To nie jest liga dla starych ludzi? Trudny los weteranów, którzy wrócili do Lotto Ekstraklasy tuż przed emeryturą
Przypadek Marcina Wasilewskiego można porównać z powrotem do Polski Michała Żewłakowa. Rekordzista reprezentacji pod względem liczby występów w koszulce z białym orłem na piersi (102) jest rodowitym warszawianinem, ale na występy w ukochanej Legii musiał czekać aż do 35. roku życia, kiedy wrócił do kraju po 11 latach owocnych występów w Belgii (Beveren, Excelsior Mouscron, Anderlecht) i Grecji (Olympiakos Pireus) i mniej udanym rocznym epizodzie w Turcji (MKE Ankaragucu).
Przed sezonem 2011/2012 Żewłakow wrócił do Polski jako dwukrotny mistrz Belgii i trzykrotny mistrz Grecji oraz były kapitan Anderlechtu i Olympiakosu Pireus, co pokazuje, jaką estymą cieszył się w tych klubach, a na powitanie koledzy z Legii też przekazali mu opaskę. 35-latek nie odcinał przy Łazienkowskiej 3 kuponów, a wręcz przeciwnie - przez półtora roku był prawdziwym liderem stołecznego zespołu, z którym sięgnął po dwa Puchary i mistrzostwo Polski.
Po sezonie 2012/2013 zakończył karierę i rozpoczął pracę przy Łazienkowskiej 3 w innej roli. Najpierw był skautem, potem dyrektorem skautingu i w końcu też dyrektorem sportowym. Odszedł z klubu dopiero we wrześniu bieżącego roku, gdy jedynym właścicielem Legii został Dariusz Mioduski.