Oczywiście MKS FunFloor Lublin był murowanym faworytem sobotniego pojedynku w pierwszej stolicy Polski. Chyba nikt z obiektywnych obserwatorów nie przewidywał, że lublinianki mogą przegrać.
- Jest to sensacja, ponieważ przyjechałyśmy tu w roli faworyta, miałyśmy wygrać, żebrać łatwe trzy punkty, ale liga pokazała, że nie można nikogo zlekceważyć. My musimy usiąść, pogadać i naprawdę to przeanalizować, bo jak można wypuścić +7 i doprowadzić do karnych. Coś jest nie tak, więc czas na analizę - zaznaczyła Romana Roszak w rozmowie z mediami klubowymi gnieźnieńskiego klubu.
Lublinianki roztrwoniły przewagę, nie potrafiąc złapać odpowiedniego rytmu w defensywie. Po 60 minutach było 28:28, a później w rzutach karnych gospodynie wygrały 5:4.
- Nie mogłyśmy złapać swojego rytmu w obronie. Super zagrała Monika Łęgowska. Wchodziło jej wszystko. Jak się rzuca dwie-trzy bramki z rzędu, to potem czuje się gaz. Ona czuła taki gaz, a my nie mogłyśmy sobie z nią poradzić. Nasza obrona pozostawia wiele do życzenia. U nas w bramce też nie było tak, jak zawsze. Miałyśmy karne i przegrałyśmy. Jest mi wstyd. Naprawdę jest mi wstyd, bo tak nie powinniśmy grać - podsumowała Roszak.
Czytaj także:
> Pierwsza wygrana beniaminka w PGNiG Superlidze Kobiet. I to z kim!
> KS Azoty Puławy wróciły na zwycięską ścieżkę
ZOBACZ WIDEO: "Miał ciężkie dni". Wtedy Robert Lewandowski poczuł ulgę