Początek spotkania należał do gospodyń, które bardzo dobrze radziły sobie zarówno w ataku jak i w obronie. Szybkie kontry, mocne rzuty z drugiej linii i agresywna obrona spowodowała, że w 12 minucie podopieczne Dili Samadowej prowadziły 9:3 i nic nie zapowiadało, że Beskid może zagrać lepiej. W tym okresie w szeregi jeleniogórzanek wkradło się rozluźnienie i gra nieco się wyrównała. Do przerwy miejscowe prowadziły 16:12.
Przebieg wydarzeń na parkiecie po przerwie długo nie wskazywał na emocje jakich byliśmy świadkami w końcówce meczu. Nadal trwała walka gol za gol i utrzymywała się przewaga 5 bramek dla KPR. W 49 minucie po trafieniu Anny Świdzińskiej, zawodniczki ze stolicy Karkonoszy prowadziły 24:19, jak się później okazało był to ostatni gol dla jeleniogórzanek. To co się stało później z gospodyniami, można pozostawić bez komentarza, bowiem ich ataki były rażąco chaotyczne, podania niecelne, obrona dziurawa niczym ser szwajcarski. Gdyby nie doskonała postawa w bramce Edyty Kuc, KPR przegrałby ostatnie 10 minut spotkania 12:0, bowiem aż siedem razy wspomniana zawodniczka ratowała swój zespół przed stratą gola. W 57 minucie po bramce Katarzyny Wańczuk, Beskid wyrównał i na tablicy widniał remis po 24. Obie ekipy miały jeszcze szanse przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę, jednak zabrakło spokoju i zimnej krwi. Remis był jak najbardziej sprawiedliwym wynikiem tej konfrontacji.
KPR II Jelenia Góra - Beskid Nowy Sącz 24:24 (16:12)