3,25 gola na mecz to średnia osiągnięta przez Tottenham Hotspur i Borussię Dortmund w czterech dotychczasowych konfrontacjach w Lidze Mistrzów. To jeden z powodów, dla których angielsko-niemiecki dwumecz wzbudzał duże zainteresowanie od dnia losowania.
W środę obu drużynom ponownie nie zabrakło zapału do atakowania. Z piłką obcowali początkowo podopieczni Mauricio Pochettino, ale ich przewaga optyczna nie przekładała się na większą liczbę sytuacji podbramkowych niż Borussii. W pierwszym kwadransie na niecelny strzał Lucasa Moury odpowiedział uderzeniem z ostrego kąta Christian Pulisić i Tottenham obronił przed stratą gola Hugo Lloris.
Francuz był najważniejszym zawodnikiem w pierwszej połowie. Popisowa była interwencja Llorisa jedną dłonią po strzale Dana-Axela Zagadou. Była to jedna z pięciu obron golkipera Tottenhamu przed przerwą. Był skoncentrowany, pewny siebie, dynamiczny.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik jest w życiowej formie? "Czuć od niego pewność siebie"
Duet napastników w zespole z Londynu stworzyli Lucas Moura z Heungiem-Minem Sonem. Taka była reakcja Pochettino na kontuzje Harry'ego Kane'a i Dele Alliego. Na Koreańczyka rywale mieli uważać szczególnie. Znany z Bundesligi piłkarz kilkakrotnie strzelał im w przeszłości gole, a ponadto trafił do bramki przeciwnika 11 razy w ostatnich 12 meczach. Borussia do czasu radziła sobie z Sonem. Dopiero w 36. minucie Azjata zagroził Romanowi Burkiemu strzałem z ostrego kąta i bramkarz Borussii interweniował nogami. Była to jedyna celna próba Tottenhamu przed zejściem na przerwę.
Son ostrzegł tylko raz. Kwadrans spędzony w szatni pomógł mu wymyślić sposób na strzelenie gola Borussii. W 47. minucie przyczaił się między stoperami i przymierzył na 1:0 po dośrodkowaniu Jana Vertonghena. Tottenham zaskoczył lidera Bundesligi na początku drugiej połowy, a Son potwierdził, że zna na niego sposób. W historii spotkań drużyn z Londynu i z Dortmundu nie ma od środy lepszego strzelca. Koreańczyk dogonił Pierre'a-Emericka Aubameyanga raniąc Borussię po raz czwarty w piątym spotkaniu.
Tottenham był po zmianie wyniku lepszą wersją siebie. Bronił konsekwentnie i nie pozwalał ponownie rozpędzić się Borussii. Rozgrzanemu Llorisowi strzały Niemców z dystansu nie mogły zaszkodzić. W pewnym momencie wydawało się, że wynik 1:0 pasuje obu drużynom, ale było to mylne wrażenie. Gospodarze szykowali energię na decydujący szturm.
W ostatnich 10 minutach regulaminowego czasu Tottenham zadał swojemu przeciwnikowi jeszcze dwa ciosy, które bardzo przybliżyły go do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Dzięki strzałom Jana Verthonghena i Fernando Llorente zrobiło się 3:0 i kibice w Londynie zaczęli być przekonani o awansie. Borussia została prawie znokautowana w kontekście dwumeczu. Kompletnie nie poradziła sobie z tym przyspieszeniem przeciwnika i przed rewanżem 5 marca jest na deskach. Trudno będzie czymkolwiek odpowiedzieć na to co wydarzyło się w końcówce na Wembley.
W Londynie nie wystąpił Łukasz Piszczek. Były reprezentant Polski zagrał w ostatnim meczu w Bundeslidze, ale doznał urazu stopy i nie był w stanie polecieć z pozostałymi dortmundczykami do stolicy Anglii.
Czytaj także: AS Roma bliżej awansu. Mecz życia Nicolo Zaniolo
Tottenham Hotspur - Borussia Dortmund 3:0 (0:0)
1:0 - Heung-Min Son 47'
2:0 - Jan Vertonghen 83'
3:0 - Fernando Llorente 86'
Składy:
Tottenham: Hugo Lloris - Davinson Sanchez, Juan Foyth, Toby Alderweireld - Serge Aurier, Moussa Sissoko (90' Victor Wanyama), Harry Winks, Jan Vertonghen - Christian Eriksen - Heung-Min Son (90' Erik Lamela), Lucas Moura (84' Fernando Llorente)
Borussia: Roman Burki - Achraf Hakimi, Omer Toprak, Abdou Diallo, Dan-Axel Zagadou (77' Marcel Schmelzer) - Axel Witsel, Thomas Delaney - Jadon Sancho (88' Raphael Guerreiro), Mahmoud Dahoud, Christian Pulisić (87' Jacob Bruun Larsen) - Mario Goetze
Żółte kartki: Aurier (Tottenham) oraz Delaney (Borussia)
Sędzia: Antonio Mateu Lahoz (Hiszpania)
W Bundeslidze tylko Bayern, reszta to chłopcy do bicia.
Pzdr.