W drugim sezonie z rzędu Świt Skolwin zmierzył się przy Stołczyńskiej z klubem z PKO Ekstraklasy. Przegrany 0:1 mecz z Cracovią nie był świętem z marzeń. Trzecioligowiec mógł zaprosić na nie garstkę gości i dziennikarzy, poprzebierać kilkadziesiąt osób w kamizelki służb porządkowych. Na więcej nie mógł sobie pozwolić z powodu ograniczeń wirusowych. Trybuny musiały smutno zaświecić pustkami. Do pojedynku z Legią Warszawa doszło już w zdecydowanie bardziej klimatycznej atmosferze - przy komplecie publiczności ze Szczecina i Warszawy.
Dla warszawskiego klubu Fortuna Puchar Polski może okazać się jedyną drogą do europejskich pucharów. W PKO Ekstraklasie idzie mu bardzo źle, a siedem porażek doprowadziło do zmiany szkoleniowca. Marek Gołębiewski zastąpił Czesława Michniewicza i zadebiutował w Skolwinie. Legia była pod baczną obserwacją przedstawicieli Pogoni Szczecin. Tego przeciwnika podejmie w niedzielę przy Łazienkowskiej w meczu o ligowe punkty.
Legia prowadziła już po pierwszej połowie 1:0. Wielkiego futbolu nie pokazała, ratował ją stały fragment gry. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego pierwsze uderzenie Mahira Emreliego zatrzymał Przemysław Matłoka, ale wobec dobitki Lindsaya Rose'a był bezradny. Świt miał czego żałować, ponieważ do 35. minuty nie pozwalał faworytom na przeprowadzanie wielu groźnych ataków.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego
Świt walczył. Piłkarze szli jak do pożaru do każdej stykowej sytuacji, dlatego Legia nie miała przewagi w środku pola. Trzecioligowiec potrafił sprawnie wymieniać podania, w jego atakach wyróżniali się Piotr Wojtasiak i Szymon Kapelusz, a niezłym strzałem Paweł Krawiec sprawdził Cezarego Misztę. Przed drugą połową gospodarze nie powinni być jeszcze zniechęceni, choć na pewno sytuacja była niekomfortowa. Legia mogła pilnować wyniku.
W 54. minucie Świt miał najlepszą szansę na gola. Był centymetry od doprowadzenia do remisu. Po wrzutce z rzutu wolnego potwornie zakotłowało się i Legia zapobiegła nieszczęściu rozpaczliwymi interwencjami. Sędzia jeszcze konsultował się z pomocnikami oglądającymi powtórki, ale wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Legia potraktowała ostrzeżenie poważnie i choć nie forsowała wysokiego tempa, to trzymała coraz mocniej zmęczonych skolwinian w bezpiecznej odległości od bramki Cezarego Miszty.
Legia pozostaje w grze o puchar. Świt jeszcze nie strzelił gola i nie zwyciężył w centralnej części rozgrywek na własnym stadionie. Skolwinianie mierzyli się w 2016 roku z Polonią Bytom, a w 2020 roku z Cracovią. Pierwsza konfrontacja zakończyła się przegranym konkursem rzutów karnych po bezbramkowych 120 minutach, a druga porażką 0:1. W czwartek gospodarzom ponownie zabrakło mu sposobu na gola.
Świt Skolwin - Legia Warszawa 0:1 (0:1)
0:1 - Lindsay Rose 35'
Składy:
Świt: Przemysław Matłoka – Dawid Kisły, Jakub Kuzko, Patryk Baranowski, Patryk Bil (85' Przemysław Żukowski), Jakub Białczyk, Adam Ładziak (64' Adrian Mach), Kacper Wojdak (75' Oskar Potoczny), Paweł Krawiec (46' Adam Nagórski), Szymon Kapelusz, Piotr Wojtasiak
Legia: Cezary Miszta – Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Lindsay Rose (66' Jakub Kisiel), Mattias Johansson, Bartłomiej Ciepiela (84' Jurgen Celhaka), Bartosz Slisz, Yuri Ribeiro, Lirim Kastrati (46' Rafael Lopes), Mahir Emreli (90' Szymon Włodarczyk), Ernest Muci (46' Luquinhas)
Żółte kartki: Krawiec, Baranowski, Kuzko, Kisły, Wojtasiak (Świt) oraz Emreli, Jędrzejczyk, Slisz, Lopes (Legia)
Sędzia: Dominik Sulikowski (Gdańsk)
Czytaj także: Dużo dymu i goli w Szczecinie. Przełamanie Kamila Grosickiego
Czytaj także: Nowy problem Legii Warszawa. Miesiąc przerwy podstawowego piłkarza