Derby Pomorza od zawsze wzbudzały dodatkowe emocje. W poniedziałek w teorii faworytami byli gdańszczanie, którzy notują serię zwycięstw z rzędu i zwycięstwo za trzy punkty pozwoliłoby im zrównać się z trzecim w tabeli KGHM Chrobrym. Energa Borys MMTS również ma o co walczyć, bo w walce o ostatnie dwa miejsca w play-offach konkurują cztery zespoły.
Dla nikogo nie było zaskoczeniem to, że od początku spotkanie w Gdańsku było wyrównane. W poczynaniach obu zespołów było widać sporą determinację w obronie, co nie przekładało się na grę w ataku. Gdy PGE Wybrzeże rzucało dwie bramki z rzędu, po chwili to samo czynił Energa Borys MMTS.
Jeszcze w 24 minucie, po bramce Michała Potocznego to goście prowadzili 12:11. Od tego momentu jednak swój show rozpoczął Mikołaj Czapliński. Będący w wysokiej formie skrzydłowy rzucał zarówno rzuty karne, kończył akcje ze skrzydła, ale też potrafił trafić do pustej bramki. Właśnie po jego bramce, na 2 minuty przed końcem było 15:13. Wynik skorygował jeszcze Jovan Milicević trafiając z rzutu karnego. Szansę na bramkę miał przed syreną kończącą I połowę zespół PGE Wybrzeża, ale ostatecznie gdańszczanie schodzili z jedną bramką przewagi.
Na początku drugiej połowy spotkania, tuż po skutecznej interwencji Mateusza Zembrzyckiego, bramkę na trzy bramki przewagi rzucił Mykoła Prociuk, dla którego by to debiut przed własną publicznością. Ta przewaga nie utrzymała się jednak długo. Mecz toczył się w szybkim tempie, a w ekipie z Kwidzyna bardzo dobrą skuteczność prezentował Michał Potoczny, który w ciągu trzech minut czterokrotnie trafił do bramki rywala i Energa MMTS zniwelował niemal całe straty.
W PGE Wybrzeżu doskonale odnalazł się Jakub Będzikowski. Dzięki skuteczności rozgrywającego ekipa ze stolicy województwa pomorskiego na 17 minut przed końcem znów prowadziła różnicą trzech, a po bramce Damiana Domagały już czterech bramek. Niestety obrotowy upadł niefortunnie po rzucie i podkręcił staw skokowy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak Ronaldo zareagował na widok swojego klona
Gdańszczanie mogli zamknąć to spotkanie i wyjść nawet na sześć bramek przewagi, a w 54 minucie po bramce Wełcza było tylko 29:26. Energa Borys MMTS zaczął grać bardzo wysoko w obronie i chwilowo PGE Wybrzeże miało z tym problem. Gdy na nieco ponad 5 minut przed końcem na 31:26 trafił Patryk Niedzielenko, o czas poprosił Bartłomiej Jaszka.
To jednak nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Gdańszczanie nie pozwolili na wyrównaną końcówkę spotkania i wygrali 35:29. To szóste z rzędu zwycięstwo gdańszczan, którzy dzięki temu zrównali się punktami z KGHM Chrobrym.
PGE Wybrzeże Gdańsk - Energa Borys MMTS Kwidzyn 35:29 (15:14)
PGE Wybrzeże: Zembrzycki (15/41 - 37%), Poźniak (0/2 - 0%) - Będzikowski 7, Czapliński 7, Papina 4, Góralski 4, Niedzielenko 4, Peret 3, Pepliński 2, Prociuk 2, Domagała 1, Stanescu 1 oraz Zmavc.Karne: 4/4.Kary: 6 min.
Energa Borys MMTS: Zakreta (1/16 - 6%), Matlęga (6/23 - 26%) - Potoczny 8, K.Pilitowski 6, Milicević 3, Łazarczyk 3, Malczak 2, M.Pilitowski 2, Landzwojczak 2, Welcz 1, Grzenkowicz 1, Jankowski 1 oraz Czarnecki, Lewczyk.Karne: 5/5.Kary: 8 min.