Kiedy Polacy po raz ostatni pokonali Francuzów, żyliśmy w innej sportowej rzeczywistości. Kadry bali się wszyscy na świecie, przynajmniej kilka nazwisk z tamtego zespołu było stawianych w gronie największych graczy globu. Od Euro 2016 i pamiętnego wieczoru w Krakowie zmieniło się prawie wszystko.
Zostało niewielu łączników z dawną generacją, sukcesy pamiętają jedynie Michał Daszek, Przemysław Krajewski i Piotr Chrapkowski. Po igrzyskach w Rio de Janeira nastąpiła bardzo gwałtowana zmiana pokoleniowa i jednocześnie zapaść, z której dopiero powoli udaje się wyjść.
Zupełnie nowe rozdanie
Trener Patryk Rombel dostał cztery lata na mozolną budowę klasowego zespołu. Po drodze były oczywiście trzy turnieje mistrzowskie i stopniowy progres, ale prawdziwą weryfikacją miał być dopiero turniej w Polsce i Szwecji. Czy zadziałała magia imprezy u siebie, czy po prostu polscy kibice czekali na odrodzenie polskiej piłki ręcznej - tak czy inaczej, w Spodku czuć było atmosferę święta i wiarę w udany występ na tle najmocniejszego z możliwych rywali.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
Francuzów nie trzeba przedstawiać, kilku z nich zdobyło w piłce ręcznej już wszystko. Wielki, już 38-letni Nikola Karabatić od 20 lat wraca z turniejów mistrzowskich z medalami! Trójkolorowi są aktualnymi mistrzami olimpijskimi i przyjechali do Polski jako jeden z dwóch głównych kandydatów do złota (obok Duńczyków). - Oni muszą, my możemy, a czasem taka sytuacja pomaga. Poza tym zdarza im się słabiej wejść w turniej - oceniał były reprezentant kraju Grzegorz Tkaczyk.
Musiało zagrać wszystko
Niezależnie od formy Francuzów, Polacy potrzebowali wybitnego występu, najlepszego w ostatnim czteroleciu. Za kadencji Rombla nie udało się jeszcze pokonać rywala z najwyższej półki (choć bywało blisko). Jakiekolwiek większe przestoje oznaczały koniec marzeń o niespodziance.
Jak to na inaugurację, emocji udzielały się każdemu, niezależnie czy miał w gablocie medale olimpijskie, czy te za mistrzostwa Polski. Pierwszy kwadrans był obiecujący, i to pomimo kilku pudeł z dobrych pozycji, m.in. Michał Daszek słabo wszedł w spotkanie. Lider Biało-Czerwonych Szymon Sićko robił co mógł, choć rywale byli przygotowani, że na nim będzie ciążyć największa odpowiedzialność po polskiej stronie. Adam Morawski nie brylował w statystykach, ale parę razy uratował kolegów w beznadziejnym położeniu. Nie zawodził czyhający na kontry jeden z czołowych europejskich strzelców Arkadiusz Moryto.
Drużynę Rombla na chwilę spowolnił krótki przestój w okolicach 20. minuty. Wszyscy zorientowani w kadrowych sprawach trochę się tego obawiali - po zmianach w pierwszej siódemce spadł poziom gry i Francuzi prowadzili już 12:8. Wrzawa w Katowicach jednak nie słabła i niosła Polaków, jeszcze przed przerwą Sićko i Maciej Gębala zapewnili kontakt bramkowy.
Kipiało od emocji
O atmosferze w polskich szeregach dobrze świadczył wybuch radości braci Gębalów po zatrzymaniu ostatniego rzutu Trójkolorowych przed przerwą. Niby mała rzecz, ale reakcja była dowodem na niesłabnącą wiarę w korzystny wynik. Niektórzy z kadrowiczów swoją postawą udowadniali, ile znaczy dla nich ten turniej. Przecież jeszcze dwa dni temu Michał Olejniczak ledwo chodził po urazie stawu skokowego, a na inaugurację zacisnął zęby i hasał na środku jak nowo narodzony. Gdyby nie był to mecz MŚ, raczej odpoczywałby na trybunach. Z zerwanym ścięgnem kciuka grał Bartłomiej Bis.
Biało-Czerwoni widzieli, że Francuzi nie są nieomylni. Wprawdzie potrafili wrzucić polskich obrońców na karuzelę, ale sami popełniali proste błędy techniczne, jakie nie zdarzają im się często. Kibice w Spodku stworzyli taką wrzawę, że nie pozostawało nic innego jak mocniej przyprzeć faworytów do muru. O temperaturę zadbał też Morawski, który miał kapitalne wejście w drugą połowę.
Obrońcy zostawili kawał zdrowia, nie było dla nich piłek straconych jak wtedy, gdy Patryk Walczak po przechwycie - przy niesamowitym tumulcie - sam pognał na bramkę. Entuzjazm był uzasadniony, zawodnik Sportingu zapewnił remis 17:17. Wynik przestał być zależy wyłącznie od pierwszoplanowych postaci. O gorszym początku zapomnieli Ariel Pietrasik i Piotr Jędraszczyk. Pierwszy pokazał, że przy wolnej przestrzeni potrafi zrobić użytek z warunków. Jędraszczyk tańczył między Francuzami, jakby był to dla niego chleb powszedni.
Olimpijski spokój
Prawie wszystko układało się po myśli naszych szczypiornistów i w głowach można było układać sobie scenariusz na końcówkę. Mistrzowie olimpijscy zachowali jednak zimną krew i odgryźli się w... osłabieniu. Klasę na kole pokazał Ludovic Fabregas, Polakom zaczęło też trochę brakować sił i pomysłu na wykończenie. Akurat wtedy, gdy kadra próbowała jeszcze nadrabiać straty, o swojej obecności na placu przypomniał Vincent Gerard.
W MŚ 2023 nic nie jest jeszcze stracone, meczem o życie będzie sobotnie spotkanie ze Słoweńcami. Zwycięstwo pozwoli zachować szansę na ćwierćfinał, co jest celem Biało-Czerwonych.
Z Katowic - Marcin Górczyński, WP SportoweFakty
Francja - Polska 26:24 (14:13)
Francja: Gerard, Bolzinger, Desbonnet - Lenne 3, Remili 2, Lagarde, Prandi, Richardson, Mem 6, Tournat 3, N. Karabatić, Mahe 4, Grebille 2, Fabregas 3, Nahi 2, Briet 1.
Kary: 6 min. (4 min. - Briet, 2 min. - Mem)
Karne: 4/4
Polska: Morawski, Skrzyniarz - Daszek, Jędraszczyk 3, Olejniczak 2, Walczak 1, Bis, Sićko 6, Pietrasik 2, Czuwara 1, Moryto 6, Krajewski, M. Gębala 3, Działakiewicz, T. Gębala, Chrapkowski
Kary: 4 min. (2 min. - T. Gębala, Olejniczak)
Karne: 3/4
# | Drużyna | M | W | R | P | Bramki | Punkty |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Francja | 1 | 1 | 0 | 0 | 26:24 | 2 |
2 | Słowenia | 0 | 0 | 0 | 0 | 0:0 | 0 |
3 | Arabia Saudyjska | 0 | 0 | 0 | 0 | 0:0 | 0 |
4 | Polska | 1 | 0 | 0 | 1 | 24:26 | 0 |