Święto w Zagrzebiu! Chorwacja wyszła z ogromnych opresji. Islandia z jedną porażką na koncie pakuje się do domu

Spotkania w grupie IV ułożyły się w ten sposób, że przed ostatnią kolejką Chorwacja, Egipt i Islandia miały taką samą ilość punktów w tabeli. Każda z reprezentacji liczyła zatem na pomyłkę, któregoś z rywali. Egipt i Islandia wykonały swoje zadanie, pokonując zdecydowanie słabszych przeciwników. Ostatni na parkiet w Zagrzebiu wyszli współgospodarze mundialu, którzy musieli wygrać w bałkańskich derbach ze Słowenią, tym samym wysyłając rewelacyjnych Islandczyków do domu.

Dla Chorwacji był to mecz absolutnie o życie. W całym turnieju zaliczyli tylko jedną wpadkę z Egiptem. Dwa dni wcześniej rozegrali kosmiczne spotkanie przeciwko Islandii, które sprawiło, że wciąż byli w grze o ćwierćfinał. Słoweńcy jednak grający już w zasadzie o nic nie zamierzali się położyć i oddać punkty za darmo swojemu bałkańskiemu rywalowi. Zresztą atmosfera tego spotkania była od samego początku gorąca. Gospodarze wiedzieli, jakie wyniki padły w dwóch poprzednich meczach i o jaką stawkę grają.

Nerwy Chorwatów było widać od samego początku. Rozpoczęli tragicznie, najgorzej jak mogli, bo od wyniku 0:5. Podopieczni Urosa Zormana chcieli z dobrej strony zaprezentować się na koniec, a przy okazji popsuć święto rywalom. Trzeba przyznać, że chociaż na początku udało im się wprowadzić w osłupienie publikę w Zagrzebiu. Chorwaci popełniali przerażająco proste błędy, a swoje interwencje dokładał jeszcze bramkarz Industrii Kielce Klemen Ferlin. Dagur Sigurdsson nie mógł liczyć na swoich liderów, którzy w ofensywie nie istnieli.

ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"

Słoweńcom przez większość pierwszej połowy udawało się trzymać bezpieczną czteropunktową różnicę. Z każdą kolejną minutą Chorwaci wchodzili na swoje odpowiednie obroty, a każda kolejna udana akcja napędzała ich, jak i publiczność. Po piorunującej końcówce pierwszej części meczu doprowadzili do remisu 15:15. Słoweńcy mieli jednak ogromne pretensje do sędziów, a zwłaszcza Uros Zorman. Gotowało się na parkiecie, ale również na ławkach trenerskich.

W trzydziestej dziewiątej minucie gospodarze MŚ 2025 wyszli po raz pierwszy na prowadzenie i nie wypuścili już go z rąk do samego końca. Słoweńcy wydawali się lekko rozbici głośną atmosferą i wiwatującymi kibicami, którzy końcówkę meczu oglądali na stojąco. Nie radzili sobie również z wysoką obroną 5-1, a na dodatek kilkoma bardzo ważnymi interwencjami popisał się Dominik Kuzmanović. Ciśnienia nie wytrzymywał już Uros Zorman, który miał ogromne pretensje do pary sędziowskiej z Czech.

W pięćdziesiątej minucie bramkę na 25:22 zdobył Igor Karacić, dla którego było to zaledwie drugie trafienie meczu. To był jednak już gwóźdź do trumny dla Słoweńców. Za to z Chorwatów zszedł wielki kamień z serca, bo wyszli spod topora w tych mistrzostwach rozgrywanych u siebie i uniknęli niemałej kompromitacji. Najpierw pokonali Islandię, teraz Słowenię 29:26 i ostatecznie to oni zagrają w fazie pucharowej kosztem właśnie swoich piątkowych rywali, którzy już jedną nogą byli w ćwierćfinale. O wszystkim zadecydowała mała tabela, w której wyspiarze mieli najgorszy bilans bramkowy.

Przed gospodarzami MŚ 2025 teraz bardzo krótka przerwa, gdyż już we wtorek zmierzą się w ćwierćfinale z kolejnym rywalem z regionu, Węgrami. Za to Słoweńcy zakończyli zmagania na czwartym miejscu w grupie IV i zajmą lokaty 12-16.

Mistrzostwa Świata 2025:

Chorwacja - Słowenia 29:26 (15:15)
Najwięcej bramek: 
Chorwacja: Filip Glavaš, Marin Šipić, Ivan Martinović po 5
Słowenia: Aleks Vlah 6