Kompromitacja Bayernu, ale Lewandowski nie zatrzymuje się!

Getty Images / Gaston Szerman/DeFodi Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Gaston Szerman/DeFodi Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Gdyby Bayern Monachium wygrał z FSV Mainz, mógłby świętować tytuł mistrzowski. Piłkarze Hansiego Flicka zagrali jednak fatalne spotkanie i nie byli w stanie sforsować defensywy zespołu Bo Svenssona. Robert Lewandowski strzelił 36. bramkę w sezonie.

Sobotnie popołudnie w Moguncji było dość ciepłe i co najważniejsze słoneczne. Jest to o tyle istotna informacja, że w 3. minucie spotkania, właśnie słońce stało się największym sprzymierzeńcem gospodarzy. Manuel Neuer wyraźnie dawał do zrozumienia, że został oślepiony, dlatego spóźnił się z interwencją przy strzale Jonathana Burkardta. Faktycznie jeden z najlepszych bramkarzy świata w normalnych okolicznościach nie puszcza takich bramek. Strzał Burkardta był mocny i "soczysty", ale piłka leciała w środek bramki.

Dla większości kibiców było jednak oczywiste, że walczący o tytuł Bayern za chwilę podkręci tempo i zmiecie Mainz z powierzchni ziemi. Tymczasem mijały kolejne minuty, a gospodarze wcale nie zamierzali paść na kolana przed największym klubem Niemiec.

Miał w pierwszej połowie swoją okazję Robert Lewandowski, ale w doskonałej sytuacji nieczysto trafił w piłkę. Może był to zwykły pech, a może presja. Polak wrócił po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. W tym czasie Bayern grał cztery spotkania ligowe. Polakowi do pobicia rekordu Gerda Muellera (40 goli w sezonie 1971-72) brakowało 6 goli. Wcześniej gdy miał 8 spotkań, żeby tego dokonać, zadanie wydawało się bardziej niż realne. Teraz poprzeczka poszła bardzo w górę, choć dosłownie w ostatniej sekundzie spotkania Lewandowski bramkę strzelił.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"

Wróćmy jednak do Mainz, ponieważ zawodnicy Bo Svenssona zasłużyli na to, by nie myśleć o nich jedynie jako o chłopcach od przeszkadzania gwiazdom ze stolicy Bawarii. Piłkarze z Moguncji bronią się przed spadkiem, a jednak ich bezczelność w wychodzeniu spod pressingu Bayernu była taka, jakby byli światowym potentatem. To gospodarze mieli przewagę. Dwukrotnie trafili w słupek, w tym raz po świetnej interwencji Neuera. Zresztą niemiecki bramkarz dwukrotnie bronił fantastycznie i ratował skórę potentatowi. W końcu nie był w stanie nic zrobić, gdy w 36. minucie Robin Quaison  wyskoczył najwyżej do środkowania Philippa Mwene i podwyższył na 2:0.

Oczywiście była to sensacja, ale patrząc na pozycje drużyn w tabeli nie można zapominać, że Svensson całkowicie odmienił zespół. Po 14 kolejkach piłkarze Mainz zajmowali przedostatnie miejsce w tabeli. Wtedy zaczął ich prowadzić Duńczyk i po kilku słabszych kolejkach drużyna zaczęła zdobywać punkty. W sumie w 15 meczach aż 25. Oczywiście to tylko rozważania czysto teoretyczne, ale gdyby Svensson prowadził zespół w całym sezonie, może biłaby się ona o puchary. 

Świetnie wyłączyli zawodnicy duńskiego szkoleniowca naszego supersnajpera. Większość czasu Lewandowski pałętał się w okolicach pola karnego, a sfrustrowany uderzył w twarz znakomitego tego dnia Leandro Barreiro, pomocnika reprezentacji Luksemburga. Oczywiście trudno mówić o celowym uderzeniu, Polak chronił piłkę i zbyt mocno pracował rękami. Sędzia uznał, że przekroczył granicę, ale nieznacznie, dlatego pokazał Polakowi żółtą kartkę.

Dwie okazje dla Bayernu miał Eric Choupo-Moting. Napastnik z Kamerunu normalnie zastępuje Lewandowskiego. Teraz Hansi Flick, widząc co dzieje się na boisku, dał zagrać obu napastnikom razem przez 45 minut. Współpraca nie wyglądała jednak "przyszłościowo".

Bayern zagrał jedno ze słabszych spotkań w sezonie, ale też zawodnicy Flicka mają zapewne świadomość, że tytuł i tak im nie ucieknie. Wystarczy, że w następnych trzech kolejkach zdobędą dwa punkty. A Lewandowski przedłużył swoje marzenia o pobiciu rekordu Muellera. Niemiecki napastnik wszech czasów w tym samym momencie sezonu 49 lat temu miał na koncie jedną bramkę więcej. Gdy zawodnicy byli myślami w szatni, Polak wykorzystał błąd obrońcy Mainz, Alexandra Hacka, który źle zagrał do bramkarza i strzałem dosłownie w ostatniej sekundzie spotkania zdobył bramkę honorową. Dla niego może okazać się to najważniejszym golem w sezonie.

1.FSV Mainz 05 –Bayern Monachium 2:1 (2:0)

1:0 Burkardt 3’
2:0 Quaison 36’
2:1 Lewandowski 90'

Składy drużyn

Mainz:
Zentner - St. Juste, Hack, Niakhate - da Costa (89.Brosinski), Barreiro (90.Kohr), Latza, Mwene – Quaison (68.Boetius)- Onisiwo (80.Glatzel), Burkardt (46. Oztunali)
Bayern: Neuer - Pavard, Boateng, Alaba (70.Gnabry), Davies - Kimmich, Goretzka (46. Nianzou) – Sane (46.Choupo-Moting), Müller, Coman (46. Musiala) – Lewandowski

Sędziował:
Harm Osmers

Żółte kartki: Mwene, St.Juste, da Costa – Boateng, Goretzka, Alaba.

Komentarze (33)
avatar
Fan_Baletu
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak se zażartuję, bo cenię Lewego. Jak go nie było to w lidze wygrywali ;-) 
Muszek
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Thorin1989 - nie tylko uważam ale podpisuję się pod tymi słowami. Bayern wygrał wszystkie mecze ligowe bez Bobka co się dziś stało? I to z zespołem który łykają jak pelikan ciepłe kluski na wie Czytaj całość
avatar
Thorin1989
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
" Muszek 1 h 3 min Czytaj całość
avatar
zgryźliwy
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
"Większość czasu Lewandowski pałętał się w okolicach pola karnego". Oj, panie redaktorze. Odpowie pan za te słowa. Nie lepiej było napisać: skutecznie wiązał defensywę przeciwnika ? 
Maaras
24.04.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jak dla mnie Bayern zagrał fatalnie i wcale za to nie winię Lewandowskiego tak jak to robi wielu specjalistów frustratów. Z tego co widziałem to odniosłem wrażenie, że sędzia chciał pomoc Mainz Czytaj całość