Pierwszego dnia sierpnia trzy z czterech zespołów reprezentujących Polskę na europejskiej scenie znaleźć już można tylko w agreście. Czwarta ekipa przedostała się wprawdzie do kolejnej rundy, ale dokonała tego w tak koszmarnym stylu, że widziano ponoć na warszawskiej Pradze i Ursynowie fruwające z okien telewizory. Gdy przedstawiciele ekstraklasy brodzą w jakościowym mule, Polski Związek Piłki Nożnej mający wytyczać kierunki rozwoju dyscypliny, wciąż powtarza: poziom sportowy klubów nad Wisłą to nie nasz interes. I tak się staczamy - z przepaści w kolejną przepaść.
Liga Europy. Riga FC - Piast. Kompromitacja mistrza Polski
Wszystko, co działo się w ostatnich tygodniach, dniach, godzinach, jest po prostu zatrważające. Mistrz Polski najpierw odpadł z rywalizacji o fazę grupową Ligi Mistrzów po potyczce z Białorusinami, a później - w kompromitującym stylu - z Łotyszami. Chwilę wcześniej sprzedając swoją największą gwiazdę za grosze do drugiej ligi angielskiej. Teraz może się już skupić na lidze, czyli walce o europejskie puchary.
Wcześniej Cracovia pożegnała się z salonami po porażce z drużyną ze Słowacji, której nazwę mało kto dziś w Polsce pamięta. Lechia wyleciała z pucharów przez Broendby. Niby nieźle gdańszczanie wypadli, był moment, w którym można było myśleć, że awans jest prawie w ich rękach. Ale jak nie można być prawie w ciąży, tak nie można prawie awansować. I tak zostaliśmy w prawie-pucharach tylko z Legią, która sprawia wrażenie kulawej, na dodatek prowadzonej przez osobę, która ruszyła w tę podróż bez mapy.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"
Liga Europy. Broendby - Lechia. Wstydu nie było. Gdańszczanie odpadli po wielkich emocjach
Rok w rok tworzyć można w zasadzie dokładnie takie same, przepełnione lamentem teksty. Że jest fatalnie, że będzie jeszcze gorzej, bo przecież w Polsce nie dzieje się nic, by sytuacja uległa zmianie. PZPN od lat wozi się na plecach Roberta Lewandowskiego, buduje swój wspaniały PR na wynikach reprezentacji, a jednocześnie od klubów trzyma się z daleka, bo to niezależne podmioty.
I to jest właśnie najczarniejsze, co mogło nas- kibiców spotkać. Brak nadziei na poprawę sytuacji. Bo jak ma się cokolwiek zmienić, skoro wciąż popełniane są te same błędy? Jeśli zupełnie nikt nie pracuje nad tym, by oszczędzić nam w przyszłości takich kompromitacji? Po takich dniach, jak czwartek, odechciewa się wszystkiego. Po prostu, po ludzku, można się zastanawiać, czy warto jest w ogóle śledzić to, co dzieje się w polskiej piłce klubowej. Dziś mówię, że nie warto. W weekend pewnie zmienię zdanie.