Choć piłkarski świat w czasie pandemii się nie zatrzymał, a tak naprawdę pędzi jeszcze szybciej niż wcześniej, to ma jedną wielką wadę - puste trybuny. Doping puszczany z "taśmy", papierowe podobizny kibiców ustawiane na krzesełkach - wszystko wygląda karykaturalnie, choć prawda jest taka, że przez ostatnie miesiące innego wyjścia nie było.
Na szczęście pojawia się światełko w tunelu. Dowiedzieliśmy się, że pierwsi kibice na polskim stadionie pojawią się jeszcze w maju!
Jak to możliwe? Po pierwsze, niemal wszędzie mocno przyspiesza akcja szczepień, po drugie - w niektórych krajach fani już pojawiają się częściowo lub mogą je zapełniać w całości i nic złego się nie dzieje, po trzecie wreszcie - UEFA nie chce meczów przy pustych trybunach.
Na początek Gdańsk
Z naszych informacji wynika, że po raz pierwszy kibice wrócą na polski stadion 26 maja, a stanie się to w Gdańsku, podczas rozgrywanego tam finału Ligi Europy. Wprawdzie nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia tej informacji, ale z tego, co słyszymy, pod koniec tego tygodnia UEFA powinna ogłosić, że finał tych rozgrywek zostanie rozegrany (częściowo) z publicznością.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy
W tej sprawie od pewnego czasu toczą się zaawansowane rozmowy ze stroną rządową, bo to właśnie politycy muszą dać zielone światło. Z tego, co słyszymy, wszystko jest tu na dobrej drodze.
UEFA nie chce gry przy pustych trybunach
Oczywiście, mówimy o częściowym - dokładnie 25-procentowym - zapełnieniu stadionu w Gdańsku. To kontynuacja polityki UEFA, która, jeśli to możliwe, nie chce gry przy pustych trybunach. Właśnie dlatego Bilbao i Dublin straciły swoją część EURO. Żadne z tych miast nie było w stanie zagwarantować obecności fanów na trybunach i mecze zostały im odebrane.
W Gdańsku mają więc być kibice i wiele wskazuje na to, że to pierwszy krok do powrotu. To jest pierwsza z dobrych informacji.
Na Ekstraklasę (raczej) za wcześnie
Zła - zwłaszcza dla fanów rodzimej Ekstraklasy - jest taka, że nie zanosi się na rychły powrót fanów na trybuny przy okazji meczów ligowych. Wprawdzie kilka dni temu, na spotkaniu z dziennikarzami, prezes Legii Dariusz Mioduski napomknął, że chciałby, aby fani wrócili na trybuny na ostatnią kolejkę, ale...
Popytaliśmy w kilku źródłach i odpowiedź nie jest optymistyczna. Z informacji, które do nas docierają, wynika, że nie zanosi się na to, aby fani podziwiali piłkarzy Ekstraklasy z trybun w ostatniej kolejce, która zostanie rozegrana 16 maja.
Liga z kibicami od przyszłego sezonu
- Nie ma szans na ostatnią kolejkę - to jedna z opinii, którą usłyszeliśmy w tej sprawie od osoby, która jest blisko centrum wydarzeń.
Wprawdzie toczyły/toczą się rozmowy między władzami Ekstraklasy a przedstawicielami rządu, ale kluby nastawiają się na powrót do (kibicowskiej) normalności raczej dopiero od przyszłego sezonu.
Kadra już z fanami?!
Natomiast druga dobra informacja jest taka, że kibice wrócą na stadion nie tylko w Gdańsku. Jak udało nam się ustalić, jest duża szansa na to, iż czerwcowe towarzyskie mecze reprezentacji Polski również zostaną rozegrane przy częściowym zapełnieniu trybun.
Podobnie jak w przypadku finału LE, tak i w tych przypadkach chodzi o 25 proc. zapełnienia stadionu. A zatem, zarówno mecze z Rosją we Wrocławiu (1 czerwca), jak i w Poznaniu z Islandią (8 czerwca) powinny się już odbyć z prawdziwym dopingiem.
Żużel też chce wracać
Na powrót do kibicowskiej normalności czekają jednak nie tylko fani piłki.
- Bardzo byśmy chcieli, żeby w czerwcu pojawili się kibice. Oczywiście, ograniczona liczba i w reżimie sanitarnym - mówi nam Wojciech Stępniewski, prezes żużlowej PGE Ekstraligi.
- Wszyscy organizatorzy imprez masowych czekają na taką możliwość. Wydaje się, że odmrażanie gospodarki będzie stopniowe i wcale nie znajdziemy się na szarym końcu tego łańcucha - przekonuje żużlowy działacz.
Światełko jest coraz jaśniejsze
- Bardzo chcemy powrotu kibiców, ale cały czas nawołuję do rozsądku. Liczba zakażeń ostatnio spada i dobrze, ale to nie znaczy, że zaraz wrócimy do tego, co było przed pandemią. To będzie powolny proces - Stępniewski zdaje sobie sprawę, że do całkowitej normalności jeszcze daleko.
Na szczęście światełko w tym do niedawna bardzo ciemnym tunelu jest coraz jaśniejsze.
Piotr Koźmiński, Jarosław Galewski