Frenkie de Jong i Antoine Griezmann to na razie dwa najgłośniejsze transfery Barcelony tego lata. Droższy był Francuz, za którego trzeba było zapłacić Atletico Madryt 120 mln euro. Okazuje się, że Katalończycy mieli problemy, by takie środki znaleźć.
Transfery. "Atletico Madryt działa w złej wierze". Griezmann o kulisach przejścia do Barcelony >>
"Daily Mail" cytuje prezesa Josepa Marię Bartomeu, który przyznał, że Barca musiała wziąć sześciomiesięczną pożyczkę w wysokości 35 mln euro. Pozostałe 85 mln euro pokryła z płatności, które jeszcze nie wpłynęły do klubu. Chodzi o tzw. faktoring.
To pokazuje, że mistrz Hiszpanii nie ma już pieniędzy na wzmocnienia i zaczyna kombinować. Brytyjska gazeta sugeruje kibicom, by z tego powodu zapomnieli o powrocie Neymara do "Dumy Katalonii" tego lata.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski dla WP SportoweFakty: Szansa na medal na wielkim turnieju jest znikoma, ale chcemy dać Polakom radość i dumę
Transfery: Neymar wrócił do treningów z PSG. Nadal chce odejść z klubu >>
Paris Saint Germain chce odzyskać jak najwięcej z wydanych na niego 222 mln euro. Spekuluje się, że Barcelona musiałaby za niego zapłacić co najmniej 200 mln euro. Skoro już przy tańszym Griezmannie były problemy, to wątpliwe, by udało się pozyskać Brazylijczyka.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)