Wrócił do gry po trzech sezonach. "Pierwszy raz syn mnie widział na boisku"

WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: szczypniorniści Stali Gorzów w meczu z Grot Blachy Pruszyński Anilaną Łódź
WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: szczypniorniści Stali Gorzów w meczu z Grot Blachy Pruszyński Anilaną Łódź

W sobotę odbyły się kolejne mecze 2. kolejki Ligi Centralnej. W Gorzowie miejscowa Stal pokonała Grot Blachy Pruszyński Anilanę Łódź aż 36:20. Na dwie minuty w tym spotkaniu pojawił się na boisku trener Oskar Serpina.

Tylko początek nie był po myśli miejscowej drużyny, która przegrywała, ale już od remisu 7:7 Stal Gorzów zaczęła uciekać Grot Blachy Pruszyński Anilanie Łódź. - Spokojna wygrana, ale widzieliśmy ostatnią kolejkę Łodzi z Piekarami. Tam padł remis. Anilana gra bardzo trudną piłkę, jeśli chodzi o obronę. To dla nas było najważniejsze do sforsowania - powiedział po spotkaniu Oskar Serpina.

Gorzowianie chcieli zmazać plamę z pierwszej kolejki, kiedy to przegrali po rzutach karnych na wyjeździe z SMS-em ZPRP Kielce. - My też jesteśmy podrażnieni po tym przegranym remisie w Kielcach. Z wściekłością trenowaliśmy cały tydzień. Wiedzieliśmy, co mamy zrobić na parkiecie. Zależało nam na trzech punktach, a rozmiar zwycięstwa był zależny od ambicji zawodników. Cały czas brnęli do przodu i chcieli powiększyć tę różnicę - mówił szkoleniowiec po wygranej 36:20 przeciwko łodzianom.

Kontuzje pokrzyżowały plany Stali. Już przed sezonem z kadry wypadł Antoni Zając. W sobotę ostatecznie zagrał Dawid Pietrzkiewicz, choć jego występ stał pod znakiem zapytania. - Mamy drobne problemy kadrowe. Kontuzja Antka Zająca jest dla nas oczywista i ona jeszcze potrwa. Na samym początku tygodnia Dawid Pietrzkiewicz doznał na tyle poważnej kontuzji, że jego występ w sobotę stał pod znakiem zapytania. Poza tym wszyscy jesteśmy zdrowi, jedynie mikrourazy, które są w piłce ręcznej i z nimi się żyje. Podeszliśmy do meczu ambicjonalnie i w tym trudnym momencie się zmobilizowaliśmy - stwierdził Serpina.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni

W obliczu tych kłopotów dawny obrotowy zespołu potwierdził do gry samego siebie i pojawił się na parkiecie na dwie ostatnie minuty pojedynku. Tym samym wrócił do gry po długiej przerwie. - Chyba trzy sezony. Nie będę na co dzień na parkiecie. Trudno znaleźć nominalnego obrotowego. Obrót i bramka są takimi trudnymi pozycjami do zastąpienia, więc kiedy Dawid doznał tego urazu w poniedziałek, to ja zabrałem się do treningów, żeby pomóc drużynie. Była taka możliwość, że zagram cały mecz, ale na szczęście Dawid i jego plecy wytrzymały. Oby po zejściu adrenaliny nic mu nie było -  przyznał trener Stali Gorzów.

- W odwodzie jednak musiałem być. Wszedłem tylko dlatego, że ten wynik był bardzo wysoki. Symbolicznym występem dałem sobie nagrodę za cały tydzień trudnych treningów. To jest pomoc drużynie. Na pewno nie chcę narobić problemów - dodał.

Swój krótki udział zdołał jednak okrasić bramką. - Szymon (Pluczyk - dop. red.) w pierwszej akcji poszedł i widział, że odskoczyłem na bok, to on rzucił. W drugiej poszedł specjalnie dla mnie po tę bramkę. Rzucić bramkę tutaj, w Arenie, gdzie pierwszy raz syn mnie widział na boisku, to jest bardzo miłe - zakończył Oskar Serpina.

Dzięki tej wygranej Stal Gorzów ma na swoim koncie 4 punkty po dwóch kolejkach. Za tydzień zagrają z Olimpia MEDEX w Piekarach Śląskich, a za dwa z CKS Jurand w Ciechanowie. Do Gorzowa wrócą 12 października na mecz z KPR Fit Dieta Żukowo.

Komentarze (0)