26 czerwca 2003 roku. W 72. minucie półfinału Pucharu Konfederacji doszło do dramatycznych scen. W trakcie meczu Kamerunu z Kolumbią, reprezentant pierwszej z drużyn, Marc-Vivien Foe niespodziewanie zasłabł, a następnie zmarł kilka chwil po przewiezieniu do szpitala. Przyczyną śmierci był atak serca spowodowany niewykrytą wcześniej wadą.
W rozmowie z "The Sun" Eric Djemba-Djemba wspomina tamte wydarzenia.
- Nigdy nie zapomnę, co nam powiedział w autobusie przed meczem - zaczął Kameruńczyk.
ZOBACZ WIDEO: Miliony w błoto?! Szejkowie chyba nie wiedzieli, co robią
- Stwierdził: "Jeżeli ktoś musi dziś umrzeć, to umrzemy. Nie możemy przegrać tego spotkania, ponieważ obiecałem żonie i dzieciom, że awansujemy do finału. Muszę wygrać Puchar Konfederacji!"
Djemba-Djemba w feralnym meczu grał razem z Foe w środku pola reprezentacji. Piłkarz doskonale pamięta tamten moment.
- Widziałem, jak Foe upadł, a potem zobaczyłem Mario (Yepesa przyp. red.) krzyczącego: "Hej, hej, hej". Podeszliśmy do niego i od razu wiedzieliśmy, że nie żyje - wyjawił 38-latek.
Kamerun w Pucharze Konfederacji zajął wówczas ostatecznie drugie miejsce. Piłkarze po półfinale byli całkowicie rozbici. Interweniować musiał sam Sepp Blatter, który osobiście namawiał zawodników do gry w finale. W nim Afrykańczycy przegrali po dogrywce z Francją 0:1.
Czytaj także:
- Liga Mistrzów. Neymar podpadł działaczom PSG. Zamiast rekonwalescencji pojechał na pokaz mody
- PKO Ekstraklasa. Raków Częstochowa zagra z Legią bez Petraska i... trenera Papszuna. "I tak nie byłoby mnie słychać"