Ostatnie lata w życiu Radosława Kałużnego okazały się naprawdę trudne. Były reprezentant Polski ledwo chodził, groziło mu nawet kalectwo, włącznie z jazdą na wózku inwalidzkim. Już teraz nie był w stanie podjąć wielu prac, choćby szkolenia młodzieży. Tłumaczył, że nie chce trenować dzieci, jeśli nie jest w stanie niczego im pokazać. W końcu były zawodnik przeszedł operację i liczy na to, że wszystko wróci do normy.
Kałużny przeszedł operację w szpitalu specjalistycznym im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku. Najbliższe trzy miesiące musi spędzić w łóżku, leżąc niemal nieruchomo. Musi uważać, żeby nie przewrócić się ani w prawą, ani w lewą stronę, bo wszystko może pójść na marne. Ale dla byłego piłkarza to niewielka cena za operację. Przez ostatnie lata nie był w stanie normalnie chodzić, każdy krok sprawiał mu trudność.
Kałużny w kadrze narodowej zagrał 41 spotkań, był asem drużyny Jerzego Engela. Miał ogromny wkład w sukcesy pierwszego polskiego zespołu, który po latach posuchy awansował do dużego turnieju (mundial w 2002 r.). Powrót na piłkarskie salony zajął Polsce dokładnie 16 lat. Od tej pory zaczęliśmy piąć się w górę.
Po zakończeniu piłkarskiej kariery Kałużnemu nie dopisywało w życiu szczęście. Miał problemy finansowe, dorabiał w Anglii w magazynie DHL. Od niedawna znowu mieszka w Polsce, w Białymstoku. Swoje perypetie opisał w książce "Powrót Taty" napisanej wspólnie z byłym dziennikarzem Wirtualnej Polski Mateuszem Karoniem.
Zawodnik powoli ustabilizował sytuację, ale zdrowie mu nie dopisywało. Dopiero dzięki specjalistom z Białegostoku, Dawidowi Skrodzkiemu i Jerzemu Wojnarowi, wróci do poprzedniego stanu.
- Zaniedbałem bardzo biodro. Lekarz powiedział, że gdyby nie wiedział, czym się zajmowałem, uznałby mnie za jakiegoś pijaka albo narkomana, zaniedbanego, zapomnianego, nie dbającego o to, co najważniejsze - opowiada 41-krotny reprezentant kraju. Dowiedział się, że normalnie endoprotezę wstawia się ludziom po 65 roku życia. A on właśnie kończy 45 lat.
- Kiedyś, jeszcze w dawnych czasach, ktoś mnie kopnął w biodro. Wydawało się to nieznaczące, ale problem przez lata postępował. I w pewnym momencie zwyrodnienie spowodowało, że lewa noga była o 2 centymetry krótsza od prawej. Używałem wkładek, chodziłem jak stary dziadek - mówi były reprezentant Polski. I dodaje zadowolony: - Odleżę swoje i wszystko będzie w normie. Będę miał dwie równe nogi i w końcu zacznę normalnie funkcjonować.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Dobry mecz Szczęsnego. Juventus rzutem na taśmę pokonał Lazio [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]