Emiliano Sala nie żyje. Ciało piłkarza wydobyte z wraku samolotu

Newspix / ICON SPOR / Na zdjęciu: Emiliano Sala
Newspix / ICON SPOR / Na zdjęciu: Emiliano Sala

To ciało Emiliano Sali znajdowało się we wraku samolotu na dnie kanału La Manche - potwierdziła brytyjska policja w nocy z czwartku na piątek. Piłkarz miał 28 lat.

Ciało przywiezione do Portland Port w czwartek 7 lutego 2019 roku zostało formalnie zidentyfikowane jako należące do zawodowego piłkarza Emiliano Sali. Rodziny pana Sali i pilota Davida Ibbotsona zostały poinformowane i zostaną otoczone opieką wyszkolonych oficerów ds. rodzinnych. Nasze myśli pozostają z nimi w tym trudnym czasie. Okoliczności tej śmierci wciąż będą badane przez naszą policję - czytamy w oświadczeniu wydanym przez policję w Dorset w nocy z czwartku na piątek.

Samolot, którym leciał Emiliano Sala, zniknął z radarów nad kanałem La Manche w poniedziałek 21 stycznia wieczorem. Piłkarz leciał z Nantes do Cardiff. Chciał pożegnać się z kolegami z byłego zespołu. W tym oknie transferowym Cardiff City pobiło własny rekord transferowy i zapłaciło za Argentyńczyka 17 mln euro.

- Nie ma już nadziei - przyznał John Fitzgerald już w pierwszych dniach poszukiwań. Najwytrwalsza była rodzina. Ale kiedy nurkowie odnajdywali kolejne fragmenty samolotu, nadziei zaczęło brakować. W środę 30 stycznia odnaleziono szczątki maszyny, dokładniej poduszki od siedzeń (więcej TUTAJ). A w niedzielę 3 lutego odkryto poszukiwany samolot. - Jedno z ciał jest widoczne wśród wraku - informowała Agencja Badań Wypadków Lotniczych (AAIB).

Dwie akcje poszukiwawcze

- W głębi serca czuję, że Emiliano wciąż żyje. Wiem, że razem z pilotem gdzieś tam są. Nie zamierzamy się poddać - wzywała zrozpaczona Romina Sala. Rodzina zawodnika zorganizowała zbiórkę pieniędzy na portalu "GoFundMe". Przyłączyła się do niej masa ludzi ze środowiska piłkarskiego: najwięcej z Francji, w której Emiliano grał nieprzerwanie od 2010 roku. Prosto z ojczystego Progreso Crecer przeszedł do Girondins Bordeaux. Żyrondyści od lat współpracują z tym klubem i zabierają do siebie najlepiej prosperujących piłkarzy.

Zebrano ponad 300 tysięcy euro. 29 stycznia udało się dopiąć formalności, wynająć prywatną firmę z zapleczem naukowców i statkiem badawczym. W akcję zaangażował się David Mearns, ekspert jeśli chodzi o poszukiwania na głębokiej wodzie. Zasłynął odnalezieniem kilkudziesięciu wraków z okresu II wojny światowej. Tym razem Amerykanin podjął się wyzwania odnalezienia małej, starej awionetki. - Nie możemy zagwarantować, że ją odnajdziemy - ostrzegał Mearns. Ta utknęła na samym dnie kanału La Manche.

Emiliano Sala już w trakcie lotu przeczuwał tragedię. Dziennikarze CBS Sport dotarli do wiadomości, jakie piłkarz wysłał do bliskich będąc już w powietrzu. - Zobaczymy, co się stanie, więc jak tam bracia i siostry, wszystko w porządku? - pytał Sala. - Jeśli nie będziecie mieli więcej informacji w przeciągu półtorej godziny, raczej mnie nie znajdą. Tato, ależ się boję! (więcej przeczytasz w TYM MIEJSCU).

- Przejrzeliśmy wszystkie dostępne dane. Wiedzieliśmy też jaki sprzęt awaryjny znajdował się na podkładzie i podjęliśmy trudną decyzję o zakończeniu poszukiwań. Szanse przeżycia są mało prawdopodobne - napisał kpt David Barker prowadzący pierwszą akcję poszukiwawczą zorganizowaną przez francuskie służby. Do 22 stycznia kilka razy przeczesano 1700 mil kwadratowych. Bez skutku. Akcję zakończono

Odnalezienie ciał piłkarza i pilota to właśnie zasługa Rominy Sali. Siostra zmarłego nie potrafiła pogodzić się z tym, że francuskie służby po trzech dniach zakończyły akcję poszukiwawczą.

"Sala byłby dumny"

Środowisko piłkarskie nie pozwoliło, by zaginęła pamięć o Sali. Mecze 24. kolejki Premier League poprzedziła minuta ciszy. - Będziemy nadal wspierać naszych przyjaciół z Cardiff City w tym niezwykle smutnym czasie - czytamy w oświadczeniu władz ligi. Później, kiedy "The Bluebirds" pokonali Bournemouth, trener Neil Warnock powiedział: - Emiliano Sala byłby z nas dumny.

Pamiętali również w Nantes, gdzie kibice na trybunach byli obecni w koszulkach Argentyńczyka i skandowali jego nazwisko. Zaraz po ogłoszeniu informacji o zaginięciu samolotu, kibice zgromadzili się w centrum miasta. Do tego w dziewiątej minucie środowego meczu Kanarków z AS Saint-Etienne sędzia przerwał grę i oddano hołd argentyńskiemu graczowi.

Emiliano Sala 19 stycznia zdążył podpisać kontrakt z Cardiff City, które walczy o utrzymanie w Premier League. Argentyńczyk w tym sezonie był jednym z czołowych napastników Ligue 1 i, jak donoszą plotki transferowe, mógł przebierać w ofertach. To nie musiało dziwić. Był gwarancją kilkunastu bramek w sezonie, a przy tym jego cena nie przyprawiała o zawroty głowy. Cardiff zapłaciło za Salę 17 mln euro i pobiło swój rekord transferowy. - Dla mnie to ogromna przyjemność. Nie mogę doczekać się pierwszego treningu - powiedział po podpisaniu kontraktu.

Zanim na dobre zaczął swoją przygodę w Walii, Sala wrócił do Nantes pożegnać się z kolegami.

Wyświetl ten post na Instagramie.

‪La ultima ciao @FCNantes

Post udostępniony przez Emiliano Sala (@emilianosala9)

Pozostało tylko wrócić do Cardiff. Klub zorganizował swojemu nowemu piłkarzowi lot liniami komercyjnymi z przesiadką. Ale zamiast tego, Sala wsiadł do małej awionetki PA 46 Malibu z 1984 roku. Wyczarterować miał ją agent Mark McKay. Tymczasem Maximiliano Duarte, przyjaciel piłkarza mówi, że agenci musieli naciskać na piłkarza, by zdecydował się zamienić rejsowy samolot na sypiącą się awionetkę.

Do tego pozostaje kwestia uprawnień pilota. 59-letni David Ibbotson, który zaginął razem z Salą nie miał uprawnień na loty komercyjne. Dochodzenie ma określić, jaki był status tego feralnego lotu. McKay utrzymuje, że nie popełniono nadużyć i Ibbotson nie złamał prawa transportując Argentyńczyka.

- Życie jest niesprawiedliwie urządzone - żalił się Eric Bedouet, trener Girondins Bordeaux. - Emiliano to był naprawdę dobry chłopak. Nigdy się nie skarżył, bez względu na warunki. To, co się wydarzyło, jest bardzo niefortunne. Miał ofertę swojego życia i... Brakuje słów.

Źródło artykułu: