W letnim okienku transferowym stołeczny klub sprowadził dwóch polskich zawodników. Tymoteusz Puchacz i Paweł Wszołek jeszcze nie zadebiutowali na poziomie Bundesligi, ten drugi nie został uwzględniony w kadrze Unionu Berlin na fazę grupową Ligi Konferencji Europy.
Lewy obrońca przegrywa rywalizację o miejsce w składzie z Niko Giesselmannem, zagrał tylko cztery razy w europejskich pucharach, ale wciąż cieszy się zaufaniem Paulo Sousy. Puchacz wystąpił w wygranym meczu eliminacyjnym z Albanią (1:0).
Transfer do ligi niemieckiej był dużym przeskokiem dla wychowanka Lecha Poznań. - Trener na początku pokazywał mi mnóstwo rzeczy, jest dużo różnic jeśli chodzi o taktykę. Czuję, że to łapię. Jestem wolno wprowadzany, ale jestem ufny - stwierdził piłkarz w rozmowie z Jakubem Polkowskim i Łukaszem Wiśniowskim.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!
- To dziwna sytuacja, że jest dobrze, a nie jest dobrze. Trener wziął mnie na rozmowę. Powiedział, że gram dobrze w kadrze, a w klubie nie i on tego nie rozumie. Dodał, żebym się nie martwił, bo wszystko jest na dobrej drodze. Zawsze się grzałem jak czajnik, teraz jestem spokojny. Robię swoje i nie ma problemu - uzupełnił kadrowicz.
Niewykluczone, że w 22-latek doczeka się debiutu w sobotę (16 października). Union zagra na własnym obiekcie z VfL Wolfsburg.
Czytaj także:
Wojciech Szczęsny wspomina skandal w Albanii. "Dostałem w łeb"
Problemy bramkarza Paris Saint-Germain. Keylor Navas poznał diagnozę