Hiszpania jest obok Włoch najbardziej zagrożonym krajem w Europie. Na Półwyspie Iberyjskim odnotowano już 292 zgony i prawie 8 tysięcy przypadków zakażenia koronawirusem. W sobotę premier Pedro Sanchez ogłosił stan wyjątkowy.
We Włoszech wszystko wskazuje na to, że liga nie zostanie dokończona. Inaczej jest w Hiszpanii, która nie chce słyszeć o takim scenariuszu. - Jestem pewny, że wszystkie wielkie rozgrywki zostaną dokończone - mówi stanowczo Javier Tebas, szef LaLigi w rozmowie z "Onda Cero".
W przypadku najgorszego scenariusza, czyli zakończenia rozgrywek już po 27 kolejce, La Liga straci ogromne pieniądze. Primera Division może stracić prawie 29 procent przychodów telewizyjnych z zagwarantowanego ponad 1,9 miliarda na ten sezon.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Mamy podpisanych ponad 80 kontraktów telewizyjnych na całym świecie i te straty mogłyby wynieść prawie 500 milionów euro - tłumaczy Tebas, który zwraca także uwagę na inne dochody klubów. - Z tytułu telewizji i biletów liczymy około 700 milionów euro, a przy stratach sponsorskich to wszystko może dobić nawet do 900 milionów - dodaje.
Kluczowe decyzje dla europejskiego futbolu mogą zapaść we wtorek. Na specjalnej wideokonferencji, władze UEFA będą dyskutować z przedstawicielami europejskich klubów i związku na temat dalszego przebiegu piłkarskich rozgrywek.
- Wszyscy pracują nad scenariuszami dokończenia rozgrywek i szukaniem nowych dat - tłumaczy szef La Ligi.
Zobacz także:
Koronawirus. Przybywa nekrologów. Bergamo to "miasto duchów"
Bartosz Bereszyński. Sampdoria trzyma kciuki za twardziela