Stać nas na dużo więcej - rozmowa z Pawłem Kwiatkowskim, rozgrywającym AZS PW Warszawa

Paweł Kwiatkowski jest tej jesieni najskuteczniejszym zawodnikiem Politechniki Warszawskiej. Także dzięki jego bramkom beniaminek na finiszu pierwszej rundy ociera się o ligowe podium. Z 22-letnim rozgrywającym rozmawiamy po meczu z UKW Bydgoszcz, wygranym przez stołeczny zespół 33:29

Kamil Kołsut: Maciej Pieńczewski cieszy się waszą szczególną sympatią? Można bowiem odnieść wrażenie, że w trakcie meczu usilnie próbowaliście zrobić z bydgoskiego bramkarza bohatera dnia.

Paweł Kwiatkowski: No niestety, wyjątkowo nam nie szło. Ćwiczymy ten atak cały czas na treningach, walcujemy rzuty, a w meczu z UKW znowu wyglądało to kiepsko. Ciężko mi jest powiedzieć, jaka jest przyczyna tego, że po raz kolejny robimy z bramkarza rywali mistrza świata.

Pierwsza połowa w waszym wykonaniu wyglądała nieźle. Imponowaliście przede wszystkim dobrą organizacją szybkiego ataku, było kilka fajnych akcji kombinacyjnych.

- Gdy wszystko było ustawione i wykonywaliśmy nasze założenia, gra wyglądała naprawdę w porządku. Mnie rywale wyłączyli już na początku meczu - nie byliśmy na to przygotowani, choć na treningach ćwiczyliśmy sytuacje, w której przeciwnicy mogą wyjść do jednego z nas.

W drugiej połowie na parkiecie panował już chaos. Po obu stronach mnóstwo było niewytłumaczalnych strat i niecelnych rzutów.

- Dokładnie. Nie mam pojęcia, czym to jest spowodowane. W trakcie meczów prezentujemy się zupełnie inaczej, aniżeli na treningach. W dodatku na wyjazdach gramy ostatnio znacznie lepiej, niż w hali przy Piaseczyńskiej. Może jest to efekt pewnej presji związanej z grą przed własną publicznością.

Dyspozycja formacji defensywnej i jej współpraca z bramkarzem to już od pewnego czasu jeden z waszych głównych mankamentów. Widać to było także w meczu z UKW.

- Na treningach walcujemy tą obronę od ponad trzech tygodni, ale cały czas nam czegoś brakuje. Być może problemem jest zgranie, w końcu jesteśmy beniaminkiem. W styczniu się zaczyna druga runda, mamy do niej jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że wówczas będzie to już wyglądało zupełnie inaczej, niż do tej pory. W dodatku do gry wróci Mateusz Wiak, który obecnie jest kontuzjowany.

No właśnie - wspomniałeś, że jesteście beniaminkiem. Gdyby ktoś przed sezonem przyszedł na wasz trening i oznajmił, że wygracie 7 z 10 spotkań, jakbyście go potraktowali?

- My walczymy od samego początku - to, że jesteśmy beniaminkiem wcale nie oznacza, że mamy przegrywać mecz za meczem. Jak na razie wygląda to całkiem nieźle, z ekipami słabszymi wygrywamy, z tymi wyżej notowanymi także podjęliśmy rywalizację. Bardzo boli spotkanie w Płocku, przegrane bardzo nieszczęśliwie, w ostatnich sekundach. Jestem przekonany, że z meczu na mecz nasza gra wyglądać będzie jeszcze lepiej.

Po czwartym zwycięstwie z rzędu (mecz z AWF-em) trener Robak powiedział, że nie pozostaje wam nic innego, jak walczyć o awans. Teraz jednak swoje poglądy zweryfikował i uważa, że nie jesteście jeszcze na to gotowi. Jak ty to widzisz, na co was stać w tym sezonie?

- Walczymy o pierwszą trójkę. Chcemy zrobić niezłe wrażenie, pokazać się z jak najlepszej strony. Jeśli teraz nie uda się awansować do PGNiG Superligi, to przyjdzie na to czas w następnym sezonie. Na pewno stać nas na dużo więcej niż to, co prezentujemy do tej pory.

W tabeli od reszty stawki uciekły cztery zespoły - wy, Wisła, Jurand i Pogoń. Czy to jest kwartet, który już do końca sezonu będzie nadawał ton ligowym rozgrywkom?

- Tak. Myślę, że to są właśnie zespoły, które będą walczyć o pierwszą czwórkę, ale wszystko tak naprawdę okaże się dopiero pod koniec drugiej rundy, do tego momentu jeszcze wiele może się zmienić. My wiosną najtrudniejsze mecze zagramy przed własną publicznością, przyjeżdża do nas zarówno Wisła, jak i Pogoń. Wszyscy mogą jeszcze o to podium powalczyć.

Pierwszą rundę zakończycie w Szczecinie. Dobrze byłoby ją ostemplować dwupunktową zdobyczą.

- Wiadomo - jedziemy tam po to, żeby odnieść zwycięstwo. Czeka jest jednak niezwykle ciężki mecz, Pogoń jest rywalem bardzo trudnym i będziemy walczyć nawet o to, żeby przywieźć do stolicy przynajmniej jeden punkt.

Komentarze (0)