Dla gospodarzy Copa America mecz z Boliwią był rozgrzewką. Trudno już będzie o teoretycznie łatwiejszego przeciwnika. Canarinhos nigdy nie przegrali z La Verde w innym miejscu niż na boliwijskich wysokościach. W tym wieku sąsiad Brazylijczyków raz wyszedł z grupy Copa America, a jego kadra jest wyceniana najniżej spośród 12 uczestników mistrzostw.
Chętny na kupienie wszystkich podopiecznych Tite musiałby wydać 120 razy więcej milionów niż na wszystkich reprezentantów Boliwii. Selekcjoner Brazylii mógłby zresztą zestawić kilka bardziej wartościowych jedenastek niż dysponujący głównie zawodnikami grającymi w rodzimej lidze Eduardo Villegas. Jakakolwiek strata punktów w meczu otwarcia byłaby wstydliwa i traktowana jak porażka przez gospodarzy. Do katastrofy nie doszło, choć początki były trudne.
Czytaj także: Faworyci z kłopotem bogactwa. Imponujące jedenastki pominiętych
La Verde ustawili się w jedenastu albo we własnym polu karnym albo blisko niego i rozpoczęli murowanie dostępu do bramki. Nie była to desperacka, ale ostrożna obrona. Już w 6. minucie bramkarz Carlos Lampe celebrował w nieskończoność wykopanie piłki, co kwalifikowało się do pokazania żółtej kartki. Nestor Pitana był zresztą pobłażliwy nie tylko wobec Lampego. W 20. minucie mógł wyrzucić z boiska Fernando Saucedo za faul na Casemiro, ale po obejrzeniu kilku powtórek, pokazał mu żółty kartonik.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Polska - Izrael. Efektowna wygrana przysłoniła mankamenty kadry? "Nie chwalmy piłkarzy za bardzo"
Boliwia przetrwała kwadrans, przetrwała drugi, a kiedy okazało się, że oblężenie Brazylii nie przyniosło gola przez 45 minut, kibice mieli już powód do zniecierpliwienia. Tyle czasu wystarczyło na zdenerwowanie widowni w Sao Paolo, która żegnała schodzących do szatni piłkarzy buczeniem.
Po przerwie ekipa Tite uspokoiła zniecierpliwionych. Wcześnie strzeliła dwa gole, oba Philippe Coutinho. Do przebicia boliwijskiego muru był potrzebny rzut karny podyktowany za zagranie ręką Adriana Jusino. Coutinho wykorzystał jedenastkę, a w 53. minucie główkował z metra do siatki na 2:0 po wrzutce Roberto Firmino, byłego kompana z Liverpool FC. W tym momencie było jasne, że faworyt wygra.
O ile Boliwia potrafiła do czasu przeszkadzać, nie była w stanie niczym ciekawym odpowiedzieć. Alisson musiał wykazać się w całym spotkaniu tylko raz. W 85. minucie zmiennik Everton strzelił najładniejszego gola meczu otwarcia po solowej akcji i wynik 3:0 stał się całkiem efektowny. Brazylia wystartowała ospale, ale na koniec miała już powód do satysfakcji.
Niepokonana od zeszłorocznego ćwierćfinału mistrzostw świata Brazylia nie przegrała swojego spotkania na początek ostatnich 15 turniejów Copa America. Canarinhos w konfrontacji z La Verde mieli długi lont, ale kiedy już odpalili, zrobili swoje.
Czytaj także: Cristiano Ronaldo liczy na nowego trenera. Maurizio Sarri ma pomóc Juventusowi
Następnym przeciwnikiem Brazylii będzie Wenezuela, a Boliwia zagra z Peru.
Brazylia - Boliwia 3:0 (0:0)
1:0 - Philippe Coutinho (k.) 49'
2:0 - Philippe Coutinho 53'
3:0 - Everton 85'
Składy:
Brazylia: Alisson - Dani Alves, Thiago Silva, Marquinhos, Felipe Luis - Fernandinho, Casemiro, Philippe Coutinho - Richarlison (84' Willian), Roberto Firmino (65' Gabriel Jesus), David Neres (81' Everton)
Boliwia: Carlos Lampe - Diego Bejerano, Luis Haquin, Adrian Jusino, Marvin Bejerano - Alejandro Chumacero, Leonel Justiniano, Fernando Saucedo (59' Diego Wayar), Erwin Saavedra (64' Ramiro Vaca) - Raul Castro (75' Rodrigo Ramallo), Marcelo Martins Moreno
Żółte kartki: Coutinho (Brazylia) oraz Saucedo (Boliwia)
Sędzia: Nestor Pitana (Argentyna)