Michał Jankowski: Podobnie jak kilku innych reprezentantów rozpocząłeś urlop z opóźnieniem. Tydzień wolnego dłużej, który dał wam trener Jacek Zieliński, był chyba na wagę złota.
Sławomir Peszko: Na pewno. Gdyby nie on, mielibyśmy tylko osiem dni wolnego, a tak to przedłużyło się do dwóch tygodni. Cieszy, że mogliśmy tyle samo wypocząć i naładować baterię, odciąć się trochę od piłki i spędzić czas z rodziną. Od poniedziałku wzięliśmy się już za konkretne przygotowania, bo sezon na pewno będzie ciężki.
Zdążyłeś przez ten czas wypocząć na tyle, żeby odczuwać głód piłki?
- Tak. Momentami w trakcie wypoczynku chciało mi się grać w piłkę, ale nie miałem za bardzo z kim i gdzie. Przeczekałem ten okres i teraz nowy trener, nowe nadzieje, nowe chęci.
Po zakończeniu sezonu uczestniczyłeś w zgrupowaniu w RPA. Wiele osób krytykowało ten obóz. Twoim zdaniem był przydatny?
- Na pewno zgrupowanie miało sens. Można było zobaczyć, jak to wszystko wygląda w RPA, biorąc pod uwagę możliwość kwalifikacji do Mistrzostw Świata. Nawet po tym przegranym meczu i remisie, wyciąga się jakieś doświadczenie. Można było również potrenować z takimi zawodnikami, z którymi na co dzień się nie trenuje.
Nie da się ukryć, ze reprezentacja Polski zawiodła. Ty byłeś jednym z aktywniejszych zawodników. Uważasz, że przybliżyłeś się tymi meczami do kadry Leo Beenhakkera?
- Nie, chyba raczej tymi meczami nie za bardzo.
Masz już za sobą kilka treningów w Lechu pod okiem nowego trenera. Dostrzegasz już jakieś różnice między Jackiem Zielińskim, a Franciszkiem Smudą?
- Na pewno jest spokojniej, aczkolwiek porównania nie należą do mnie. Ja, jako zawodnik, chcę się dostosować do każdego trenera i wykonywać swoją pracę, a porównania zostawię dziennikarzom.
Z pewnością jednak obozy przygotowawcze będą przyjemniejsze, bo ma być więcej zajęć z piłką.
- To się dopiero okaże. Zobaczymy w najbliższym czasie.
W Lechu dojdzie do kilku zmian kadrowych. Najpoważniejszą stratą jest odejście Rafała Murawskiego.
- Na pewno jest to duży charakter i osobowość. Odeszła część naszej drużyny, ale trzeba się z tym pogodzić. Mam nadzieję, że sobie damy radę, nie ma ludzi niezastąpionych, ale Rafała na pewno będzie brakować.
Lech szuka również alternatywy dla ciebie na prawą pomoc. Jeśli to się uda, czeka cię ciężka walka o miejsce w składzie.
- Tak. Nikt mi miejsca na papierze nie da. Byłem dwa razy na kadrze, co nie oznacza, że będę grał od raz u w pierwszym składzie. Jest "Kiki" (Marcin Kikut - przyp. red.), który tyle lat spędził na tej pozycji, że spokojnie może do niej wrócić.
Wokół kilku piłkarzy Lecha było sporo spekulacji prasowych na temat odejścia. O tobie było ciszej. Nie było żadnych rozmów o zmianie barw klubowych?
- Podjąłem decyzję, że chcę zostać w Poznaniu i razem z moim menedżerem przystaliśmy na tym.
W minionym sezonie nie udało się zdobyć mistrzostwa Polski. W tym sezonie wypadałoby wreszcie triumfować w lidze. Jak wstępnie oceniasz na to szanse?
- Podobnie jak w poprzednim sezonie chcielibyśmy zgarnąć wszystko, ale jak będzie, to zobaczymy.
A w Lidze Europejskiej, jakie cele sobie stawiacie?
- W zeszłym sezonie się rozpędziliśmy, apetyty urosły i oczekiwania na pewno będą duże. Będziemy przynajmniej chcieli osiągnąć to samo, co w poprzedniej edycji.