Choć Hiszpania to piękny kraj, KGHM Chrobry Głogów nie leciał tam na wycieczkę. Mimo nieco krótszej ławki, ponieważ zabrakło Jakuba Orpika, a także Antona Derewiankina i Maksyma Strelnikowa, którzy ze względu na opieszałość urzędu wciąż nie mają zezwolenia na pobyt czasowy w Polsce, ekipa z Dolnego Śląska postawiła faworytowi bardzo trudne warunki.
Zespoły wdały się we wtorek w bardzo zaciętą wymianę ciosów, a następnie zarysowywać zaczęła się przewaga polskiej ekipy. Znakomicie bronił Rafał Stachera, a w ofensywie prym wiódł Paweł Paterek, co zaowocowało całkiem komfortowym dystansem (7:10 w 17').
Choć przeciwności nie brakowało, gdyż czerwoną kartkę otrzymał Wojciech Dadej, KGHM Chrobry Głogów zdołał utrzymać się na prowadzeniu i zszedł na przerwę z dwubramkowym zapasem przed drugą połową.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
Po zmianie stron wciąż lepiej prezentował się zespół Witalija Nata, który po trafieniach Bartosza Skiby podwyższył dystans do czterech bramek (15:19 w 33'). CS Bidasoa Irun zaczęła jednak doskakiwać i w końcówce trzeciego kwadransa doprowadziła do wyrównania.
Na 34 sekundy przed końcową syreną KGHM Chrobry Głogów znajdował się w wyśmienitym położeniu i wygrywał wówczas różnicą dwóch bramek. Niestety na finiszu doszło do wspaniałego zrywu Hiszpanów i drużyna z Dolnego Śląska wróci do siebie z jednym punktem i ogromnym niedosytem. Do tego martwić może stan zdrowia Filipa Wrony, który doznał kontuzji kolana.
Warto dodać, że bramki CD Bidasoi Irun strzegł Jakub Skrzyniarz, który jest rodowitym głogowianinem i to właśnie tam stawiał pierwsze kroki w piłce ręcznej.
Bidasoa Irun - KGHM Chrobry Głogów 33:33 (15:17)