Tak naprawdę przy analizie obu drużyn przed meczem trudno było brać pod uwagę ich ostatnie mecze, bo przed pierwszym meczem w Andaluzji to dortmudczycy byli w kryzysie, a drużyna Julena Lopeteguiego na fali. Borussia wygrała jednak tamto spotkanie 3:2 i od tego czasu losy obu ekip się odwróciły. Teraz to drużyna trenera Edina Terzicia próbuje sięgać po wielkie rzeczy w Europie, a w lidze gonić za miejscami premiowanymi grą w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie
- Dobry występ w jednym meczu to za mało. Zaraz po końcowym gwizdku sędziego w Sewilli powiedzieliśmy sobie, że dopiero połowa drogi za nami. Zakładamy, że Sevilla pokaże się jutro z innej strony, a jeśli tak się stanie, będziemy musieli pokazać się znacznie lepiej, musimy być przygotowani do wejścia na jeszcze wyższy poziom niż w pierwszym meczu - mówił szkoleniowiec ekipy z Bundesligi przed meczem.
Trzeba jednak przyznać, że pierwsze pół godziny należało wyraźnie do gości. To oni ciągle oblegali bramkę Marwina Hitza. Kończyło się co prawda głównie na niezamkniętych dośrodkowaniach i strzałach Suso lub Youssefa En-Nesyriego, ale widać było ogromną chęć odrobienia strat z pierwszego spotkania.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w polu karnym. Przyjrzyj się sędziemu
Tyle, że później przyszła 35. minuta i gol dla... gospodarzy. Była to tak naprawdę ich pierwsza akcja na bramkę rywali. Rozpoczęło się od straty piłki na własnej połowie przez sewilczyków, a potem Marco Reus wyciągnął z bramki Yassine'a Bounou i wyłożył piłkę Erlingowi Haalandowi, który rozpoczął strzelanie na Signal Iduna Park w Dortmundzie.
Po przerwie doszło do niemałego zamieszania. W 50. minucie Haaland popisał się kapitalnym rajdem, którym zwieńczył kontratak swojej drużyny i po raz drugi wpakował piłkę do siatki. Jednak sędzia Cuneyt Cakir zarządził analizę VAR. Turecki arbiter... wrócił do akcji sprzed kilkudziesięciu sekund, kiedy to napastnik BVB był faulowany w polu karnym Sevilli.
Gol został cofnięty i podyktowano rzut karny. Podszedł do niego Haaland, lecz jego strzał odbił Bounou. Dobitkę Reusa również. Tyle, że bramkarz przyjezdnych przed uderzeniem uciekł z linii bramkowej, więc sędzia nakazał powtórzyć jedenastkę. Tym razem Norweg się nie pomylił.
Było wówczas w dwumeczu 5:2 dla Borussii i wydawało się, że rywalizacja się zakończyła. Tymczasem w 67 minucie Emre Can faulował we własnej szesnastce Luuka de Jonga i mieliśmy kolejny rzut karny, ale tym razem dla drużyny z La Liga. Na gola zamienił go chwilę później En Nesyri. Ten sam piłkarz w szóstej minucie doliczonego czasu gry zamknął głową dośrodkowanie Ivana Rakiticia z prawej strony i doprowadził do remisu.
Remis ten jednak premiuje awansem drużynę z Dortmundu, która przez 180 minut walki okazała się o jednego gola lepsza i zagra w ćwierćfinale Champions League.
Borussia Dortmund - Sevilla FC 2:2 (1:0)
1:0 - Erling Haaland 35'
2:0 - Erling Haaland 54' - z karnego
2:1 - Youssef En-Nesyri 68' - z karnego
2:2 - Youssef En-Nesyri 90+6'
Pierwszy mecz: 3:2 dla Borussii Dortmund.
Awans: Borussia Dortmund.
Składy:
BVB: Marwin Hitz - Mateu Morey (90+5' Thomas Meunier), Emre Can, Mats Hummels, Nico Schulz (89' Dan-Axel Zagadou) - Thorgan Hazard (67' Felix Passlack), Mahmoud Dahoud, Thomas Delaney, Jude Bellingham, Marco Reus - Erling Haaland
Sevilla: Yassine Bounou - Jesus Navas, Jules Kounde, Diego Carlos, Marcos Acuna - Joan Jordan (60' Papu Gomez), Fernando (86' Ivan Rakitić), Oscar Rodriguez (79' Oliver Torres) - Lucas Ocampos (60' Luuk de Jong), Youssef En-Nesyri, Suso (86' Munir El Haddadi).
Sędziował: Cuneyt Cakir (Turcja).
Żółte kartki: Morey, Haaland, Can (BVB) - Acuna, Kounde, Jordan, Rodriguez, Fernando, Diego Carlos (Sevilla).
Czytaj też: On jest niesamowity! Kolejne rekordy Haalanda stały się faktem