Przez większość spotkania utrzymywał się bezbramkowy remis. Później jednak na boisku zaczęli pojawiać się podstawowi gracze trenera Luciano Spallettiego i obraz gry się zmienił.
Gospodarze narzucali coraz większe tempo, aż w końcu w 76. minucie Cezarego Misztę pokonał Lorenzo Insigne. Później podwyższyli jeszcze Victor Osimhen i Matteo Politano.
- Ten mecz był papierkiem lakmusowym i niestety pokazał, jaka jest różnica między naszą piłką klubową a włoską - powiedział Zbigniew Boniek w rozmowie z portalem interia.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!
Były prezes PZPN żałował, że Legia Warszawa nie starała się za wszelką cenę strzelić bramki w pierwszej połowie. Jego zdaniem zespół Czesława Michniewicza był nastawiony raczej na bronienie remisu.
- Wszyscy widzieliśmy, jak to się skończyło. Szkoda, ale świat się nie zawalił - mówił Boniek. Dodał także, że Legia wciąż ma szanse na wyjście z grupy. Na półmetku rywalizacji jest liderem z dorobkiem sześciu punktów.
- Takie mecze powinny uświadomić pseudoznawcom, którzy jeszcze niedawno kreowali kilku piłkarzy Legii na reprezentantów Polski, jak bardzo się mylili - powiedział Boniek. Nie chciał operować nazwiskami, ale przyznał, że przed tymi graczami jeszcze sporo pracy.
Tymczasem Legia Warszawa może powoli już myśleć o rewanżu z SSC Napoli. To spotkanie odbędzie się 4 listopada o godz. 18:55 na stadionie przy Łazienkowskiej.
Czytaj także:
- Marek Wawrzynowski: Legia Warszawa bardziej przeszkadza niż gra w piłkę
- Dariusz Dziekanowski ocenił postawę Legii. "Liga Europy powinna być wyzwaniem"