To był mecz przeciwieństw. W pierwszej połowie Górnik Zabrze atakował, częściej był przy piłce i stwarzał zagrożenie pod bramką rywala, a Wisła Kraków potrafiła odpowiedzieć tylko jednym strzałem. Po zmianie stron wszystko się odmieniło. To Wisła dominowała, zdobyła gola i osiągnęła cenny triumf w walce o utrzymanie w PKO Ekstraklasie.
Górnik przegrał drugi ligowy mecz na swoim stadionie w tym sezonie. Poprzednio wyższość rywali musiał uznać 28 września zeszłego roku, gdy uległ 1:3 Lech Poznań. Po spotkaniu zabrzanie nie mogli być zadowoleni. - Kluczem było zdobycie bramki. Tego nam zabrakło w pierwszej połowie, w której graliśmy tak intensywnie. Dlatego druga połowa wyglądała zdecydowanie inaczej niż pierwsza - powiedział po spotkaniu trener Górnika, Marcin Brosz.
- Naszym pomysłem było narzucenie tempa w pierwszej połowie. Chcieliśmy stwarzać sytuacje i je mieliśmy. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że te sytuacje trzeba wykorzystywać i tego nam zabrakło. W drugiej połowie popełniliśmy błąd, który kosztował nas bramkę. Do końca byliśmy w grze, chcieliśmy zdobyć wyrównującą bramkę. Nie mieliśmy stuprocentowych sytuacji do tego, ale byliśmy blisko bramki Lisa. Staraliśmy się to robić i szkoda, że którejś z wrzutek czy strzałów z dystansu nie wykonaliśmy lepiej - dodał Brosz.
Górnik przeciwko Wiśle zagrał bez Romana Prochazki, który doznał kontuzji. - To uraz mięśniowy. Na pewno szkoda, bo to zawodnik, który daje nam opcję gry w środku boiska. Patrząc, jak wyglądała druga połowa, to byłby to jeden z zawodników, który dałby nam szansę zmiany oblicza tego meczu. Mam nadzieję, że będzie dostępny na następne mecze - stwierdził Brosz.
Czytaj także:
Legia Warszawa poczeka na tytuł. Coraz mniej niewiadomych na dole. Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy
PKO Ekstraklasa. Artur Skowronek cieszy się z postawy Wisły Kraków. O tajemnicach szatni nie chce mówić
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Lewandowskiego na treningu Bayernu!