Dla gospodarzy turnieju środowe starcie należało do tych z kategorii "być albo nie być". Norwegowie zaliczyli kiepski start imprezy przegrywając z Brazylijczykami i Portugalczykami. Awans do drugiej rundy dało im zwycięstwo z reprezentacją Stanów Zjednoczonych, ale do rundy głównej trafili z zerowym dorobkiem, a to oznaczało jedno - nie mają już marginesu błędu.
Skandynawowie zdawali sobie z wagi spotkania z Hiszpanami. Ewentualna porażka całkowicie wykluczyłaby ich przecież z rywalizacji o najlepszą ósemkę, więc jasne było, ze nie mogą sobie na nią pozwolić.
Teoria to jedno, ale praktyka to już inna sprawa. Może i Wikingowie wiedzieli, że nie mogą przegrać, ale ich postawa od początku pojedynku nie wskazywała, że są w stanie w tym meczu wywalczyć dwa punkty. Hiszpanie zaczęli od prowadzenia 3:1 (trzy bramki z rzędu Daniela Dujshebaeva) i chociaż Skandynawowie szybko odrobili straty, a przez chwilę nawet wygrywali jednym trafieniem, to widać było, że nie mogą złapać rytmu. Gospodarze popełniali sporo błędów. Na ich szczęście mylili się też szczypiorniści z Półwyspu Iberyjskiego, a bramkarze Bergerud i Kristensen dbali o to, by rywale szybko nie odskoczyli.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski stawia sprawę jasno. "Konfliktów jest więcej!"
I o ile defensywa Norwegów nie była najgorsza, o tyle ich atak momentami był na niewybaczalnym poziomie. Przez ostatnich jedenaście minut pierwszej połowy (od stanu 9:9) Wikingowie zdobyli tylko jedno trafienie! Hiszpanie mieli swoje zmory, zaliczyli siedmiominutowy przestój, ale zdołali wykorzystać okazję i przed przerwą powiększyli swoje prowadzenie do trzech bramek.
Norwegowie próbowali zmieniać ustawienie, kombinowali, ale nie przynosiło to oczekiwanych skutków. Po przerwie gracze z Hiszpanii dość szybko dołożyli do swojej przewagi kolejne dwa gole i biorąc pod uwagę kiepską postawę gospodarzy i fakt, że w turnieju przygotowawczym podopieczni Ribery pokonali Skandynawów, wydawało się, że mają wszystko pod kontrolą.
Wikingowie nie mieli jednak zamiaru poddać się bez walki i wspierani przez swoich fanów rzucili się do odrabiania strat. Sygnał do walki dał Tobias Grondahl, który w drugiej połowie zaliczył fantastyczny występ i wziął na swoje barki ciężar zdobywania bramek. Na dwanaście minut przed końcem Hiszpanie prowadzili 22:19, ale od tego momentu aż przez ponad osiem minut nie byli w stanie rzucić bramki. Norwegowie tymczasem zaliczyli fenomenalną pogoń - zapisali na swoim koncie pięć goli z rzędu i dość niespodziewanie to oni wyszli na prowadzenie.
Wreszcie jedno z rozwiązań, po które desperacko sięgali Skandynawowie przyniosło efekt - gospodarze zdecydowali się na grę z siedmioma zawodnikami w ataku, a to sprawiło Hiszpanom sporo problemów.
Gracze z Półwyspu Iberyjskiego mieli jeszcze w końcówce szansę na doprowadzenie do remisu, ale tym razem jej nie wykorzystali. Norwegowie zwyciężyli i pozostali w grze o ćwierćfinał, jednak prawdopodobnie będą o niego walczyć bez swojej największej gwiazdy - Sandera Sagosena, który w jednej z ostatnich akcji doznał poważnie wyglądającej kontuzji.
MŚ 2025, grupa III: