[tag=546]
Legia Warszawa[/tag] nie miała wiele do powiedzenia w Anglii. Niby nic nadzwyczajnego, ale szkoda. Trudno bowiem powiedzieć, że "Lisy" zdominowały wyraźnie wydarzenia na boisku, ale błędy w defensywie, które popełnili zawodnicy mistrza Polski, rywale wykorzystali w sposób bezwzględny.
Zaczął już w 13. Minucie Patson Daka. Reprezentant Zambii, ściągnięty z Red Bull Salzburg do Leicester City za 30 milionów euro, w lidze angielskiej na razie radzi sobie średnio. Za to w Lidze Europy zdobył już piątą bramkę w piątym meczu. Cztery poprzednie w meczu ze Spartakiem.
Tym razem, jak na "Lisa" przystało, w bardzo sprytny sposób zgubił Mateusza Wieteskę.A kilka minut później było już 2:0. James Maddison miał bardzo dużo miejsca w polu karnym, zgubił w łatwy sposób Artura Jędrzejczyka i pięknym strzałem pokonał Misztę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: grał im na nosie, ale miał pecha. Ochroniarz był jak... gepard!
Legia w pierwszym meczu sensacyjnie wygrała z Anglikami, ale grała zupełnie inaczej. Czesław Michniewicz ustawiał zawodników bardzo defensywnie i liczył – jak się okazało słusznie – na szybkie wyjścia. Marek Gołębiewski starał się zagrać otwartą piłkę i to okazało się błędem. Różnica umiejętności indywidualnych była zbyt duża. Gra, zwłaszcza w polu karnym Miszty, wydawała się dla naszych zawodników zdecydowanie za szybka.
Ale też otwarta gra dała w końcu legionistom nagrodę. Dostali rzut karny. Nie wykorzystał go Mahir Emreli, ale skutecznie jego strzał dobił Filip Mladenović. A za chwilę Serb jeszcze strzelał efektownie z dystansu. Wydawało się, że Legia nawiąże walkę ze znacznie mocniejszym rywalem, ale po rzucie rożnym bramkę strzelił Ndidi. Tu spory błąd popełnił Cezary Miszta. Bramkarz Legii powinien dośrodkowanie przeciąć. Może był zaskoczony. Anglicy w świetny sposób powstrzymali przed wyskokiem najlepiej grającego w powietrzu zawodnika gości, Mateusza Wieteską.
Ale też ta akcja obnażyła słabość polskiej defensywy. Obrońcy drużyny Gołębiewskiego grali dość biernie, mało agresywnie, przynajmniej w pierwszej połowie.
Trudno powiedzieć, jaki wpływ na zawodników Legii miał wywiad, którego właściciel klubu udzielił oficjalnej stronie klubowej. Dariusz Mioduski powiedział: "Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć ze szkoleniowcem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. Uważam, że Marek Papszun przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem, by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach. Mam przekonanie, że charyzma, wiedza, doświadczenie trenera Papszuna, bardzo pozytywnie połączą się z filozofią klubu".
Być może chciał zdopingować zawodników do większego wysiłku strasząc ich nową miotłą, ale na pewno nie pomógł Gołębiewskiemu okazując mu w ten sposób brak wsparcia. Na pewno ten wywiad, czas jego publikacji oraz cel będzie jeszcze długo analizowany w mediach społecznościowych.
Na boisku Legia miała kolejną okazję, ale do zagrania Ernesta Muciego nie doszedł Mladenović. Legia na pewno się nie ośmieszyła. W drugiej połowie zawodnicy z Warszawy próbowali, szarpali, starali się grać wysoko i odbierać rywalom piłkę na ich połowie. A jednak różnica była zbyt duża. Legioniści byli zbyt wolni dla rywali, za mało mobilni. Więc nawet, jeśli odbierali piłkę, niewiele byli w stanie zrobić. Rywale kontrolowali sytuację i też nie forsowali specjalnie tempa, jakby chcieli po prostu dotrwać do końca meczu. Swego dopięli.
Legia przegrała w trzecim kolejnym meczu, ale jej sytuacja nie jest dramatyczna. Ma 6 punktów i jeszcze szansę awansu do kolejnej rundy. Musi jednak wygrać w ostatniej wygrać u siebie ze Spartakiem.
Leicester City – Legia Warszawa 3:1 (3:1)
1:0 Daka 11’
2:0 Maddison 21’
2:1 Mladenović 26’
3:1 Ndidi 33’
Składy drużyn
Leicester City: Schmeichel - Castagne, Soynucu, Amartey, Thomas - Soumare (62. Dewsbury-Hall), Maddison, Ndidi - Lookman (85. Albrighton), Barnes, Daka (85. Ihenacho)
.
Legia: Miszta - Ribeiro, Johansson (46. Hołownia), Jędrzejczyk, Wieteska, Mladenović (72. Skibicki) - Muci, Slisz, Andre Martins (72. Celhaka), Luquinhas (78. Włodarczyk) - Emreli (78. Pekhart).
Sędziował: Deniz Aytekin (Niemcy)
Żółte kartki: Mladenović, Wieteska, Jędrzejczyk - Thomas, Albrighton