Porażka Polaków ze Szwajcarami sprawiła, że Czesi nadal mieli szansę na zwycięstwo w grupie i przejście do kolejnej fazy turnieju z trzema punktami. Niemcy nie mieli jednak zamiaru do tego dopuścić - dla nich liczyła się tylko wygrana i zdobycie kompletu oczek. Gracze Alfreda Gislasona przyjechali na mistrzostwa świata z jasnym celem - złotym medalem. To, że powinni liczyć się w gronie faworytów pokazały już przecież igrzyska olimpijskie, gdzie nasi zachodni sąsiedzi dotarli do finału.
Czesi szybko jednak pokazali, że nie można ich skreślać. Zawodnicy Xaviera Sabate błyskawicznie wypracowali dwubramkowe prowadzenie (4:2, 5:3, 6:4, 8:6) i dość niespodziewanie to oni dyktowali warunki gry.
Niemcy kilkukrotnie doprowadzali do wyrównania, ale nie byli w stanie przejąć inicjatywy. Do czasu, gdy do gry włączył się David Spaeth. Golkiper robił wszystko, co w jego mocy, by wybić rywalom piłkę ręczną z głowy. Jego skuteczne parady szybko przełożyły się na kontrataki, które gracze Gislasona z zegarmistrzowską precyzją wykorzystywali. Początek drugiej połowy zdecydowanie należał do nich - nie trzeba było długo czekać, by z remisu 11:11 zrobiło się 19:14.
ZOBACZ WIDEO: Dla niej mąż nie przyjął propozycji transferu. "Nie rządzę w związku"
Czesi po tak mocnym uderzeniu przeciwników nie byli w stanie się już podnieść. Co prawda próbował reagować Sabate, ale jego szczypiorniści nie przekładali uwag trenera na boisko. Ostatecznie Niemcy zwyciężyli 29:22. Najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany Spaeth.