Liga Mistrzów. Robert Lewandowski zaczynał od innego sportu. "Dyscyplina nie jest mi obca"

PAP/EPA / Franck Fife / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP/EPA / Franck Fife / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Od najmłodszych lat futbol był wielką miłością Roberta Lewandowskiego, jednak swoją przygodę ze sportem gwiazdor Bayernu Monachium zaczynał od innej dyscypliny. Ze względu na swojego ojca w dzieciństwie trenował sporty walki.

W niedzielę Robert Lewandowski powalczy o największy sukces w swojej karierze, wychodząc na boisko w finale Ligi Mistrzów w barwach Bayernu Monachium. Polski napastnik nawet w przypadku braku wygrania największych europejskich rozgrywek pozostanie globalną gwiazdą sportu i na pewno nie żałuje, że w swoim życiu postawił na futbol.

Wielki udział w jego sportowej drodze miał jego ojciec, Krzysztof. Choć zmarł, gdy kapitan reprezentacji Polski miał zaledwie 16 lat, to on zaprowadził go na pierwszy piłkarski trening i zawsze wierzył, że może osiągnąć sukces.

Jednak jako że Krzysztof Lewandowski był w czasach studenckich zawodnikiem, a potem trenerem judo, to swoje pierwsze kroki w sporcie jego syn stawiał właśnie na tatami, a nie zielonym boisku.

ZOBACZ WIDEO: Pracował z Lewandowskim w Lechu Poznań. "Poprawił wszystko, jest najlepszym napastnikiem na świecie. To gladiator"

Gdy w 2014 roku napastnik Bayernu popisał się efektownym rzutem powalił na ziemię obrońcę Manchesteru City Vincenta Kompany'ego, pytany o tę sytuację Lewandowski odpowiadał, że ta dyscyplina sportów walki odgrywała w pewnym czasie dużą rolę. - Wiadomo, że judo nie jest mi obce. Miałem z nim do czynienia dzięki tacie, gdy byłem młodszy - przyznawał w rozmowie z "Super Expressem".

Robert Lewandowski z ojcem Krzysztofem
Robert Lewandowski z ojcem Krzysztofem

To właśnie ojciec zaprowadził go na treningi judo w AZS AWF Warszawa, gdzie młody chłopak trenował pod okiem samego Wojciecha Borowiaka, m.in. trenera mistrza olimpijskiego z Atlanty Pawła Nastuli.

- Jako trener judo Krzysiek wiedział, że to dobrze ukształtuje koordynację Roberta i poprawi motorykę - mówił po latach Borowiak. Z kolei wspomniany Nastula pamięta, że dzisiejsza gwiazda Bayernu pojawiła się wraz ze swoim tatą na obozie przygotowawczym judo w polskich górach.

- Poznałem go, gdy był naprawdę młodym chłopcem. Pamiętam, gdy przyjechał wraz ze swoim świętej pamięci tatą na nasz obóz. I to w sumie wszystko. Przypomniałem sobie o tym, gdy potem stał się gwiazdą naszego sportu. Wtedy też miałem okazję ponownego spotkania z Robertem  - opowiada nam wybitny judoka.

Według "Przeglądu Sportowego", Lewandowski bardzo dobrze pamiętał wspominany przez mistrza olimpijskiego obóz i swoje pierwsze treningi na tatami.

Nastula nie zamierza jednak udawać że miał z nim wówczas bliższy kontakt i że są dziś z Lewandowskim wielkimi przyjaciółmi, wręcz się przed tym broni. Tym bardziej, że przygoda obecnej gwiazdy futbolu z judo trwała tylko kilka miesięcy. Wygrał bowiem sport, w którym był naprawdę zakochany.

Krzysztof Lewandowski dość szybko zorientował się, że przyszłość jego syna to futbol. - Krzysiek mówił mi: "Musi odpuścić judo. Tylko się potłucze. On będzie piłkarzem. W judo nie ma przyszłości". Ślepo w niego wierzył i od początku wiedział, że syn będzie wielkim zawodnikiem - oceniał wybitny szkoleniowiec.

Okazało się, że miał znakomite przeczucie. Lewandowski od lat jest nie tylko najlepszym polskim piłkarzem. W tym sezonie znajduje się być może w najlepszej formie w swojej karierze i miałby ogromną szansę na zwycięstwo w plebiscycie Złotej Piłki dla najlepszego piłkarza na świecie.

- Zawsze będę żałował, że tata nigdy nie widział moich występów na żywo. Odszedł, kiedy stawiałem pierwsze kroki w seniorskiej piłce. Mam nadzieję, że teraz patrzy na moje mecze z góry - mówił Lewandowski zaledwie kilka miesięcy temu.

Początek finałowego meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Bayernem Monachium a Paris Saint-Germain w niedzielę o godz. 21:00.

Kibice walczą o Złotą Piłkę dla Lewandowskiego. Czytaj więcej--->>>
Zobacz jak Bayern przygotowuje się do finał Ligi Mistrzów. Czytaj więcej--->>>

Źródło artykułu: