Od 9. minuty kibice z Warszawy na pytanie "Kto wygra mecz?" dość zdecydowanie odpowiadali, że Legia. Choć ostatnio wcale nie jest to takie oczywiste, to tym razem można było wyczuć, że trybuny mają rację. Gol strzelony głową przez Mateusza Wieteskę dał gospodarzom sporo luzu. Dla 22-letniego obrońcy to dopiero pierwsza bramka w barwach Legii. Czekał na nią 45 spotkań. Kolejne akcje i okazje Carlitosa pokazały, że trafienia dla wicemistrzów Polski powinny być kwestią czasu.
Tyle tylko, że w piłce często, a przy Łazienkowskiej jeszcze częściej, wielkie plany należy weryfikować. Gra nagle siadła i spotkanie zamieniło się w tzw. "typowy mecz walki", a więc to, czego nie lubią opisywać dziennikarze i za co nie lubią płacić fani.
Rywal prezentował się chyba nawet gorzej niż poprzedni przeciwnik Legii, Europa z Gibraltaru. To był zespół, którego taktykę można opisać w dwóch słowach: "chaos i przypadek". Ale warszawska ekipa długo nie zamierzała nic z tym robić. Dostosowała się do poziomu widowiska. Choć miała dość znaczną indywidualną przewagę, lepiej wyszkolonych piłkarzy, to niewiele z tego wynikało. Bo choć piłkarze myśleli szybciej niż rywale, to myśleli wolno, choć lepiej operowali piłką, to operowali źle. Legii wyraźnie brakowało szybkości, co w połączeniu z dość toporną i fizyczną grą gości, stanowiło poważną przeszkodę.
ZOBACZ WIDEO: Sevilla pokonała Liverpool. Mecz w cieniu bandyckiego faulu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Niewiele brakowało, aby z chaosu i przypadku narodziła się bramka, ale po strzale Reubena Ayarny, piłkę z linii bramkowej wybił Sandro Kulenović. Również trener Aleksandar Vuković wydawał się zdegustowany złą grą swojej drużyny i zmienił bezproduktywnego Dominik Nagy'ego na Luquinhasa. Może ten sygnał do ataku podziałał pozytywnie na zespół, bo za chwilę szansę miał Valeriane Gvilia, ale nieznacznie przestrzelił.
ZOBACZ: Piast urwał się ze stryczka
Zresztą trzeba przyznać, że wejście Luquinhasa sporo zmieniło. Brazylijczyk dodał brakujące elementy gospodarzom - błysk, drybling i walkę w ofensywie. Legia miała jeszcze okazje i mogła wygrać wyżej, gdyby sytuacje wykorzystał Carlitos albo Domagoj Antolić. Ale skończyło się minimalną wygraną. Trudno jednak po drużynie klasy KuPS Kuopio oczekiwać zbyt wiele.
ZOBACZ: Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy
O ile w ostatnim meczu ligowym Legia, choć przegrała z Pogonią, grała momentami niezłą piłkę, to w spotkaniu z KuPS nastąpił wyraźny regres. Co prawda drużyna z Warszawy wygrała, ale tak słabą grę w meczu z przeciwnikiem z naprawdę niskiej półki trudno usprawiedliwić.
Legia Warszawa - KuPS Kuopio 1:0 (1:0)
1:0 - Wieteska 9’
Składy drużyn:
Legia: Majecki - Vesović, Jędrzejczyk, Wieteska, Luis Rocha (81' Stolarski) - Andre Martins, Gvilia (73' Antolić) – Novikovas, Carlitos, Nagy (61' Luquinhas) - Kulenović.
KuPS: Virtanen - Manga (65' Savalainen), Diallo, Soldo, Murillo - Thiaw (74' Ngueukam), Ayarna, Saxman - Niskanen, Rangel (80' Jyry), Pennanen.
Sędziował: Ivan Bebek (Chorwacja).
Żółte kartki: Wieteska, Novikovas - Manga, Ayarna.
Zaznaczam swoja odpowiedz i .... nie ma wyniku. Czy tylko u mnie cos nie dziala?
Moze wynik jest niekorzystny dla Legii Czytaj całość