W Lublinie wciąż wierzą w odzyskanie tytułu mistrzyń Polski. Droga ku temu jest coraz trudniejsza, bo MKS FunFloor zaczął gubić punkty. W podwarszawskich Markach na żadną stratę nie mógł sobie pozwolić. - My mamy swoje cele. Udoskonalamy naszą grę. Pracujemy, by popełniać jak najmniej błędów - mówił dla klubowych mediów trener Piotr Dropek (więcej przed meczem tutaj).
Wicemistrzynie Polski zaczęły jednak fatalnie. Nie potrafiły dojść do pozycji rzutowej, a jeśli już to się udało, na posterunku była Viktoria Saltaniuk. Bramkarka Galiczanki długo jednak nie pograła w tym spotkaniu. W 9. minucie podjęła bardzo złą decyzję. Wyszła daleko poza pole karne do piłki podawanej do Darii Szynkaruk. Trafiła skrzydłową w głowę, co musiało oznaczać tylko jedno: bezpośredni czerwony kartonik. Reprezentantce Polski na szczęście nic się nie stało.
Wydawało się, że gospodynie odczują ten brak. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Maria Poliak znakomicie ją zastąpiła. W 20. minucie tablica świetlna wskazała już stan 10:7. Lublinianki starały się być bardziej agresywne w obronie, ale odnosiło to odwrotny efekt od zamierzonego. Gospodynie, w przeciwieństwie do przyjezdnych, stwarzały zagrożenie z wielu pozycji rzutowych. Weronika Gawlik miała z tym spory problem. Czas dla Dropka nic do przerwy nie zmienił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
O słabości gości z Lublina dobitnie świadczyła skuteczność w ataku. Ta wynosiła zaledwie 46 proc. Po zmianie stron wcale nie było z tym lepiej. Obijanie aluminium sprawiło, że zamiast zmniejszać dystans, ten wzrósł do 6 bramek (18:12). Aż trudno sobie wyobrazić, w jakim miejscu byłby MKS, gdyby nie miał tego dnia w składzie Pauliny Masnej. Nie dość, że była bezbłędna na linii 7. metra, to potrafiła swoje dołożyć także w ataku pozycyjnym.
Wicemistrz Polski nie składał broni. Gdyby lepsze oko miała Dominika Więckowska, jej zespół mógł złapać kontakt bramkowy (20:18). Nie udało się, ale Witalij Andronow widział problem i postanowił reagować. Niewiele wskórał. Uaktywniła się Gawlik, a do upragnionego remisu doprowadziła Patrycja Noga. Tamten rzut przechylił szalę, bo MKS odjechał na 3 trafienia i już nie dał sobie wydrzeć triumfu.
PGNiG Superliga Kobiet, 11. kolejka:
Galiczanka Lwów - MKS FunFloor Lublin 25:28 (16:12)
Galiczanka: M. Poliak, Saltaniuk, Mykoliuk - Diachenko 2, Holinska, Tkach, Markevych 3, Prokopiak 1, Slobodian, Sorokina, Kozak 4, Melekestseva 1, Dmytryshyn 5 (2/3), T. Poliak 9 (2/3).
Karne: 4/6.
Kary: 14 min. (Melekestseva - 4 min., Diachenko, Holinska, Tkach - 2 min., Holinska, Saltaniuk - cz. k.).
Czerwone kartki: Viktoria Saltaniuk za faul poza polem karnym na Darii Szynkaruk w 9. minucie meczu, Sofia Holinska w 50. minucie za faul na biegnącej do kontry Julii Pietras.
MKS FunFloor: Gawlik, Wdowiak, Sarnecka 1 - Płomińska, D. Więckowska 5, Rebicova 2, M. Więckowska 1, Pastuszka, Szynkaruk 2, Tatar 2, Pietras 3, Noga 1, Masna 9 (5/6), Portasińska 2, Zagrajek.
Karne: 5/6.
Kary: 10 min. (Rebicova - 4 min., Płomińska, D. Więckowska, Portasińska - 2 min.).
Sędziowie: Bijak (Bydgoszcz), Jerlecka (Szczecin).
Czytaj więcej:
--> To oni powalczą na mistrzostwach świata w Polsce i Szwecji
--> Bardzo nerwowo w Kielcach. Trwa walka z czasem