W drugiej połowie meczu Championship (II liga angielska) Reading - Aston Villa (0:0) Nelson Oliveira upadł na murawę po starciu z Tyronem Mingsem, a później został poturbowany przez rywala. Mings nastąpił mu na głowę. Zawodnik gospodarzy z porozcinaną i zakrwawioną twarzą musiał opuścić boisko.
Kilka dni po meczu poszkodowany zabrał głos w tej sprawie. Zajście wyglądało drastycznie, choć do celowych raczej nie należało. - Nie do mnie należy osądzanie, czy stało się to celowo. Jedyne, co mogę powiedzieć w stu procentach, choć to tylko moja opinia, to że (Mings - przyp. red.) mógł tego uniknąć - mówi Oliveira.
Czytaj także: Emiliano Sala nie żyje. Ciało piłkarza wydobyte z wraku samolotu
Jak 28-letni zawodnik zapamiętał tę sytuację? - Wszystko stało się tak szybko. Gdy poczułem uderzenie, to pierwszą moją reakcją była myśl, że dostałem z kolana. "Stempel" na czyjejś twarzy jest bardzo rzadko spotykaną rzeczą w piłce nożnej - wspomina.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: koszmarna kontuzja w Anglii
Oliveira czuje się i wygląda już dużo lepiej. Portugalczyk miał dużo szczęścia, bo konsekwencje mogły być o wiele gorsze. - Mam szczęście, że złamany jest tylko nos. Mogłem stracić wzrok i już nie wrócić do gry. Mogło też dojść do złamania wielu kości twarzy i szczęki - opowiada zawodnik.
Pomocnik Reading trzy dni spędził w szpitalu, a potem został wypisany do domu. Na Instagramie opublikował swoje zdjęcie, a w opisie umieścił podziękowania dla sztabu medycznego Reading oraz szpitala Royal Berkshire, a także dla wspierających go kibiców i żony.
[b]Czytaj także: Lionel Messi nie ma sobie równych. Jest najlepiej zarabiającym piłkarzem
[/b]