4 x 2minuty.

Sędziowie: Marek Baranowski (Warszawa) i Bogdan Lemanowicz (Łąck).

Widzów: 400.

Źródło artykułu: