Zamknięte stadiony, kina, restauracje, teatry, puby czy większość sklepów w galeriach handlowych - tak wygląda sytuacja w Polsce. W Wielkiej Brytanii jeszcze do niedawna ligowe mecze toczyły się przy pełnych trybunach. To zmieniło się dopiero wtedy, gdy w Arsenalu, Chelsea FC czy Evertonie wykryto pierwsze przypadki koronawirusa. Choroba dopadła trenera Kanonierów Mikela Artetę czy piłkarza Chelsea, Calluma Hudsona-Odoiego.
Jednak brytyjski rząd nadal nie zakazał zgromadzeń. W weekend odbywały się mecze w niższych ligach angielskich. Nie odwoływano koncertów czy imprez. W Cardiff odbył się koncert formacji Stereophonics, w którym udział wzięło kilka tysięcy osób. Nic nie robili sobie z zagrożenia koronawirusem.
Taką sytuację w ostrych słowach skomentował Kamil Grabara, który jest bramkarzem występującego w The Championship Huddersfield Town. "Widząc koncerty, imprezy, wszystkie inne skupiska ludzi, które mają miejsce w Anglii, zastanawiam się, czy ludzi nie poj**ało" - napisał na Twitterze Grabara, który znany jest z tego, że nie gryzie się w język.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Unikanie dużych skupisk ludzi to jedno z działań, które mają nas uchronić przed zarażeniem koronawirusem. Eksperci powtarzają, że odległość między ludźmi wynosić powinna co najmniej metr, a wtedy ryzyko złapania wirusa jest mniejsze. W wielu krajach wprowadzono obowiązkowe dwutygodniowe kwarantanny. W Anglii takie środki jeszcze nie są stosowane.
W weekend w Wielkiej Brytanii rozegrano też zawody biegowe. W Bath w półmaratonie wystartowało 6 200 osób, a w Liverpoolu 2 tysiące. Dla porównania, w Polsce odwoływane są nawet najmniejsze biegi, w których ma wystartować kilkadziesiąt osób. Wszystko z obawy o zdrowie uczestników.
W Wielkiej Brytanii jest już co najmniej 35 śmiertelnych ofiar koronawirusa. W niedzielę liczba zarażonych wynosiła 1372 osoby.
Czytaj także:
Koronawirus. Przybywa nekrologów. Bergamo to "miasto duchów"
Koronawirus. Sampdoria Genua - najbardziej zarażony klub