[b]
Przemysław Pawlak, Piłka Nożna: Awansowaliśmy na Euro, ale mając na uwadze styl prezentowany przez reprezentację Polski w niektórych meczach - ulga?[/b]
Zbigniew Boniek: Raczej satysfakcja. Duża satysfakcja. Po wylosowaniu grup eliminacyjnych powiedziałem, że pojedziemy na finały mistrzostw Europy i tak się stanie. A wcale nie było to takie łatwe, jak niektórym się wydaje. Kręgosłup drużyny tworzą ci sami zawodnicy, co w kwalifikacjach mistrzostw świata w Rosji, ale zespół został stworzony na nowo. Lubimy zakochiwać się w sobie, opowiadać jacy to jesteśmy mocni, tymczasem nasza pozycja na świecie to okolice dwudziestego miejsca.
Słyszałem te bzdety, że na turniej łatwo pojechać, że jadą tam wszyscy z Europy. No nie wszyscy, bo 38 procent państw, a gdy pan do mnie zadzwoni w listopadzie, podam panu nazwy kilku mocnych drużyn, które do Euro 2020 się nie zakwalifikują. Zadanie zostało wykonane, nie śnijmy jednak o potędze, jak to było przed mundialem - wtedy tego entuzjazmu bez pokrycia nie byłem w stanie zatrzymać i udzielił się on też trochę piłkarzom.
ZOBACZ WIDEO: "Druga Połowa". Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. "Byłoby miło, gdyby prezes Midak przeprosił za swój wpis"
W meczach listopadowych reprezentacja Polski powinna grać o wynik czy jednak trener Brzęczek powinien próbować nowych rozwiązań - personalnych i taktycznych?
W najważniejszym meczu kadencji obecnego selekcjonera, z Macedonią, mieliśmy pierwszą piłkę meczową i ją wykorzystaliśmy, zapracowaliśmy na awans do finałów mistrzostw Europy. Drużyna zagrała bardzo poprawnie, selekcjoner nie bał się odważnych decyzji. Wymienił trzy elementy, wyszło to dobrze. W spotkaniu z Macedonią po raz pierwszy w erze Jurka widziałem na boisku drużynę. Zespół dobrze się przesuwał, wspólnie szedł do pressingu, wspólnie skracał pole gry, totalnie zdominował przeciwnika. Pamiętając o klasie rywala, pokazuję, że proces kształtowania zespołu trwa cały czas. Eksperymenty nie mogą przeszkadzać w wygrywaniu spotkań eliminacyjnych. Dopiero wiosną można będzie próbować zupełnie nowych koncepcji. W reprezentacji gra się po to, żeby zwyciężać, a już zwłaszcza gdy walka idzie o punkty. W najbliższych dwóch meczach nie musimy wychodzić na boisko z nożem w kieszeni, chcemy jednak wypaść dobrze. W listopadzie celem będą dwie wygrane.
Czyli zagramy o wynik, mimo że do startu Euro 2020 zostało do rozegrania sześć meczów - dwa w eliminacjach, dwa w marcu i dwa w czerwcu?
No tak, a o co pan chce grać? Nawet jeśli trener postanowi w listopadowych meczach sprawdzić nowych zawodników, będą to piłkarze dobrzy, w składzie z nimi również reprezentacja zagra o zwycięstwo. Nie mylmy pojęć! To, że selekcjoner być może zdecyduje się sprawdzić na środku obrony Krystiana Bielika, na przykład na wypadek wypadnięcia z gry za nadmiar kartek Janka Bednarka bądź Kamila Glika, nie będzie od razu oznaczało, że wynik jest nieważny.
A konkretnie ważne jest miejsce w koszyku, z którego będziemy losowani?
Nie gramy o miejsce w koszyku! Czeka nas specyficzny turniej, odbędzie się na dwunastu stadionach w dwunastu państwach. Jeśli drużyny reprezentujące gospodarzy w komplecie awansowałyby do finałów Euro, poznamy pół składu każdej grupy. Do nich dolosowane zostaną pozostałe ekipy, miejsca w koszykach nie będą tym razem aż tak istotne. Można trafić do grupy z dwoma gospodarzami, zagrać dwa mecze na wyjeździe, można pojechać do Hiszpanów, Niemców, Włochów, Holendrów, Anglików. Turniej będzie szalenie trudny. Niemniej zadanie przed zespołem będzie jasne – wyjść z grupy. Nie wymyślajmy dziwnych teorii o koszykach! Koszyki to jest taka hala w Warszawie.
Ogromne zainteresowanie meczem reprezentacji Polski. Czytaj więcej--->>>
Sześć meczów do startu Euro 2020 to dużo czy mało?
Dokładnie tyle samo, ile mają do rozegrania pozostali uczestnicy.
Ale może są na dalszym etapie budowy drużyn.
Piłka reprezentacyjna nie działa w ten sposób, że mamy przed sobą sześć meczów i ten ostatni zaważy, że będziemy gotowi na turniej. Temat jest bardziej złożony. W listopadzie zawodnicy mogą mieć miejsce w klubach i wypadniemy bardzo dobrze, ale w czerwcu sytuacja może się zmienić, ktoś może doznać kontuzji i tak dalej. Na pewno jednak nie możemy zmarnować czasu w ten sposób, w jaki zmarnowaliśmy przed finałami mistrzostw świata – zamiast gadać o medalach, bądźmy pokorni. Dotyczy to nie tylko zawodników, ale również mediów. Nie ma żadnych podstaw ku temu, żeby mówić, iż jedziemy na Euro 2020, żeby coś dużego wygrać.
Jest pan przekonany, że reprezentacja z tym sztabem szkoleniowym zostanie właściwie przygotowana do turnieju?
A co pan ma na myśli, pytając o ten sztab?
To chyba dość jasne.
Tak? A który sztab szkoleniowy, biorąc pod uwagę tylko liczby, w ostatnich dwudziestu latach był lepszy? Żaden!
Żaden nie miał też tak łatwej grupy eliminacyjnej.
A to tak łatwo jest wygrać z Austrią na wyjeździe? Albo zremisować z nią, samemu grając nie najlepiej? W eliminacjach mundialu zgubiliśmy punkty w Kazachstanie, w ostatniej chwili wygraliśmy z Armenią. Tymczasem teraz zbudowano narrację pod tytułem: jedziemy z Brzęczkiem. No to sobie jedźcie, wasz problem, nie mój! Proszę mnie w to nie wciągać… albo, dobrze, słucham pana, jakie ma pan zarzuty pod adresem selekcjonera?
W meczu z Macedonią bramkę zdobył Przemysław Frankowski, na poprzednim zgrupowaniu w ogóle go nie było i prawdopodobnie teraz też by go nie było, gdyby nie kontuzja Jakuba Błaszczykowskiego. Trąci to przypadkiem, a nie świadomym działaniem.
W zespole musi dochodzić do zmian. Ich brak zgubił nas przed finałami mistrzostw świata - na zgrupowaniu przed mundialem pojawiło się kilku młodych zawodników, a większość z nich nie znalazła się w kadrze na turniej. Można było z góry powiedzieć, że określona grupa zawodników pojedzie do Rosji, a że ci są senatorami z mandatami na grę. Młodzież nie dostała szansy, aby nacisnąć doświadczonych zawodników, zmusić ich do rywalizacji. A to też jest rola selekcjonera. Nikt z Przemka Frankowskiego nie robi bohatera, ale też nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy, gdy ktoś mówi, że reprezentacja Polski to Lewandowski i dziesięć koszulek.
Takie tezy głoszą tylko ci, którzy chcą ten zespół rozłożyć od środka, zależy im na skłóceniu zawodników, a nie ich scementowaniu. Gdyby wynik zależał tylko od jednego zawodnika, Leo Messi i Cristiano Ronaldo byliby kilkukrotnymi mistrzami świata, a nie są nimi wcale. Robert występując w słabym zespole, tylu goli by nie strzelił. W meczu z Łotwą dostał tak przygotowane sytuacje, że i ja nie miałbym problemu z ich wykorzystaniem! Lewandowski jest jednym z najlepszych, być może nawet najlepszym zawodnikiem w historii polskiej piłki, ale nie mogę zgodzić się na wychwalanie jednego piłkarza i deprecjonowanie pozostałych.
Można odnieść wrażenie, że relacje na linii prezes PZPN - kapitan reprezentacji Polski ochłodziły się.
I będzie pan próbował mi coś wmówić? To jakby ktoś mi powiedział, że biorę rozwód, mimo że od 43 lat żyje mi się z żoną wyśmienicie. Mam z Robertem fantastyczne relacje, lubimy wypić wspólnie kawę, skonfrontować przemyślenia również.
A propos świeżej krwi w zespole, kadrze potrzeba jej wciąż więcej, czy szanse dla Sebastiana Szymańskiego, Krystiana Bielika bądź Dawida Kownackiego wyczerpały temat?
Nikt nie zamierza odmładzać reprezentacji na siłę, ale na niektórych pozycjach młodzi zawodnicy zasługują, by dostawać koszulki z numerami od 1 do 11, a nie być tylko alternatywą. O ile wiem selekcjoner przygląda się kilku zawodnikom z kadry U-21 Czesława Michniewicza, bardzo blisko otrzymania powołania do dorosłej reprezentacji jest Kamil Jóźwiak.
Selekcjoner wykazuje się konsekwencją przy wyborze lewego obrońcy? Wcześniej sztab przekonywał, że po co zmieniać coś, co dobrze funkcjonuje, więc grał Bartosz Bereszyński, w październikowych meczach doszło na obu bokach obrony do roszad.
Brzęczek miał przekonanie, że posiadający doświadczenie z ligi włoskiej Bereszyński, da gwarancję w grze defensywnej. Tyle że Rybus coraz lepiej spisywał się w Lokomotiwie Moskwa, zaczął występować w Lidze Mistrzów. Na tle słabszego przeciwnika, Łotwy, selekcjoner chciał go sprawdzić. W Rydze Maciek nie imponował jednak szarżami po lewej stronie. Nie dlatego, że jest słabym piłkarzem, ale ze względu na uraz. Rozmawiałem z nim w trakcie ostatniego zgrupowania, sam mówi, że może grać maksymalnie na sześćdziesiąt procent możliwości.
Kolejny zgrzyt na linii Kamil Grabara - Radosław Majecki. Czytaj więcej--->>>
To jaki był sens wystawiania nie w pełni sprawnego zawodnika w meczu z Łotwą?
Wiemy już, że Maciek jest drużynie potrzebny, pod warunkiem jednak, że będzie w stu procentach gotowy. Wie to też piłkarz, Rybus musi lepiej zarządzać swoim organizmem. To był odważny ruch Jurka, chciał poszukać lepszej gry w ofensywie po lewej stronie boiska. Nie każdy trener zdecydowałby się na podjęcie takiego ryzyka. Chcemy mieć w kadrze zdrowego Rybusa, a jeśli nie będzie w pełni gotowy, trzeba będzie spojrzeć prawdzie w oczy… Trener jest przełożonym zawodników. Nigdzie nie jest powiedziane, że z wszystkimi podwładnymi musi dobrze żyć.
Z Macedonią dobry mecz rozegrał Jacek Góralski...
... a pan pewnie ma typowo polski problem – co będzie dalej?
Niezupełnie o to mi chodziło, ale dobrze – faktem jest, że Góralski nie jest piłkarzem, którego wykorzystamy w rozegraniu, na tle silniejszego rywala może to być widoczne.
Przepraszam, a Lewandowski jest dobry w grze defensywnej? Jeszcze nie pochwalił pan Góralskiego, a już z nim pan jedzie. Zagrał dobrze, ale… Góralski otrzymał określone zadania od trenera, jeżeli w innym meczu walory Jacka będą mniej potrzebne, trener skorzysta z innego zawodnika. Tyle. Cieszmy się, chłopakowi wyszedł mecz, był najlepszym zawodnikiem na boisku, nie pozwolił rywalom na złapanie oddechu.
I o to właśnie chciałem zapytać - czy to nie jest problem, że defensywny pomocnik jest najlepszym naszym zawodnikiem w meczu z przeciętną Macedonią Północną?
Przejrzałem statystyki po meczu - między tym, co widać na boisku a liczbami jest różnica. W statystykach Jacek nie wyglądał tak dobrze. Niemniej nie widzę żadnego problemu w tym, że Góralski był najlepszym zawodnikiem na placu. Niech się pan nie bawi w prokuratora. Góralski wszedł do składu, pokazał trenerowi, że można na niego liczyć. Przeciwko Anglii czy Portugalii, mając identyczne zadania, Góralski może zagrać na podobnym poziomie. A Macedonia może i nie wyglądała na bardzo groźnego rywala, ale dlatego, że została przez nasz zespół zablokowana, Goran Pandew i Elif Elmas nie istnieli. Największa w tym zasługa Góralskiego.
Po meczach wrześniowych na łamach "PN" mówił pan, że analiza pracy selekcjonera nastąpi w listopadzie, po zakończeniu eliminacji…
…ale to jest normalne. Dokonamy analizy, usiądziemy z trenerem, zastanowimy się, jak chcemy przyszykować się do Euro 2020, rozważymy czy przygotowywać będziemy się do turnieju w Polsce, pomyślimy nad lokalizacją turniejowej bazy, przedyskutujemy czy towarzysko zagramy na wyjeździe, czy tylko przed własną publicznością. Chodziło mi o to, że o przyszłości będziemy rozmawiać, gdy już będziemy mieli zrealizowany cel. Natomiast ja znów w pana pytaniu słyszę podtekst: panie Zbyszku, a czy myślał pan, żeby… Nie, nie myślałem "żeby" i nie myślę!
Próbuję zapytać, czy w związku z awansem, analiza w ogóle będzie potrzebna, czy fakt zrealizowania celu oznacza, że Brzęczek na sto procent poprowadzi reprezentację w trakcie Euro 2020.
Oczywiście, że poprowadzi! A kto ma nas trenować? Jerzy Brzęczek przejął kadrę w bardzo trudnym momencie. Po mistrzostwach świata ta drużyna przestała istnieć. Nie było łatwo jej scementować, stąd brały się pewne trudności także w grze zespołu. Wywalczyliśmy awans ze spokojem. My jednak lubimy uciekać od problemów, gdy nie wszystko układa się tak, jak chcemy, wolimy zmienić samochód, żonę, pracę. A ja taki nie jestem. Problemy trzeba rozwiązywać. I ta reprezentacja znów zaczęła pokazywać, że jest jednością, że zawodnicy mogą mieć swoje zdanie, ale w drużynie rządzi trener. A styl? Ile reprezentacji ma zawsze piękny styl? Czesi, którzy ostatnio wygrali z Anglią, a we wrześniu przegrali z Kosowem? Jurek śpi spokojnie, a już na pewno spokojniej od pana. Zresztą przy mnie każdy selekcjoner nie musi niczego się obawiać. Wybieram trenerów w oparciu o konkretne punkty, niekoniecznie jest wśród nich na przykład doświadczenie. Andrij Szewczenko awansował jako selekcjoner z Ukrainą do finałów Euro 2020, a jakie miał wcześniej doświadczenie w zawodzie szkoleniowym?
Czy sztab reprezentacji Polski zostanie rozszerzony przed mistrzostwami Europy?
Na pewno z obecnej ekipy nikt nie odejdzie, jeśli jednak Jurek będzie potrzebował rozbudować swój zespół, PZPN nie będzie mu robił problemów. Gdy poznamy trzech rywali grupowych, być może pojawią się w sztabie jedna czy dwie nowe osoby, aby pomóc w rozpracowaniu przeciwników, poszerzyć horyzonty.
A co wiadomo już na temat samych przygotowań do Euro 2020?
Na dyskusję o turniejowej bazie jest jeszcze za wcześnie, musimy poczekać na losowanie grup. Jeśli dwa mecze będziemy rozgrywali w Baku, to przecież nie zrobimy bazy w Polsce, żeby co trzy dni latać po kilka godzin tam i z powrotem. Koncepcji mamy rozpisanych wiele. Co do meczów towarzyskich, prawdopodobnie jeden, w marcu, z dobrą drużyną zagramy na wyjeździe, pozostałe trzy w Polsce. Spotkania w kraju są łatwiejsze do zorganizowania pod względem logistycznym, opłaca się nam to również pod kątem biznesowym. Zapotrzebowanie na mecze reprezentacji w Polsce jest wielkie.
W których miastach odbędą się mecze?
Spokojnie, dopiero zdążyliśmy awansować. Na ten moment mogę powiedzieć tylko tyle, że nie zagramy na PGE Narodowym. Jeśli już, to pożegnalny mecz przed startem w finałach mistrzostw Europy, ale prawdopodobnie też nie.
Skoro już przy tym obiekcie jesteśmy - dlaczego piłkarze ślizgają się po boisku, jak po lodowisku?
Żartujemy z zawodnikami, że z murawą na PGE Narodowym jest jak z dobrze przygotowanym przez gospodarzy torem żużlowym, czyli… został przekopany dzień przed zawodami i goście nie mają żadnego pojęcia, w jaki sposób po nim się poruszać. Co prawda my też mamy na nim problemy, ale rywale jeszcze większe… Mówiąc jednak poważnie, historia stadionu zawsze będzie związana z wydarzeniami sportowymi, a nie ze szczytem NATO, czy targami książki. To jest dom polskiego sportu, więc państwo powinno w pełni obiekt utrzymywać, koszt to około 20 milionów złotych. I nie byłoby tematu śliskiej murawy, gdyż trawa rozkładana byłaby miesiąc wcześniej, a nie cztery dni przed meczem. Gdy UEFA przejęła stadion przed finałami Euro 2012, ktoś zgłaszał problemy z nawierzchnią? Nie, bo murawa została położona wcześniej. Państwo nie utrzymuje jednak Stadionu Narodowego.
Federacja jako jeden z największych klientów PGE Narodowego nie powinna wymagać, aby trawa rozkładana była odpowiednio wcześniej?
Wynajęcie stadionu na jeden mecz to dla nas koszt około miliona złotych, a że spotkań na obiekcie w Warszawie w skali roku organizujemy kilka, wychodzi ładna suma. Tyle że naciski federacji niewiele zmienią, wadliwy jest model biznesowy. Priorytet powinny mieć imprezy sportowe. Nie mają go jednak. I wcale się nie dziwię, ponieważ spółka powołana do zarządzania obiektem, z którą PZPN ma dobre relacje, musi szukać finansowania - inaczej jej prezesa ktoś wyrzuci z pracy.