Z kim, jak nie z Wisłą? - mogli pytać siebie piłkarze Śląska. Wrocławianie przegrali cztery ostatnie mecze, przez co wylądowali w strefie spadkowej, ale Biała Gwiazda w ostatnich tygodniach przeżywa olbrzymie kłopoty. Krakowianie też przystąpili do spotkania po serii porażek (3), a do tego mocno osłabieni. Przeciwko Śląskowi trener Maciej Stolarczyk nie mógł skorzystać z aż dziewięciu zawodników, w tym tak ważnych jak Vullnet Basha, Jakub Błaszczykowski, Maciej Sadlok czy Marcin Wasilewski.
W związku z tym kolejne szanse dostali nastoletni obrońcy Daniel Hoyo-Kowalski i Marcin Grabowski. W 7. minucie ten drugi kompletnie zgubił z radaru Marcina Robaka, który zamienił na gola dośrodkowanie Łukasza Brozia z lewej flanki. Goście znów, podobnie jak ostatnio z Górnikiem Zabrze, zaczęli mecz, ale i tym razem nie potrafili utrzymać prowadzenia.
Po stracie bramki Wisła, mimo licznych osłabień, przejęła kontrolę nad spotkaniem. W 9. minucie groźnie z dystansu uderzył Rafał Pietrzak, a kwadrans później nieznacznie sprzed pola karnego pomylił się Marko Kolar. W 27. minucie natomiast gospodarzom pierwszy raz udało się wejść z piłką w pole karne gości i od razu wyrównali.
Piłka chodziła między wiślakami ja po sznurku. Akcję dalekim podaniem zainicjował Hoyo-Kowalski, Pietrzak złamał z futbolówkę do środka i przekazał ją Pawłowi Brożkowi, który momentalnie oddał ją Kolarowi, a Chorwat pokonał Jakuba Słowika mocnym strzałem pod poprzeczkę. Chwilę później wiślacy znów kilkoma podaniami rozmontowali defensywę gości, ale w kluczowym momencie Brożkowi, tuż przed bramką, nie udało się dojść do podania Peszki.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Kosmiczny mecz w Lidze Mistrzów i kontrowersje przy użyciu VAR-u?
Wrocławianie dobrze weszli w mecz, ale szybko oddali inicjatywę rywalom i wcale nie wyglądali na zespół, który walczy przy Reymonta 22 o przetrwanie. Drugą połowę mogli zacząć jednak od mocnego uderzenia. W 49. minucie Robert Pich uderzył z rzutu wolnego tak, że Mateusz Lis nawet nie ruszył do piłki, ale golkiperowi Wisły w sukurs przyszła poprzeczka jego bramki.
Po zmianie stron Śląsk już bardziej przypominał już drużynę, która za wszelką cenę musi wydostać się ze strefy spadkowej, ale w jego grze brakowało jakości. Kolejną okazję goście wypracowali sobie dopiero w 84. minucie, ale Lis nie dał się zaskoczyć Robakowi, który uderzył z linii pola karnego.
O występie Wisły w drugiej połowie nie można powiedzieć nic dobrego. Krakowianie utrzymywali się przy piłce, ale nie stworzyli żadnego zagrożenia pod bramką Słowika. Jedyny pozytyw dla drużyny Stolarczyka jest taki, że grając bez kluczowych zawodników, zatrzymała na trzech serię porażek i na cztery kolejki przed końcem sezonu może być już pewna utrzymania w lidze.
Dzięki remisowi ze Śląskiem Wisła zachowała 11-punktową przewagę nad wrocławianami, którzy w ostatnich sześciu spotkaniach sięgnęli tylko po dwa "oczka". Gdy WKS zaczynał tę czarną serię bez zwycięstwa, miał sześć punktów przewagi nad strefą spadkową, a teraz brakuje mu trzech, by wydostać się na powierzchnię.
Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 1:1 (1:1)
0:1 - Robak 7'
1:1 - Kolar 27'
Składy:
Wisła: Mateusz Lis - Rafał Pietrzak, Daniel Hoyo-Kowalski, Lukas Klemenz, Marcin Grabowski - Marko Kolar (88' Emmanuel Kumah), Rafał Boguski, Vukan Savićević, Krzysztof Drzazga (79' Maciej Śliwa), Sławomir Peszko - Paweł Brożek (64' Wojciech Słomka).
Śląsk: Jakub Słowik - Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Wojciech Golla, Łukasz Broź - Robert Pich (70' Farshad Ahmadzadeh), Krzysztof Mączyński, Jakub Łabojko, Michał Chrapek (78' Mateusz Radecki), Mateusz Cholewiak - Marcin Robak.
Żółte kartki: Łabojko, Chrapek, Pawelec, Celeban.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 9711.