Obrazek rozwieszonych na sznurkach flag już z samego rana dawał jasny sygnał, że tego dnia w Tiranie wydarzy się coś ważnego. Nie chodzi jednak o święto państwowe lub istotną dla losów kraju rocznicę. Przywiązane pomiędzy drzewami i znakami drogowymi sznurki pełnią rolę punktu wystawowego. Jeszcze przed południem zawisły tam różnego rodzaju gadżety w narodowych barwach: flagi Albanii, koszulki na wieszakach czy czerwone szaliki. Miasto zaczęło odliczać godziny do wieczornego hitu eliminacji mistrzostw świata 2022 pomiędzy Albanią a Polską.
Na stoiska z trąbkami, czapkami, breloczkami, zapalniczkami, bransoletkami natknąć można się nie tylko w okolicach stadionu. I nie da się nie zauważyć tych spontanicznie tworzonych punktów, czy też po prostu towaru wyłożonego na ręcznikach. Sprzedawcy bez skrępowania układają je w najbardziej ruchliwych miejscach chodnika. Nawet przechodząc przez pasy, trzeba się pochylić, by zejść z ulicy na chodnik. Z daleka można odnieść wrażenie, że ktoś rozwiesił w tym miejscu pranie.
Albańczycy zrobią wieczorem piekło. Na kameralnym stadionie mogącym pomieścić nieco ponad 22 tysiące będzie komplet widzów. Wszystko ze względu na ukłon ze strony ministerstwa zdrowia. Początkowo ze względu na obostrzenia koronawirusowe na stadion miało wejść tylko 7 tys. widzów - 30 procent objętości trybun. Podczas meczu z Polską drugi raz w historii stadionu pojawi się komplet publiczności. Biletów na to spotkanie od dawna nie ma, a szacuje się, że albańska federacja zarobiła na ich sprzedaży około 2 mln zł.
Podniosła atmosfera udziela się tutejszej społeczności. Poczytny dziennik "Panorama Sport" apeluje, by cała Albania była tego dnia czerwono-czarna - takie są jej barwy narodowe. Dziennik porównuje spotkanie z Polską do "finału mistrzostw świata" i prosi drużynę, by zrobiła "wszystko, co się da, by odnieść korzystny wynik" z naszą reprezentacją. Nawet remis dużo daje gospodarzom - Albania ma obecnie punkt przewagi nad Biało-Czerwonymi i uniknięcie porażki we wtorek umocni gospodarzy na drugim miejscu w grupie I. Wygrana praktycznie zapewni zespołowi Edoardo Reji udział w barażach o mundial.
Albańscy dziennikarze mocno przejmują się jednak stratą kluczowego zawodnika, który strzelił Polsce gola w pierwszym spotkaniu w Warszawie. We wrześniu zespół Paulo Sousy wygrał 4:1. COVID-19 wykluczył Sokola Cikalleshiego. "To mocno popsuło plany trenera Reji. Napastnik miał być głównym bohaterem tego widowiska" - czytamy. Na łamach "Panorama Sport" znajdziemy też ekskluzywny wywiad ze Zbigniewem Bońkiem. Były prezes PZPN opowiada, jak strzelił gola Albanii w 1985 roku - dzień po wygranym finale Pucharu Europy jego Juventusu z Liverpoolem (1:0) na Heysel.
Boniek twierdzi, że "Polska wygra, bo ma Lewandowskiego". Na tej samej stronie Bońkowi odpowiada były reprezentant Albanii, Erjon Bogdani. "Gdyby Boniek był taki pewny zwycięstwa, to nie mówiłby tylko o Lewandowskim" - wbija szpilkę byłemu prezesowi polskiej federacji.
Na Arena Kombetare na pewno pojawią się polscy fani. Niewielka grupa kibiców, dokładnie trzy osoby, przywitała kadrę przed hotelem w poniedziałkowe popołudnie. Zdecydowana większość fanów ostatnie dni spędziła w nadmorskim mieście Durres, oddalonym od Tirany około 40 kilometrów. Polscy kibice już się zjeżdżają. Na stadionie będzie ich około tysiąca.
Albania podejmie Polskę we wtorek (12 października) o godz. 20.45. Transmisja na antenach TVP 1, TVP Sport oraz Polsat Sport Premium 1. Można też mecz zobaczyć na WP Pilot. Relacja tekstowa w WP SportoweFakty.
Albania - Polska. Selekcjoner się waha
Paulo Sousa nie ma wątpliwości. Krótka i jasna ocena przed spotkaniem z Albanią
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za gol w Polsce! Można oglądać godzinami