Może to nie jest jego wina, a efekt nadmiernych oczekiwań? Może po prostu nie mamy prawa wymagać od Piotra Zielińskiego wielkiej gry? Jest tym kim jest - szarą myszką, która ma swoje zadania w kadrze. I cieszmy się z tego?
Przebywając trochę w mediach społecznościowych, trafiłem na coś w stylu "Kościoła" Piotra Zielińskiego.
Po meczu z Łotwą czytam wpis Łukasza Wiśniowskiego, byłego pracownika departamentu mediów PZPN: "Nigdy nie zrozumiem tego, dlaczego Piotrek Zieliński jest tak gnojony. On nie jest oceniany. On jest gnojony. I zastanawiam się nad tymi mechanizmami. Wiem, że oczekujemy więcej, ale w przekroju tych dwóch meczów on był naszym najlepszym piłkarzem". I jest to wpis cieszący się rekordową popularnością. Znaczy ludzie się z tym stwierdzeniem zgadzają.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski o współpracy z Piątkiem. "Będzie coraz lepiej. Mamy trochę inny sposób grania"
Jest to "Kościół" bardzo liczny. I przyznaję, że wcale nie miałem ochoty go zwiedzać, bo go nie rozumiem. Rozumiem, że może być kościół Leo Messiego, Cristiano Ronaldo, Zlatana Ibrahimovicia czy nawet Roberta Lewandowskiego. To zawodnicy, którzy wygrywają ważne mecze. Kościoła Zielińskiego nie rozumiem, chyba ma on związek z rosnącą w Polsce popularnością Serie A. Mimo że po jego pierwszych meczach w kadrze byłem pewien, że gdy Polska będzie wznosić pomnik tego piłkarza, będę pomagał go budować.
A jednak, przez wiele lat mój sposób patrzenia na piłkę się zmienił. Jeszcze kilka lat temu byłem zakochany w piłkarzach takich jak Rafał Wolski czy Piotr Zieliński. Artystach, którzy operują w innym wymiarze, wykonują rzeczy niedostępne dla innych, potrafią zwodem ośmieszyć rywala, wkręcić go w ziemię, dać kibicowi to, po co przychodzi na mecz. To, na co wielu zawodników pracuje latami, oni po prostu potrafią. Może się z tym urodzili, a może nabyli dzięki sprzyjającym okolicznościom.
Tyle tylko, że nie ma chyba nic gorszego niż zawiedziona miłość. Być może to rodzi opinie skrajne, może oczekiwania są zbyt wielkie w stosunku do możliwości. Gdy widzisz, że zawodnik, którego podziwiasz, wcale nie jest aż tak dobry. No właśnie, nie jest, bo nie jest czy nie jest, bo nie robi wystarczająco wiele, żeby być? Oto pytanie na temat gry pomocnika reprezentacji Polski i SSC Napoli.
Jeśli przyjrzymy się bliżej, dojdziemy do wniosku, że zrobił wiele świetnych zwodów, zmylił rywala, może nawet zrobił przewagę. Jesteśmy w stanie uzasadnić wszystko. Patrzę na to trochę inaczej. Pytam: ile akcji Zielińskiego zapamiętałeś z tych meczów? Ludzie pamiętają jedną, tą gdy tzw. "chopem" (z angielskiego "siekać, rąbać" - red.), charakterystycznym zwodem Cristiano Ronaldo, położył zawodnika przy linii i dośrodkował. Może coś jeszcze. Z dwóch meczów, gdzie graliśmy z rywalem średnim i bardzo słabym.
Pewnie się nie znam, bo oczekuję od kreatywnego zawodnika ofensywnego agresywnych akcji zaczepnych, wpływających na wynik. Tak samo, jak oczekuję bramek od napastnika czy dobrej gry obronnej od obrońcy.
Rozumiem, że są trudne sytuacje. Podczas EURO 2016 Lewandowski grał na dwóch, trzech obrońców i sam tracił piłkę, ale z tego wynikały realne korzyści dla zespołu: pełno sytuacji, bramki. Zresztą Lewandowski też długo był krytykowany, ale odpowiedział tak, jak powinien – zaczął strzelać, asystować, ciągnąć zespół.
Kadra tylko dla najbogatszych? Futbol nie jest dla wszystkich
Od Zielińskego nie wymagam cudów. Chciałbym, żeby zrobił 3-4 akcje w meczu, które mogą przynieść bramkę. Czasem coś strzelił, zaliczył asystę. Niestety, on tego nie umie. Albo nie wie, że umie. Tam wszystko jest poprawnie. Liczba dryblingów się zgadza, liczba podań, fajne zwody, celne dośrodkowanie, nieszablonowe zagranie. Tylko w dwóch kolejnych meczach niewiele z tego wynika. Zresztą w poprzednich też nie. I w jeszcze poprzednich.
Cały czas czytam, że gra nie na swojej pozycji, że zmieniono mu pozycję z lewej pomocy na prawą, że musiał grać w środku, że koledzy nie rozumieją jego zagrań. Przepraszam, ale to nie jest Messi, Sneijder czy Pirlo, żeby ustawiać całą grę pod niego.
Polska wymęczyła wygraną z Łotwą
Przeciwstawia się mu Grosickiego. Że drewniany, prymitywny, że ma straty. Tak, ma straty. Podejmuje ryzyko, więc musi mieć straty. Dzięki temu był jednym z najważniejszych polskich piłkarzy w najlepszym okresie Nawałki, jest jednym z ojców największego sukcesu polskiej kadry ostatnich 30 lat. Potrafił przełamać się, wygrać ze swoimi ograniczeniami, wykorzystać swój potencjał. A teraz ma słabszy okres.
Życie. Zieliński tego nie potrafi, za bardzo gra na alibi. Zrobi czasem takie zagranie, że aż chciałbyś zobaczyć je na skrócie. Gdyby wykonać kompilacje najlepszych zagrań Zielińskiego i Grosickiego, pewnie Zieliński wygrałby w cuglach. Tak, on umie więcej. Tyle że niewiele z tego wynika. Jego jedyny udany okres w kadrze to eliminacje mistrzostw świata, gdzie miał kilka asyst. A poza tym? To bardziej ministrant niż piłkarz. A nasza kadra potrzebuje teraz piłkarzy.