Przeżył gehennę. Teraz chce iść śladem Buksy i Frankowskiego

Getty Images / Na zdjęciu: Jarosław Niezgoda
Getty Images / Na zdjęciu: Jarosław Niezgoda

- Zbyt wiele wycierpiałem, aby teraz wykonywać pochopne ruchy - mówi Jarosław Niezgoda. Polski napastnik niedawno wrócił na boisko po poważnej kontuzji kolana. Przez uraz jego "amerykański sen" zamienił się w koszmar.

[b]

[/b]

Na początku października na boisko w Portland wybiegli Gonzalo Higuain, Blaise Matuidi, Kieran Gibbs i Rodolfo Pizarro, ale jedynego, zwycięskiego gola dla gospodarzy strzelił Jarosław Niezgoda. W ten sposób drużyna zbudowana przez Davida Beckhama, a prowadzona z ławki przez jego przyjaciela z "Class 1992" Phila Neville'a praktycznie pożegnała się z marzeniami o awansie do play-offów.

Tymczasem były napastnik warszawskiej Legii po wyjątkowo pechowym i ciężkim początku swojej zaoceanicznej przygody, ma wreszcie drobne powody do radości. W listopadzie ubiegłego roku, na koniec pierwszego sezonu w Major League Soccer, uszkodził więzadło krzyżowe w kolanie. Miał pauzować 5-6 miesięcy, a wrócił do gry dopiero po 10.

Marcin Harasimowicz, "Piłka Nożna": Jak się czujesz po tak długiej przerwie spowodowanej ciężką kontuzją?

Jarosław Niezgoda, napastnik Portland Timberg: Ogólnie dobrze. Na pewno nie jest tak, jak przed kontuzją, gdy dochodziły do mnie słuchy, że kolano może nie mieć takiej sprawności, jak wcześniej i niestety znalazły one potwierdzenie w rzeczywistości. Generalnie jednak wygląda to coraz lepiej. Mam jeszcze sporo do nadrobienia. Noga na pewno będzie mocniejsza.

ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumni

Właśnie strzeliłeś zwycięską bramkę dla Timbers w meczu z Interem Miami, czyli klubem Davida Beckhama, praktycznie eliminując jego wielki projekt z play-offów.

Zwycięskiego gola strzeliłem - to prawda. Do normy jednak jest jeszcze daleko. Na razie nie wróciłem do podstawowego składu, wchodzę na 25-30 minut w każdym meczu, ale to jeszcze nie to samo, co przed urazem, gdy regularnie występowałem od początku. Dobre jednak i to. Nie mam wielkiego ciśnienia. Regularnie rozmawiam z trenerem i spokojnie, krok po kroku, wprowadzamy mnie z powrotem do zespołu. Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak ciężka kontuzja i tak długo będę wracał do zdrowia. Dlatego nie szarżujemy. Zbyt wiele wycierpiałem, aby teraz wykonywać pochopne ruchy.

To na pewno bolesne wspomnienie, ale przypomnij, jak w ogóle doszło do całego nieszczęścia?

Chciałem odebrać piłkę, zaatakowałem obrońcę, widząc że piłka odskoczyła mu trochę na bok. Niestety, moja noga nie zareagowała najlepiej, została w miejscu i od razu wiedziałem, że to się źle skończy. Usłyszałem trzask, a potem nie byłem nawet w stanie zejść z boiska. Diagnoza - zerwane więzadło krzyżowe plus łękotka do szycia. Po tygodniu usłyszałem, że wrócę na boisko po 6-8 miesiącach, ale ostatecznie przerwa trwała aż dziesięć. Tyle minęło od rozegrania poprzedniego meczu. Nie chciałem jednak wracać wcześniej na siłę, aby nie ryzykować kolejnego, poważnego urazu.

Dlaczego powrót się opóźnił?

Nie mam pojęcia. Każdy zawodnik reaguje inaczej. Nasz lider Sebastian Blanco też zerwał więzadło krzyżowe, kilka tygodni przede mną i miał wrócić po pół roku, a pauzował przez dziewięć miesięcy. U niego rehabilitacja także trwała dłużej niż zakładano.

Masz pretensje do lekarzy?

Nie. Przecież nie widzę kolana w środku, więc nie wiem, co tam się z nim działo. Lekarze na pewno robili, co mogli.

Czyli w tym sezonie chciałbyś wrócić do formy, a dopiero w kolejnym być gotowy na sto procent od samego początku?

Dokładnie tak to widzę. Liczyłem, że wrócę do gry w kwietniu, co dałoby mi więcej czasu na dojście do odpowiedniej formy. Stało się inaczej, tak więc tych najbliższych kilka spotkań będzie miało dla mnie duże znaczenie. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony, strzelić kilka goli, nabrać większej pewności siebie i wejść w kolejny sezon w optymalnej dyspozycji. Indywidualnie nie jestem jeszcze na sto procent, ale drużynowo prezentujemy się bardzo dobrze i możemy coś wspólnie zwojować. Myślę, że mamy zespół, który może sięgnąć po mistrzostwo MLS.

To chyba najbardziej wyrównana liga świata – poprzedni mistrz najprawdopodobniej nie zakwalifikuje się do play-offów, a realne szanse na mistrzostwo ma dwanaście zespołów.

A kto jest mistrzem, Columbus? No tak, nie wyglądają najlepiej... Wszystko się wyjaśni na samym końcu - nawet najlepsza drużyna w rozgrywkach zasadniczych może przegrać jeden mecz i odpaść w play-offach. Trochę tak było z nami w roku ubiegłym. Dlatego trzeba poczekać, bo faworyci będą się zmieniać. Uważam jednak, że na pewno nie stoimy na straconej pozycji.

Czy kibice powitali cię ciepło, gdy wróciłeś po tak długiej przerwie?

Tak, choć na pewno nie aż tak jak Blanco, bo gdy ten wybiegł na boisku to na stadionie był prawdziwy szał! Trudno się jednak dziwić, to przecież klubowa legenda. Mnie też przywitali sympatycznie, chociaż okoliczności były mało sprzyjające - o ile się nie mylę przegraliśmy wtedy 2:6 ze Seattle Sounders. Tak więc wybrałem raczej kiepski moment na powrót.

Zaaklimatyzowałeś się w Portland?

Mieszkam na obrzeżach miasta, gdzie wielu kibiców piłki nożnej raczej nie spotykam. Okolica przypomina mi trochę podwarszawskie miejscowości. Na pewno ludzie mają tutaj inną mentalność niż w Polsce, inne podejście do życia. Chyba, mimo wszystko, bardziej optymistyczne.

Twoi rodacy, czyli Adam Buksa, Kacper Przybyłko i Patryk Klimala strzelają ostatnio regularnie.

No w tym sezonie to już ich raczej nie dogonię, ale w kolejnym postaram się! Zupełnie mnie to nie dziwi, że strzelają dużo goli i odgrywają bardzo ważne role w swoich zespołach. Spodziewałem się tego. Mam podobny plan.

Czy byłeś zaskoczony, że Przemysław Frankowski potraktował MLS jako trampolinę do silnej, europejskiej ligi i teraz doskonale radzi sobie w Lens?

To nie był przypadek. Przyznam się, że zupełnie nie byłem zaskoczony, gdy usłyszałem o tym transferze. Wiedziałem, że Przemek będzie chciał po pewnym czasie wyjechać na zachód Europy i spróbować sił w mocniejszej lidze. Powiem więcej - jestem przekonany, że zimą w jego ślady pójdzie Adaś Buksa. Dla niego ta liga również będzie przepustką do wielkiej piłki. Wiem, że o tym myśli, bo gadaliśmy o tym. Adaś ma klarowną wizję tego, co chce robić w przyszłości.

Jak odbierasz fakt, że Frankowski i Buksa odgrywają teraz istotne role w reprezentacji Polski?

To pokazuje tylko, że transfer do MLS nie zamyka wcale drogi do reprezentacji, jak się wcześniej wielokrotnie mówiło. Bardzo dobre występy Franka i Adama w meczach eliminacyjnych pomagają także innym Polakom występującym w tej lidze. Teraz będzie się na nas inaczej patrzeć, na to jak gramy i co tutaj robimy.

Wygląda na to, że Paulo Sousa jest bardziej otwarty na MLS niż jego poprzednik...

No tak to faktycznie wygląda. Zobaczymy...

Jak oceniasz występy Legii w Lidze Europy?

Oglądałem te mecze. Kilku chłopaków obecnie grających w Legii znam bardzo dobrze. To pozytywne i bardzo dobrze świadczy o polskiej piłce - zawsze myślałem, że ta liga nie jest wcale tak słaba, jak pokazywałyby to wyniki w europejskich pucharach w ostatnich trzech sezonach. Bo rzeczywiście wyglądało to słabo. Dobrze, że Legia poprawiła nam reputację.

Jakie cele stawiasz sobie na najbliższe miesiące?

Najważniejsze to oczywiście zdrowie - dbać o siebie i o kolano. Drużyna jest mocna, więc bardzo chciałbym sięgnąć po mistrzostwo MLS. I oczywiście dołożyć do tego swoją cegiełkę!

Komentarze (2)
avatar
Jagafan
29.10.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Czego wy ode mnie chcecie ??? po pierwsze jestem z Legii, po drugie moim idolem jest Żyro.......a prywatnie chłopakiem 
avatar
Legionowiak 2.0
29.10.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jarek, wracaj do formy i grania!