Polacy mają za sobą przetarcie w MŚ 2025. W Herning zmierzyli się z doświadczonymi w meczach o wysoką stawkę Niemcami. W sąsiedzkiej konfrontacji faworytami byli Niemcy i nie pozwolili na niespodziankę. Polska długo stawiała opór, ale ostatecznie zeszła z boiska pokonana 28:35. Decydowała końcówka meczu, w której Niemcy odjechali podopiecznym Marcina Lijewskiego.
- Wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Strata siedmiu bramek na koniec meczu nie pokazuje tego, jak walczyliśmy i jak blisko byliśmy przeciwnika. Głupie błędy w drugiej połowie, cztery nietrafione rzuty karne - to mogło zaważyć - mówi Mikołaj Czapliński.
- Nie podłamujemy się, ponieważ wiemy, z kim graliśmy. Przed nami są dwa ważne mecze. Pogadamy ze sobą i skupimy się już na Czechach. Cały czas dążymy do tego, żeby walczyć o każdą piłkę i mam nadzieję, że tak będzie przez 60 minut kolejnego meczu - dodaje kadrowicz.
ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku
Do wspomnianego już meczu z Czechami dojdzie w piątek. Polska znalazła się w grupie z dwoma sąsiadami na mapie Europy, a także ze Szwajcarią. Biało-Czerwoni są aktualnie na ostatnim miejscu w tabeli, ale ewentualna wygrana w drugim występie da najpewniej awans na drugą pozycję.
- Wiemy, co poprawić i co daje nam pozytywny efekt. Skupiamy się na tym, żeby zwyciężyć w dwóch pozostałych meczach w grupie. Musimy wykorzystywać w nich nasze sytuacje - zapowiada Michał Olejniczak.
- Na pewno ten pierwszy mecz w turnieju był meczem walki. Szacunek i czapki z głów dla nas, że przed długi czas dotrzymywaliśmy kroku Niemcom. Wiemy, jak mocnym i skutecznym są zespołem. Pokazaliśmy jednak, że również potrafimy grać w piłkę ręczną - dodaje reprezentant Polski.