PKO Ekstraklasa: Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa. Bez bramek w hicie, gospodarze mogą pluć sobie w brodę

PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Martin Pospisil (z lewej), Jesus Imaz (drugi z prawej), Taras Romanczuk (z prawej) oraz Domagoj Antolić (drugi z lewej)
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Martin Pospisil (z lewej), Jesus Imaz (drugi z prawej), Taras Romanczuk (z prawej) oraz Domagoj Antolić (drugi z lewej)

Jagiellonia Białystok zremisowała u siebie 0:0 z Legią Warszawa. Gospodarze nie wykorzystali gry w przewadze po czerwonej kartce dla Luisa Rochy w pierwszej połowie, a sam mecz rozczarował. W końcówce doszło do sporej awantury na boisku.

Trener Ireneusz Mamrot przestrzegał przed meczem, że to jest najmocniejsza Legia Warszawa, z jaką dotychczas grał. Czy tak rzeczywiście było? Trudno powiedzieć, bo wydarzenia w trakcie spotkania sprawiły, że nie da się jednoznacznie ocenić siły drużyny prowadzonej przez Aleksandara Vukovicia.

Kluczowa dla losów całego starcia była jego 35. minuta. Wówczas Martin Pospisil dośrodkował w pole karne, by po chwili paść jak rażony piorunem, po spóźnionym wślizgu Luisa Rochy. Szymon Marciniak nie przerwał gry, czekając na to jak rozwinie się akcja. Ta została jednak zastopowana, co spowodowało, że arbiter odgwizdał faul i wyciągnął żółtą kartkę. Drugą dla tego samego gracza, co oznaczało zejście do szatni z czerwoną!

Hit 8. kolejki PKO Ekstraklasy reklamowano m. in. powrotem na Słoneczną Arvydasa Novikovasa, który latem zamienił żółto-czerwoną koszulkę na białą. Po ostatniej kontuzji nie dostał jednak szansy, choć nie przeszkodziło mu to w zebraniu solidnej porcji gwizdów od miejscowych kibiców podczas wyczytywania składów. A tych pojawił się niemal komplet, więc na pewno nie było to nic miłego.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Carlitos pożegnał się z Legią. "Nie wszystkich da się zmusić do zmiany zachowań"

Przyjezdni, pozbawieni wsparcia swoich fanów z uwagi na zakaz wyjazdowy za ekscesy sprzed roku, wyszli na boisko bardzo zmotywowani. I to oni pierwsi zagrozili bramce rywali. Walerian Gwilia zatańczył w polu karnym, minął dwóch rywali, ale jego strzał został zablokowany. Po chwili poprawiał głową Igor Lewczuk, który w dogodnej sytuacji nie trafił czysto głową w piłkę i ta przeszła obok słupka. Już na starcie gospodarze zobaczyli więc, że muszą być bardzo uważni. Pewnie dlatego przez pierwszy kwadrans to oni starali się prowadzić grę. Niemniej trudno było im przedrzeć się przez szczelną defensywę przeciwnika i niewiele z tego mieli. Choć warto nadmienić o minimalnie niecelnym strzale z dystansu Tomasa Prikryla.

W dalszej części pierwszej połowy inicjatywę stopniowo przejmowali przyjezdni. W 20. minucie prowadzenie mógł im dać szybki kontratak. Skrzydłem popędził Jarosław Niezgoda, po czym zacentrował przed pole karne do Cafu, który dograł niepilnowanemu Gwilii. Ten uderzył technicznie, w poszukiwaniu okienka bramki przeciwnika, ale na szczęście dla nich lekko się pomylił.

Gruzin był najaktywniejszy w zespole ze stolicy, który z upływem czasu spychał Jagę do coraz głębszej defensywy. Ale jeden błąd, nierozważny ruch Rochy wystarczył, by obraz meczu uległ zmianie o 180 stopni.

- Wszystko idzie w dobrym kierunku - mówił Jakub Wójcicki w wywiadzie dla WP SportoweFakty. On i jego koledzy dostali doskonałą okazję, by potwierdzić te słowa i odnieść 4 zwycięstwo z rzędu. Problem w tym, że białostoczanie nie potrafili wykorzystać przewagi jednego zawodnika. Grali zbyt pospiesznie i niedokładnie. W efekcie tego częściej atakowali przeciwnicy i na starcie drugiej odsłony sprzed pola karnego nieźle uderzali Gwilia i Luquinhas. Pierwszego zatrzymał jednak Damian Węglarz, a drugiemu wyraźnie brakło precyzji.

Mamrot widział, że jego zespół ma kłopot z odpowiednią grą w 11 na 10, więc znacznie wcześniej niż z reguły zdecydował się na zmiany. Jeszcze przed upływem godziny zdjął bezbarwnego Prikryla, a za niego wpuścił Juana Camarę. Ten początkowo wniósł ożywienie w ataku i nawet szybko mógł zaliczyć asystę, ale Jesus Imaz nie potrafił skierować piłki do siatki z kilku metrów. Później jednak grał już znacznie słabiej.

Po chwilowym cofnięciu do obrony, znowu to Legia niespodziewanie przeszła do ataku. Na moment udało się jej nawet zamknąć Jagiellonię na jej trzydziestym metrze, ale niewiele z tego wynikło. Bliżej było nieco później, po prostopadłym podaniu do Luquinhasa, ale ten zamiast uderzyć szukał wbiegających pod bramkę kolegów i wszystko przepadło.

W końcowych fragmentach spotkania jeszcze raz mocniej nacisnęli gospodarze, ale Legia zachowała czujność i utrzymała bezbramkowy remis. A ten jest jej sukcesem.

Warto dodać, że w ostatnich minutach emocje sięgnęły zenitu. Najpierw po tym, gdy Ivan Runje powstrzymał faulem wychodzącego do kontry Cafu, a na boisku doszło do ostrej szarpaniny, która mogła się skończyć wieloma kartkami. Ostatecznie arbiter oszczędził zawodników i pokazał tylko "żółtko" najaktywniejszemu w całym zamieszaniu Cafu. Później równie gorąco było, gdy Camara minął obrońcę Legii i upadł w polu karnym. Marciniak uznał jednak, że zawodnik Jagi symulował i pokazał mu żółtą kartkę. Po chwili sędziowie z wozu VAR potwierdzili mu tę decyzję.

Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 0:0

Skład:

Jagiellonia Białystok: Damian Węglarz - Jakub Wójcicki, Zoran Arsenić, Ivan Runje, Guilherme Sitya - Martin Pospisil, Taras Romanczuk - Bartosz Bida (83' Martin Kostal), Jesus Imaz, Tomas Prikryl (56' Juan Camara) - Ognjen Mudrinski (78' Patryk Klimala)

Legia Warszawa: Radosław Majecki - Paweł Stolarski, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk, Luis Rocha - Andre Martins, Domagoj Antolić (43' Mateusz Wieteska) - Cafu, Walerian Gwilia, Luquinhas (83' Dominik Nagy) - Jarosław Niezgoda (66' Jose Kante)

Żółte kartki: Guilherme Sitya, Taras Romanczuk, Zoran Arsenić, Ivan Runje - Igor Lewczuk, Luis Rocha, Artur Jędrzejczyk, Cafu

Czerwona kartka: Luis Rocha 35' (za drugą żółtą kartkę)

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 19308

Źródło artykułu: