Reprezentacja Polski na otwarcie ME 2024 piłkarek ręcznych zmierzyła się z Francją i przegrała 22:35 (---> RELACJA). Choć to mistrzynie świata i srebrne medalistki igrzysk olimpijskich w Paryżu, w handballowym środowisku panowało jednak przekonanie, że Biało-Czerwone mogły zaprezentować się lepiej.
W szeregach polskiej kadry zapanowała sportowa złość, z kolei Trójkolorowym - co naturalne - towarzyszyły zupełnie inne emocje. - Jestem bardzo zadowolony, co jest dość rzadkie, więc warto to zaznaczyć. Brawo dla nich, zrobiły to, co powiedziały, że zrobią, a ja bardzo cenię konkretne działania. Dziewczyny były wzorem zaangażowania - chwalił swoje podopieczne selekcjoner Sebastien Gardillou.
Z kolei zawodniczki, takie jak Pauletta Foppa i Estelle Nze Minko, podkreślały znaczenie żelaznej obrony. - Wiedzieliśmy, że defensywa będzie kluczem do naszego zwycięstwa, już wcześniej mówiliśmy, że chcemy ponownie stać się najlepszą obroną na świecie. W meczu z Polską broniłyśmy "po francusku". To przyjemne, że mogłyśmy tak cieszyć się grą - zaznaczyła Pauletta Foppa.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
- Byłyśmy twarde od samego początku, narzuciłyśmy rytm, intensywność. Idealne wejście w mecz! Myślę, że Polki szybko zrozumiały, że będzie im trudno utrzymać tempo. Musiały zrozumieć nasz poziom. Co więcej, to, co pozytywne, to fakt, że udało nam się utrzymać ten poziom przez cały mecz. Każda z nas wnosiła coś do gry - cieszyła się kapitan Les Bleus, Estelle Nze-Minko.
- To był świetny wieczór. Pierwszy mecz nigdy nie jest łatwy do opanowania, wiemy, że w przeszłości nie zawsze udało nam się dobrze wszystko kontrolować. Ale przeciwko Polsce graliśmy dobrze, broniłyśmy, szybko rozgrywałyśmy piłki i przejęłyśmy inicjatywę. Jest się z czego cieszyć - dodała skrzydłowa Chloe Valentini.
Francuzki i Polski do rywalizacji w grupie C powrócą w sobotę. Mistrzynie świata zmierzą się z Hiszpanią, a Biało-Czerwone z Portugalią - o godzinie 15:30.