Był rok 2017, gdy "dobra zmiana" postanowiła wprowadzić ustawę nakazującą zmianę patronów ulic kojarzących się z komuną. I tak w Kuźni Raciborskiej musieli się pożegnać z ul. gen. Świerczewskiego. W końcu mowa o żołnierzu Armii Czerwonej i ludowego Wojska Polskiego. Za PRL zrobiono z niego bohatera, w czasach nowożytnych wręcz wykreślono go z kart historii.
W ten sposób Kuźnia Raciborska dorobiła się ul. Roberta Lewandowskiego. Chociaż piłkarz Bayernu Monachium nie ma żadnego związku z okolicą, to właśnie małe miasteczko na Śląsku jako pierwsze w kraju uhonorowało go w ten sposób.
Spór o Lewandowskiego
Sobotni wieczór. Szkoła, boisko do gry w piłkę nożną. Poza tym, kilka bloków, mała pizzeria. Nic szczególnego.
- Akurat myśmy nie chcieli, by Lewandowski był patronem naszej ulicy. Raz, że nazwa długa i jak trzeba jakieś papiery wypisywać, to przeszkadza. Dwa, że Lewandowski nie jest związany z regionem - mówi spotkana przy bloku kobieta.
Kawałek dalej grupa starszych pań siedzi na ławeczce. Dyskutuje o modnym ostatnio temacie koronawirusa. Akurat Kuźnia Raciborska nie jest czerwoną strefą, tak jak pobliski Rybnik, więc panie nie muszą mieć założonych maseczek. - Jak dla mnie, mogło zostać po staremu. Komu ten gen. Świerczewski przeszkadzał? Tylko problemy z wymianą dokumentów przez to były - odpowiada na pytanie o życie na ul. Lewandowskiego.
- Były gorące dyskusje. Spora część mieszkańców nie chciała ulicy Lewandowskiego. My, jako Polacy, zawsze lubimy sobie znaleźć problem. Dla mnie to żadna różnica. Ktoś musi być patronem, to jest - mówi z kolei młody chłopak spacerujący po okolicy.
Są jednak takie miejsca, gdzie czas się zatrzymał i jeszcze przypomina o dawnym patronie. Jeden ze znaków drogowych informuje o zakazie wjazdu, który nie dotyczy mieszkańców... ul. Świerczewskiego. Zresztą, znaki na poszczególnych klatkach schodowych w blokach też miały zostać zmienione dopiero niedawno. Podobno to wina spółdzielni, która zaspała ze zmianą. - A może nie chciała na to tracić pieniędzy? - zastanawia się jeden mężczyzna.
Jak to jest prowadzić biznes na ul. Lewandowskiego?
Idziemy dalej. Widać małą kawiarenkę przy ul. Roberta Lewandowskiego, a na niej plakat informujący o naborze młodych piłkarzy. Może jest jakiś związek z kapitanem reprezentacji Polski?
- Nie, nie - wyprowadza z błędu pani prowadząca kawiarenkę. - To taki nasz lokalny klub, który działał jeszcze zanim była tu ulica Lewandowskiego - dodaje.
Jak to jest prowadzić biznes na ulicy z takim patronem? - Normalnie, proszę pana. Mojego biznesu to nie zmieniło, życia mieszkańców chyba też nie - stwierdza.
Kuźnia Raciborska nie zyskała bowiem splendoru dzięki temu, że uhonorowała Lewandowskiego. Nie ma tłumów turystów, ludzie nie przyjeżdżają sobie robić zdjęć pod tabliczką. - Myślę, że burmistrzowi o to chodziło, by nasze miasto jako pierwsze wyróżniło Lewandowskiego, by w ten sposób zyskać rozgłos. Czy to się udało? Nie wiem - komentuje kobieta.
- Na pewno Lewandowski zasłużył jak nikt inny. Nie ma w tej chwili lepszego polskiego piłkarza. Przynajmniej ja nie pamiętam. Jestem zbyt młoda, by kojarzyć chociażby Bońka. Zresztą obawiam się, że kolejne pokolenie może na takiego gracza jak Lewandowski trochę poczekać i się nie doczekać - stwierdza.
Kuźnia Raciborska trzyma kciuki za Lewandowskiego
Napotkani tu młodzi stwierdzają, że "na pewno lepszy taki patron niż Świerczewski". Gdy mówimy, że starsze osoby stąd są innego zdania, tłumaczą to wiekiem i przyzwyczajeniami. - Wielu starszym komuna się przecież dobrze kojarzy - mówi jeden z młodych mieszkańców.
W niedzielę będzie oglądać finał Ligi Mistrzów, w którym Bayern Monachium zmierzy się z Paris Saint-Germain. Liczy na zwycięstwo ekipy Lewego. Najlepiej gdyby do tego polski piłkarz dorzucił jakiegoś gola. - To byłby powód do dumy - dorzuca.
Przed knajpką właścicielka. Wyszła zapalić papierosa, więc ucięliśmy kolejną pogawędkę. - Tak sobie myślę, że burmistrz postawił Lewandowskiego w niekomfortowej sytuacji. Bo co miał zrobić, gdy usłyszał, że chcą nadać ulicy jego imię? Odmówić? Głupio by wyszło - stwierdza.
Przypomina sobie moment, gdy decydowano o zmianie nazwy ulicy z Świerczewskiego na Lewandowskiego. - Robert się wtedy dobrze zachował. Pokazał klasę. Jak on to napisał? Że na pewno jest więcej ciekawych i godnych osób do uhonorowania w ten sposób, ale skoro mieszkańcy tak chcą, to on nie widzi nic przeciwko - dodaje mieszkanka Kuźni Raciborskiej.
Parkujemy obok piłkarskiego boiska, na którym próżno szukać jakichkolwiek graczy. Może patron nie sprzyja temu, by kopać piłkę? Nic bardziej mylnego. Akurat zbiera się na burzę, niebo zaczyna się robić czarne. Spotykam jednak grupę dzieciaków na rowerach. Wprawdzie żaden z nich nie ma na sobie koszulki z napisem "Lewandowski", ale oczywiście doskonale wiedzą kim jest patron ich ulicy.
- Oby Bayern wygrał z PSG - powtarzają zgodnie. - Lewandowski to mój idol - rzuca kolejny. I to powód do dumy, bo jeszcze niedawno na osiedlowych boiskach młodzi musieli się emocjonować Beckhamem, Figo czy Zidanem. Teraz mają Lewandowskiego i pewnie za kilkadziesiąt lat w Polsce przybędzie ulic z nazwiskiem polskiego piłkarza. Kuźnia Raciborska będzie mogła wtedy dumnie ogłosić, że ona była pierwsza.
Czytaj także:
Robert Lewandowski zaczynał od innego sportu
Robert Lewandowski w meczu o spełnienie marzeń
ZOBACZ WIDEO: Pracował z Lewandowskim w Lechu Poznań. "Poprawił wszystko, jest najlepszym napastnikiem na świecie. To gladiator"